Gdy wparowałam do środka, ujrzałam chłopaka. Jednak widok w jakim go zastałam, ani trochę nie przypominał tego, którego miałam w głowie. Był uwiązany do krzesła i nawet będąc w takiej sytuacji, ani na chwilę nie przestawał się szczerzyć. Albo ma on szczękościsk, albo z nim chyba naprawdę coś jest nie tak.
To, to znaczy co?
Zapytałam, podchodząc do niego i krzyżując ręce na piersi. Nie do końca byłam pewna, czy to co mówi jest prawdą. Czy robi to tylko po to, abym podeszła doń, aby móc mnie zaatakować. Stałam tak chwilę, przyglądając się mu. Po czym złapałam za sznur i zaczęłam go odwiązywać, nie tracąc ani trochę czujności.
Gdzie jest mój pokemon? Co z nim zrobiłeś?
Mógłby się zjawić nareszcie skrzydlaty mężczyzna. Tak miał nade mną czuwać, a przez cały ten czas jakoś go ani widu, ani słychu... Tak samo z resztą jak z Mimikyu.