★ Imię i Nazwisko: Kazusada Takenoi
★ Team: Valor
★ Pochodzenie: Kanto
★ Wiek: 25
★ Wygląd: ciemna cera; niezbyt długie, ale wiecznie rozrzucone w nieładzie blond włosy; czarne oczy i równo przycięta krótka broda. Niezbyt wysoki wzrost nadrabia dość dobrze zbudowanym ciałem. Ma również bliznę przecinającą łuk brwiowy - zapewne dodaje mu to uroku buntownika, jednak prawda jest taka, że we wczesnym dzieciństwie rozciął ją sobie otwierając drzwi samochodu.
★ Charakter: Oszczędny w słowach i niechętny do kontaktów z innymi - woli przebywać sam. Nie mniej zawsze gotów udzielić pomocy, jeśli tylko jest potrzebna. Jest też dość cierpliwy, jednak konsekwentny w decyzjach. Bardzo szanuje ludzi dążących do celu i wkładających serce w swoje działania. Jest również bardzo wymagający - zarówno względem siebie jak i każdego, kogo miałby uznać za towarzysza.
★ Biografia: Na świat przyszedł w dość zamożnej rodzinie, jako drugie dziecko państwa Takenoi. Jako dziecko był bardzo wycofany i dużo więcej czasu spędzał z książkami niż pomiędzy ludźmi czy nawet Pokemonami. Być może byłby dumą ojca, który swego czasu amatorsko badał psychologię Pokemonów gdyby nie fak, że chłopca interesowały bardziej książki o podróżach w dalekie regiony. W tych - co oczywiste - bohaterami były również towarzyszące podróżnikom Pokemony, jednak bynajmniej nie było to powodem zainteresowania Kazu. Pytanie, jakie nasuwało się mu podczas godzin spędzonych nad mniej lub bardziej prawdziwymi historiami było - jak bardzo dzisiaj ludzie zależni są od swoich Poke-przyjaciół. Czy w świecie, gdzie te stworzenia pomagały praktycznie w każdym aspekcie życia, człowiek był jeszcze w stanie obejść się bez ich wsparcia? W ksiązkach, które czytał, praktycznie nie było o tym mowy.
Powodem tego niecodziennego podejścia był prawdopodobnie fakt, że wyobcowany dzieciak nie umiał zaufać ani Pokemonom ani innym ludziom. Chciał wierzyć, że jest w stanie poradzić sobie sam, że na miejscu tych wszystkich łowców przygód, przetrwał by i w dziczy i na pustkowiu i w górach - licząc wyłącznie na własne umiejętności.
Dla kogoś, kto znał by jego myśli, musiało by być to wyjątkowo zabawne. Kazu był wtedy grubawym dzieckiem, trzymającym się raczej swojego pokoju. W wyobraźni chłopca, był on jednak dzielnym poszukiwaczem, gotowym do wycieczki w najgęstsze dżungle.
Prawdopodobnie nieprędko wyrwał by się z życia historiami z ksiażek i śnieniem na jawie, gdyby nie dwa wydarzenia.
Pierwszym było otrzymanie Pokemona od starszej siostry, Amy.
Kazu nigdy nie wykazywał chęci zostania trenerem i Amy doskonale o tym wiedziała. Nie mogąc jednak znieść myśli, że jej brat całe życie spędzi zaszyty sam w swoim pokoju, podarowała mu Meowth.
- Weź go - powiedziała, urywając jego protesty i tłumaczenia, że i tak nie zamierza łazić po mieście i toczyć tych głupich walk - On też nie chce brać udziału w walkach, myślę że lepiej będzie się czuł pośród twoich książek.
Było to tuż przed jej wyjazdem - jako trenerka Pokazowych, rzadko kiedy bywała w domu.
Początkowo sceptyczny Kazu, z czasem przyzwyczaił się, a nawet polubił towarzystwo Pokemona. Meowth wydawał się chętnie słuchać jego marzeń o zostaniu dzielnym podróżnikiem.
- Wiesz co? - zapytał go chłopiec, gdy kończąc kolejną książkę, znów popadł w rozmarzenie - "Jak kiedyś wyruszę, to zabiorę cię ze sobą. Nie będę jak ci wszyscy trenerzy, nie będziesz musiał walczyć za mnie. Będziemy wszystko robili razem. Jeśli ty będziesz miał kłopoty, to ja też będę cię bronić. Nawet przed najdzikszymi bestiami!"
Obecność Meowth wpłynęła bardzo na życie chłopca. Mając jego naiwnie bezkresną wiarę, że to wszystko jest możliwe, zaczął bardziej nad sobą pracować. Lepiej się odżywiał, zaczął nawet ćwiczyć. To również podnosiło jego pewność siebie.
