A man who desires revenge should dig two graves.

Znajdowałeś się w Humilau City, małym miasteczku nad morzem. Większość budynków postawiona jest na palach, tworząc piękny widok morskiego miasteczka, Widok ten ściąga do miasta wielu turystów spragnionych słońca i morskich kąpieli we wspaniałej scenerii. Ty miałeś o wiele ważniejszy powód przybycia tutaj. Plotka głosi, że w tym mieście, tajemnicza organizacja planuje jakiś większy przekręt związany z pokemonami wodnymi, których pełno na plażach. Są to pokemony wyjątkowo pokojowe i oswojone, dokarmiane przez plażujących turystów i chronione przez fanklub pokemonów, którego siedziba znajdowała się w regionie Kanto. Musiałeś zbadać każdą plotkę, nawet te najgłupszą. Jedynym miejscem, w którym mogłeś się czegoś dowiedzieć, jest sala gimnastyczna. Okoliczny lider sporo wie o wydarzeniach w mieście oraz jest jedynym obrońcą, który zainteresuje się taką plotką. Warto go odwiedzić.

Po wyruszeniu z rodzinnego domu nie trzeba było długo czekać aby natrafić na trop "tej" organizacji przestępczej. Wystarczyło ruszyć w miasto i posłuchać głosów ludzi. Nie byłem pewien na ile informacje na temat przekrętu z pokemonami są pewne, ale jak to mówią w każdej plotce jest ziarno prawdy. Poza tym musiałem to sprawdzić na wszelki wypadek, a jak na razie jest to jedyny trop który może rzucić trochę więcej światła na całą sprawę. Faktem jest, że do Kanto kawałek drogi i minęło by sporo czasu zanim dowiedziałbym się czegoś więcej. Jest jednak osoba, która może nakierować mnie na jakąś poszlakę. Z tego co wiem, liderem sali w moim rodzinnym mieście nadal jest dalej Marlon. Kojarzę go z czasów szkolnych jako małego chłopaka. Zawsze miał dużą więź z pokemonami wodnymi to też nie dziwne jest, że został liderem wodnej sali. Na pewno nie będzie obojętny na krzywdę, jaka może spotkać pokemony żyjące na plażach tego słonecznego miasta. Udałem się więc czym prędzej do sali w której urzędował Marlon aby z nim porozmawiać i później móc opracować plan działania.

Postanowiłeś udać się do sali gimnastycznej, w której urzędował najsilniejszy trener, jakiego można spotkać w tym mieście. Mimo pory roku nie spotkałeś na ulicach zbyt wielu ludzi. Wszyscy przebywali na plaży, bawiąc się z dzikimi wodnymi pokemonami, a mieszkańcy woleli siedzieć w domach, mając dość głupoty większości turystów. W końcu dotarłeś pod salę gimnastyczną, drzwi były szeroko otwarte, jakby niedawno ktoś wszedł do środka, bardzo się śpiesząc. W środku zastałeś mokrą podłogę porozlewaną z otaczających Cię basenów. Na końcu sali stało dwóch mężczyzn z literami "R" na plecach. Wygląda na to, że walczyli z liderem, który dzielnie bronił się swoim wodnym pokemonem Carracostą, który był o wiele silniejszy niż pokemony tajemniczych mężczyzn, ale przewaga liczebna robiła swoje. Marlon wreszcie Cię zauważył i krzyknął do Ciebie.
- Hej, młody trenerze! Pomożesz mi przepędzić tę dwójkę nachalnych ziomków? Obiecuje Ci, że dostaniesz za to nagrodę - Powiedział, robiąc unik przed kolejnym atakiem wrogiego pokemona.

Zdziwiony tym, że mimo tak pięknej pogody nie spotkałem prawie żadnych ludzi na ulicach tego słonecznego miasta udałem się w stronę sali trenera. Zaraz po dotarciu do sali moim oczom ukazały się otwarte drzwi. Było to normalne, ponieważ na dworze dość wysoka temperatura więc trener chciał wpuścić pewnie trochę słońca do środka. Po chwili jednak dotarły do mnie odgłosy walki. Uważałem aby nie poślizgnąć się na wodzie wbiegając wgłąb sali. Zauważyłem, że trener otoczony jest przez dwójkę ludzi z R na plecach. Razem ze swoim pokemonem odpierali ataki przeciwników, lecz mimo tak silnego pokemona jakim jest Carracosta, Marlon poprosił mnie o pomoc. Nie wiele myśląc wypuściłem swojego małego podopiecznego - "Gible! Użyj Sand Attack i rozprosz trochę przeciwników! Następnie Tacke na jednego z nich!" - wydałem polecenie i czekałem na dalszy rozwój wypadków w tej bitwie.

