Było na tyle dobrze, że aż tak bardzo nie zwracano na niego uwagi - takie były plusy zamieszania oraz ciemności.. nawet z lekka oświetlonej płomieniem Charmandera. Nie było sensu się tym teraz przejmować, wszyscy mieli ważniejsze rzeczy na głowie i do zrobienia.
Zacisnął ręce w pięść. Atak nie odbył się wprawdzie dzisiaj, ale wyrządzone szkody były porządne, skoro Pokemony dalej były w kiepskim stanie. Sytuacja wyglądała nieciekawie, ale musieli sobie jakoś z tym poradzić.
- Zrobię co w mojej mocy. - odpowiedział krótko, zbierając się żeby pójść po swojego Pokemona.
Nie uszedł jednak za daleko. Ale za to okropnie się zdziwił widokiem Tundry zbiegającej do holu i prosto do niego. Wydawało mu się że zamykał za sobą drzwi. A nawet gdyby nie zamknął ich na klucz, to jak się wydostała? Skakała do klamki? Drapała w drzwi i ktoś jej otworzył? To tylko generowało jeszcze więcej pytań, które pozostawił jednak sobie.
- Jak ty się wydostałaś z pokoju, co? - schylił się do Pokemona, głaskając ją po łbie. - Mam tylko nadzieję, że nie wyważyłaś drzwi siłą.
Pokręcił głową i wstał. Będzie tym martwić później, tak samo jak Nidoranem. Czy by mu się podobało czy nie, tutaj życie innych Pokemonów wisiało na włosku, a za oknem szalała burza.
No, pozostała tylko jeszcze jedna rzecz do zrobienia. Inkubator.
- Jest tutaj wolne miejsce na przechowanie jajka czy mam je po prostu zanieść do pokoju? Nic mu się nie stanie, bez chwilowej opieki? - jeszcze zanim się wybrał z Tundrą do Bloku B, spytał się Joy co z tym małym fantem zrobić. Nie chciał tego tak zostawiać, bo cholera wie czy nie kręcą się jacyś złodzieje.