[szkoła] gabinet pielęgniarki

Wkroczyłem przodem upewniając się, że pielęgniarka jest na stanowisku.
-Witam, przepraszam, że przeszkadzam, ale nasza koleżanka oberwała podczas meczu, czy mogłaby Pani ją zbadać?- w międzyczasie przytrzymywałem oczywiście drzwi, żeby reszta mogła wejść nie obrywając nimi w twarz. Wystarczająco już ran bitewnych na dziś.

Gdy już wszyscy weszli stanąłem pod ścianą i obserwowałem, jak wszystko się dalej potoczy.
-Hope, Ramuda... dziękuję wam za tę grę. Zaufaliście mi jako kapitanowi mimo, że nie macie do tego podstaw. Byliście świetni. Tak jak i wasze Pokemony- to powiedziawszy spojrzałem na Impiego, który sobie słodko drzemał.

-Nie macie przypadkiem Chesto Berry? Możliwe, że Impy przegapi coś ciekawego, jeśli go teraz nie obudzę. Poza tym muszę mu jeszcze podziękować.

@easy R @Tomomi @Bezpański Naleśnik

- Miejmy nadzieję, że nie wrzucą już nas na żaden ring albo arenę - przytaknęła na słowa Poppy, zastanawiając się, jakby się zachowywała, gdyby rzeczywiście kazano jej walczyć. Pewnie byłoby podobnie, chociaż w meczu rozwijało się to stopniowo. Na samym początku pewnie nawet nie pomyślałaby, że będzie w stanie uderzyć swoją przeciwniczkę w twarz.
Spojrzała na Ramudę z nieco przymrużonymi powiekami, zastanawiając się, skąd wzięło mu się na te czułości, ale ostatecznie się tylko uśmiechnęła. Wydawało jej się, że chłopak nosi na twarzy wiele masek i pewnie nie pokazał im jeszcze swojej prawdziwej twarzy, ale może po prostu przesadzała. Z natury była nieco nieufna do obcych, więc powinna go po prostu lepiej poznać, a nie od razu oceniać.
- Nie masz nam chyba czego gratulować. Ten mecz to była totalna porażka - oznajmiła na słowa Vernona, spoglądając przy tym na Poppy. Ona skończyła chyba najgorzej, aczkolwiek mniej drastycznych przypadków w trakcie meczu się namnożyło. Tak zdecydowanie nie powinna wyglądać jakakolwiek rozgrywka szkolna. Na pytanie o Berry jedynie kiwnęła przecząco głową. Nie miała przy sobie tak właściwie niczego, oprócz balla z Sizzlipede. - Jesteśmy w gabinecie pielęgniarki, wydaje mi się, że powinna tutaj coś mieć... - dodała jedynie, zwracając dość dosadnie uwagę na miejsce, w którym się znajdowali. Sama oparła się o ścianę, nie wspominając pielęgniarce o swoich dolegliwościach. Takie odmrożenia pewnie miałyby normalnie opłakane skutki w niedalekiej przyszłości, ale wilkołaczy gen powinien pomóc jej się wylizać. Właściwie, to czuła się już nieco lepiej. Pewnie wieczorem jej kości nie będą już pamiętały o zdarzeniach z boiska.

Przyszła do gabinetu z obstawą innych osób, było to dość problematyczne, ale z drugiej strony również miłe. O dziwo wszyscy, którzy z nią poszli byli z przeciwnej drużyny... Usiadła na miejscu wskazanym przez pielęgniarkę i tylko przysłuchiwała się rozmowom, kiedy ta ją badała. Na szczęście obyło się bez złamania, ale i tak dostała zimny okład i kilka wskazówek. Uniosła brew do góry, słysząc słowa Ramudy, lizaka chętnie przyjmie, ale cała otoczka była dla niej niepokojąca.
- Wydaje mi się, że byłam dzielna, w ogóle stając przed Hope - zaśmiała się krótko. Już za to powinna dostać worek cukierków. Cieszyła się też w duchu, że nie dostała w oko, chociaż i tak już była nieco sina po uderzeniu.
- Jestem ciekawa, jak rozstrzygną punktację - zagaiła -w końcu i tak nikt nie zdobył punktu - mieli się niedługo spotkać w sali, chyba, więc była ciekawa czy ten mecz będzie miał w ogóle jakiś wpływ na ich zajęcia w szkole. Wciąż trzymała lód przy nosie, jednak pewnie niedługo po prostu dostanie plaster i pielęgniarka każe wszystkim wyjść.

- Najlepiej by było, gdybyśmy wszyscy puścili ten mecz w niepamięć - odparła, uznając tym samym, że przyznawanie jakichkolwiek punktów będzie niekoniecznie fair, skoro teoretycznie mecz zakończył się remisem. - Wydaje mi się, że ciągnięcie tematu meczu nie skończy się dobrze. Na pewno nie w przypadku naszych liderów - wspomniała o akcji z boiska, gdy pojawiła się na nim Candela, a zaraz za nią Blanche i Spark. Jeśli wszystko by się nie uspokoiło w miarę szybko, oni zapewne usiedliby na trybunach, a prawdziwa walka rozpoczęłaby się między wcześniej wymienioną trójką.
- Mam nadzieję, że nie dadzą nam już żadnych wyzwań drużynowych, a tym bardziej sportowych. Mam dosyć wf-u do końca akademii - podzieliła się swoimi małymi marzeniami, chcąc się teraz nieco zrelaksować. Skoro było zadanie dla typowych sportowców, powinni teraz dać się wykazać innym grupom. Chętnie usiadłaby przy szkicowniku bądź sztaludze.

-Ja cicho liczę, że ten jeden raz odbędą się tutaj jakieś zajęcia. Bo do tej pory trochę kolonie z tego wyszły nie?- zauważył Vernon i postarał się nie brzmieć kąśliwie. W końcu nie chciał, by go znienawidzono. Nie żeby dbał o stosunki z obcymi ludźmi, ale to była strefa neutralna. Pole bitwy za nami.

-Przy okazji, może zagramy w jakieś karty albo co? Nie zapowiada się, by coś się miało dziać w najbliższych chwilach, a przyda się chwila relaksu od tej całej atmosfery sportowej- oczywiście miał na celu zabić czas, jako że Jazon nie pojawiał się od jakiegoś czasu. Pewnie znowu się zgubił. Z resztą śladu nie było też po Stelli, a tylko z nią tutaj rozmawiał na luzie. No cóż - nowe znajomości stały przed nim otworem.