Postanowiłeś pomóc liderowi wodnych pokemonów w odpędzeniu dwójki agresywnych, nieznajomych Ci trenerów. Twój Gible posłusznie zaatakował oba pokemony Sand Attackiem, skutecznie je dekoncentrując, przez co jeden z nich oberwał silnym wodnym atakiem Carracosty, którego nie potrafiłeś rozpoznać, stworek uderzył plecami w ścianę i osunął się na podłogę. Zdenerwowany trener musiał przywołać swojego podopiecznego z powrotem do jego pokeballa. Drugim pokemonem, z którym walczyliście okazał się Raichu - elektryczna mysz zaatakowała twojego smoczego pokemona atakiem Thunder, nie robiąc mu żadnej krzywdy. Jego trener musi być kompletnym kretynem, skoro nie wie, że ziemnego Gibla, nie ruszają elektryczne ataki. Po chwili zdał sobię z tego sprawę, bo kazał użyć quick attacku, który momentalnie został zablokowany Body Slamem Carracosty. Przygnieciony pokemon został przywołany do balla a dwójka trenerów uciekła z sali w popłochu. Marlon zignorował uciekających napastników i podszedł do Ciebie.
- Hej chłopcze! To była dobra walka. Gdyby nie ty, nie poradziłbym sobie z tymi dwoma pokemonami. Kim jesteś i w jakiej sprawie tu przybywasz?

Byłem dumny ze swojego małego podopiecznego, że tak pięknie współpracował z Carracostą Marlona i wspólnie udało nam się pokonać przeciwników. Kiedy już wykurzyliśmy nieproszonych gości z sali, a kurz po walce opadł zacząłem rozmawiać z Marlonem na temat tego po co tu przybyłem.
- Teraz jak już mamy chwilę to mogę na spokojnie się przedstawić. Nazywam się Axel Carrington. Można powiedzieć, że jestem tutejszy bo też pochodzę z Humilau. Przyszedłem do ciebie w bardzo ważnej sprawie, powiązanej poniekąd z tą dwójką nieproszonych gości, których mieliśmy nieprzyjemność poznać. Przybywam do ciebie z dość delikatną a za razem ważną sprawą. Mianowicie chodzi o dzikie wodne pokemony, które żyją na plażach okalających Humilau. Doszły mnie słuchy, że organizacja która sygnuje się znakiem "R" na kostiumach i tatuażach ma jakiś niegodziwy plan związany z tymi dzikimi stworzonkami. Ze względu na to iż Kanto jest odległe nie mogę skontaktować się z fanklubem pokemonów wodnych - przedstawiłem się i zacząłem mówić o celu mojej wizyty. Kiedy Marlon wysłuchał pierwszej części mojej wypowiedzi dodałem jeszcze - Wiem, że ty możesz mi w tym pomóc. Wiadomości nie są pewne, ale kiedy dziś spotkałem tą tajemniczą dwójkę upewniły mnie w swojej prawdziwości. Musimy coś z tym zrobić, zanim będzie za późno.

Marlon uważnie wysłuchaj wszystkiego, co masz mu do powiedzenia. Po chwili namysłu odpowiedział Ci spokojnym głosem.
- Wiem o planach Zespołu R. Właśnie dlatego tu byli, chcieli przekupić mnie, żebym im w tym nie przeszkadzał. Zamierzają złapać wszystkie żyjące na plażach dzikie wodne pokemony i sprzedać je nielegalnie na czarnym rynku w Johto, gdzie te gatunki są rzadkością. Cały czas z nimi walczę, ale jednego nie udało mi się zrobić...pewne jajo pokemona, nie wiem jakiego gatunku zostało przez nich ukradzione. Wyglądasz na silnego faceta, czy podołasz wyzwaniu odzyskania tego jajka? Jeśli uda ci się to uda, będziesz mógł zachować jajo tego pokemona, ja nie potrzebuję młodych stworków, a na wolność też nie wypuszczę, bo zginie. Słyszałem, że grupka tych gnojków ma kryjówkę na wschodniej plaży, zaraz przy wielkim głazie. Uważaj na siebie, zespół R to nie przelewki. Na wszelki wypadek, weź to- Powiedział Marlon, wyciągając z kieszeni Oran Berry i podając Ci do ręki.