Dużo chętniej niż kiedyś wychodził na dwór, mniej peszył się ludźmi. Pewnego dnia, wracając do domu ze swoim małym przyjacielem, natknął się na grupę dużo starszych dzieciaków. Jeden z nich głośno ekscytował się wygraną ostatnio odznaką.
- Mój ojciec mówi, że mam prawdziwy talent do zostania trenerem - przechwalał się głośno, a Kazu nie mógł powstrzymać krzywego uśmiechu pod nosem.
- A tobie co tak wesoło? - usłyszał natychmiast. Nie wykluczone, że nawet nie chodziło o sam uśmiech, a nieznajomy zwyczajnie szukał okazji do zaczepki, by móc zaprezentować umiejętności swojego Pokemona. Kazu nie zdążył wystarczająco szybko oddalić się, nim dwóch pozostałych chłopaków zastąpiło mu drogę.
- A może chcesz się ze mną zmierzyć? - prychnął napastnik zaraz potem, przenosząc wzrok na Meowth, który skulił się za nogą swojego przyjaciela. Nie czekając na odpowiedź, nieznajomy wyciągnął pokeball i uwolnił Geodude.
- Nie będzie się z tobą bić - krzyknął Kazu, zdecydowany stanąć pomiędzy skalnym Pokemonem a swoim przyjacielem. Tylko że... zaraz okazało się, że właściwie nie ma kogo bronić. Na widok przeciwnika, jego wierny towarzysz wyimaginowanych podróży, z którym mieli się nawzajem wspierać - zwyczajnie zwiał.
Ostatecznie grupa napastników zdecydowała się zostawić nieszczęsnego chłopaka, choć w tamtym momencie nie robiło mu to wielkiej różnicy. Został sam - zdradzony przez przyjaciela i świadomy tego, że nie miał by szans - ani z trójką dzieciaków ani tym bardziej z jednym, zapewne amatorsko trenowanym Pokemonem. A przecież nawet jeszcze nie opuścił rodzinnego miasteczka!
Po takich wydarzeniach, zapewne mógł podjąć decyzję o zupełnym odcięciu się od wszystkich i zamknięciu w pokoju na resztę życia. Prawdę mówiąc tak właśnie zamierzał zrobić. Ale książki nie dawały mu już takiej radości - nie nadawał się na bohatera jednej z nich.
Wrócił do ćwiczeń, dojrzał, zmężniał. Zamiast książek o przygodach, zaczął czytać książki o sztuce przetrwania. Nie liczył już na samotne wyprawy w nieznane, ale chwytał się wszystkiego co mógł, byle tylko ograniczyć sytuacje, w których mógłby czuć się bezradny.
Lata mijały, Kazu pracował w sklepie swojej mamy, która zajmowała się przygotowywaniem poffinek. W jego życiu nie zapowiadał się żaden przełom aż do chwili, kiedy zaczął niepokoić się o swą siostrę, która kolejny tydzień nie wracała z kolejnego ze swoich wyjazdów, nie dając przy tym znaku życia. Spakował więc plecak i zdecydował się udać w podróż do regionu Sinnoh, gdzie ostatnio ją widziano.
Jeszcze nie opuściwszy okolic, spotkała go pierwsza przygoda - znalazł nieprzytomnego Abra, prawdopodobnie zaatakowanego przez Beedrille, których kolonia mieszkała nieopodal tych stron. Zabrał nieszczęsne stworzenie spowrotem do rodzinnego domu, gdzie powierzył go opiece rodziców wierząc, że będą w stanie przywrócić go do zdrowia.
Najwyraźniej nie mylił się, gdyż tydzień podróży potem, gdy znajdował się już naprawdę daleko, znalazł ocalonego przez siebie Pokemona, który najwyraźniej czuł się już wystarczająco dobrze by podążać za swym bohaterem.
Oczywiście Kazu nie był chętny do jego towarzystwa, jednak Abra nie wydawał się być tym przejęty. Od tamtej pory podążał z nim, a że nie sprawia specjalnych problemów, ostatecznie mężczyzna pogodził się z jego towarzystwem.
★ Ciekawostki: w dalszym ciągu nie umie uważać Abry za 'swojego' Pokemona. Z tego powodu nie nadał mu imienia i w dalszym ciągu wierzy, że w pewnym momencie uda mu się znaleźć nowy dom/
★ Cele/marzenia: w głębi duszy wciąż marzy o przeżyciu swej fascynującej przygody. Teraz, gdy wyrwał się z rodzinnego miasta, bardzo wątpliwe że znowu tam wróci. Może właśnie nadszedł czas jego podróży?