-Oczywiście zajmę się tą sprawą od razu! Nie możemy dopuścić aby dzikie pokemony napełniały kieszenie tym zwyrodnialcom. A co do tego jajka to chętnie się nim zaopiekuję, najpierw musimy jednak powstrzymać tych z zespołu R!- powiedziałem po czym starałem się dopytać o więcej szczegółów dotyczących lokalizacji kryjówki. Wszak Humilau słynęło z wielu plaż nie na każdej znajduje się ogromny głaz. Postanowiłem więc wyruszyć jak najszybciej aby odzyskać skradzione jajo i ocalić resztę pokemonów które mogą być potencjalnymi ofiarami. Przyjąłem od Marlona prezent w postaci Oran Berry. Może być przydatna podczas walki jeżeli do takiej dojdzie, a nie wykluczam tej ewentualności.
-Gible chodź! Musimy rozprawić się z tymi dupkami! - powiedziałem zabierając swojego podopiecznego do pokeball po czym szybko wybiegłem z sali kierując się na plaże z wielkim głazem. To tam miałem odszukać kryjówkę zespołu R, powstrzymać ich i odzyskać to co zostało ukradzione.

b]- To naprawdę olbrzymi głaz. Na pewno go zauważysz [/b]- Odpowiedział Ci Marlon i skoczył do basenu ze swoim żółwiastym starożytnym pokemonem. Nie miałeś innego wyjścia i poszedłeś we wskazanym przez lidera kierunku, mając w głowie opisany przez niego wielki kamień stojący na plaży. Po krótkim spacerze dotarłeś na plażę i jak powiedział Marlon, zauważyłeś wielki głaz. Nikogo nie było na tej części plaży, nawet dzikich wodnych pokemonów co było bardzo dziwne, bo zazwyczaj aż roiło się od turystów i stworków. Zauważyłeś, że przed głazem stał mężczyzna noszący strój jak napastnicy w sali Marlona. Widocznie czegoś pilnował, coś, co było schowane za głazem. Zespół R musiał przepędzić stąd wszystkich turystów, żeby przechowywany tu przedmiot był bezpieczny.

Po dotarciu we wskazane przez Marlona miejsce zdziwiło mnie to, że jest tu tak pusto. Jednak dosłownie moment później zauważyłem, że na plaży przy głazie stoi jakiś facet. Miał ubiór identyczny jak ta dwójka, którą spotkałem w sali. Z mojego miejsca widziałem, jakby stał tam sam, ale nigdy nie wiadomo. Postanowiłem, że nie ujawnię się od razu tylko postaram się załatwić tego delikwenta po cichu. Ze swojego plecaka wyciągnąłem swoją tarczę, po czym ruszyłem w stronę głazu. Chciałem go otoczyć, aby zaatakować i pozbawić przytomności tego strażnika jednocześnie nie podnosząc alarmu. Wydało mi się to dobrym pomysłem, jednak musiałem zachować się jak rasowy tajny agent i zrobić to bezszelestnie. Zniknąłem z pola widzenia i postanowiłem obejść kamień zachowując pełną czujność i niesamowitą ostrożność. Nie mogłem dać się ujawnić, ponieważ nie chciałem bezpośredniego kontaktu z napastnikiem i nie wiedziałem do końca czego mam się spodziewać za kamieniem.

Postanowiłeś obejść głaz, którego pilnował tajemniczy mężczyzna. Okazało się, że był to najgorszy pomysł z możliwych na które mogłeś kiedykolwiek wpaść, bo okazało się, że za głazem stała trójka podobnie ubranych mężczyzn, kłócących się o zawartość skrzynki która leżała pod ich stopami. Zrozumiałeś tylko strzępki ich krzyków "jajko" "Marlon" i "zlikwidować". Mężczyźni zauważyli Cię stojącego 2 metry od nich i podsłuchującego ich rozmowę. Jeden z nich podszedł do Ciebie i popchnął z całej siły, przez co wylądowałeś na piasku.
- Zgubiłeś tu coś mały gnojku? Lepiej stąd spadaj, bo tak pokiereszujemy Ci gębę, że Cię rodzona matka nie pozna! - Krzyknął facet, sypiąc na Ciebie piaskiem i śmiejąc się głośno razem ze swoimi kolegami, którzy potrzebowali trochę czasu, żeby zareagować i zacząć się śmiać. Znajdujesz się w nieciekawej sytuacji, z której ciężko będzie Ci się wydostać, mogłeś przeprowadzić lepszy zwiad przed wkroczeniem na obcy teren.

Trudno było przeprowadzić lepszy zwiad, kiedy nie miało się gdzie schować i dokładnie rozejrzeć. W sumie skradanie nigdy nie było moją mocną stroną i faktycznie trzeba by się tego nauczyć. W sumie to nawet dobrze, że mnie zauważyli. Długo nie miałem żadnego sparingu taekwondo więc wypadałoby rozruszać stare kości. Ten typ pchnął mnie na piasek i to już wystarczyło, żeby mnie wkurzyć. Jeszcze piaskiem w twarz?! O ty ch***!
- Chciałem to załatwić po cichu, ale nie dajecie mi wyboru! - podniosłem się z piasku i chwyciłem mocniej moją tarczę. Patrząc z pogardą na tych opóźnionych chyba strażników myślących, że dadzą rade aż zrobiło mi się ich żal. Na faceta który był najbliżej, uderzyłem pierwszy tarczą. Kiedy dostał w głowę, podciąłem mu nogi aby się przewrócił. Spodziewam się, że następni będą próbowali również mnie zaatakować, ale miałem już dość spore doświadczenie w walce dlatego nie przerażało mnie to. Kiedy kolejny z napastników zbliża się do mnie, wykorzystuję to, że moja tarcza ma ostro zakończone brzegi i bronię się przed napastnikami. Myślę, że zwykłe pachoły do pilnowania nie mogą być super wyszkolone w walce wręcz?

Postanowiłes ruszyć do walki na swoich wrogów. Uderzyłeś najbliższego z nich tarczą, spodziewając się że ten, jak każdy inny podrzędny śmieć, padnie od siły tego uderzenia ale tym razem było inaczej. Ten z łatwością zablokował twoją tarczę gołymi rękami i odrzucił ją kilka metrów od Ciebie. Kopnął Cię stylem "na spartę" co ponownie obaliło Cię na ziemię. Zszokowany spojrzałeś na swojego przeciwnika.
- Myślałeś że polujemy na tutejsze pokemony tylko żeby sprzedawać je leniwym grubasom? Nieeee...ich krew zawiera w sobie coś czego nie mają pokemony z innych miejsc dowolnego regionu. Sprawia że każdy człowiek, staje się nadczłowiekiem. Przy pomocy tego jajka, stworzymy nową rasę. Rasę panów, rozumiesz to? - Powiedział mężczyzna uderzając Cię w twarz. Straciłeś przytomnosć.

_________________________________________
Obudziłeś się, nad tobą stał Marlon z butelką wody w ręcę.
- Wysłanie Ciebie samego było błędem. Powinienem pójść z tobą. Tym razem nie popełnię tego błędu. Jak dojdziesz do siebie, przyjdź do mojej sali. Omówimy nasz następny ruch

Zaskoczył mnie wynik tego starcia. Zanim straciłem przytomność słyszałem coś o rasach panów i o jakichś nadludziach, a potem padłem. Obudził mnie Marlon ewidentnie niezadowolony z wyniku starcia.
- Nie poszło do końca tak jak się tego spodziewałem. Musimy wziąć dość sporą poprawkę na tych ludzi - no bo kto by się spodziewał walniętych fanatyków pokroju Hitlera!? I to z siłą pędzącego pociągu. No ale cóż.... Nie taki był plan, ale zawsze można go zmienić. Pozbierałem się z plaży, rozejrzałem dookoła aby na pewno nie przeoczyć żadnej wskazówki. Domniemam, że przeciwnicy zniknęli z horyzontu, także jest okazja się rozejrzeć żeby poszukać jakichś wskazówek, ponieważ nie możliwe żeby wszystko po sobie posprzątali. Starałem się dokładnie przeczesać teren aby potem móc wrócić do sali Marlona i opracować jakiś plan.

Zanim ruszyłeś za Marlonem do jego sali, postanowiłeś przeszukać miejsce spotkania członków zespołu R wierząc że Ci w swojej głupocie lub po prostu lenistwie, zostawili za sobą ślady które mogą okazać się pomocne w przyszłym śledztwie. Znalazłeś tylko ślady stóp na piasku i kilka strzykawek po niewiadomych substancjach. Zbiry jednak pomyślały i zabrali ze sobą wszystkie przedmioty które ze sobą tu przynieśli, przez co nic nie znalazłeś. W końcu poszedłeś do Marloona. Po twoim spotkaniu z członkami zespołu R, miasto zmienilo się. Po drodze mijałeś istny chaos, porozwalane wszędzie śmieci wyspywały się z powywracanych kontenerów, lekarze opatrywali rannych na chodniku. Marlon nie powiedział Ci ile czasu byłeś nieprzytomny ani co działo się w tym czasie. Dotarłeś do sali która wyglądem różniła się od pozostałych budynków ktore były zniszczone przez wandali. Wszedłeś do środka gdzie zobaczyłeś Marloona kucającego na krawędzi jednego z basenów.
- Witaj chłopcze, nareszcie tu dotarłeś, co Cię zatrzymało? Pamiętasz jak mówiłem Ci o jajku które trzeba odzyskać? To już nie istotne, odzyskałem pokemona z tego jajka, jest tam na dnie tego basenu, nie chce wyjść. Jesli znajdziesz sposób na wydostanie go stamtąd, będzie twój. - Powiedział Marloon pokazując Ci palcem na do basenu gdzie widziałeś kontury żółwiastego pokemona.