IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj

 

 Dum spiro, spero

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
erielle

erielle


Liczba postów : 170
Dołączył : 11/02/2019

Dum spiro, spero Empty
PisanieTemat: Dum spiro, spero   Dum spiro, spero EmptySob Mar 09, 2019 4:12 pm

Dum spiro, spero CNxI9h6
Motyw: Tokyo Ghoul √A - Unravel (Acoustic)

Co wam się przytrafiło?
Rozprzestrzenia się Nicość, Zniszczenie i Ciemność. Rośnie i rośnie, z każdym dniem staje się większe, jeśli o Nicości można w ogóle powiedzieć, że się powiększa.
Jak to wygląda?
Czy widzisz tamten las, w dole? Korony tych drzew są zielone, natomiast listowie tych, które rosną dalej, zatraciło jakby wszelką barwę, jest szare. A jeszcze trochę dalej wydaje się w osobliwy sposób rozrzedzone, mgliste, a ściślej mówiąc, po prostu coraz bardziej nierzeczywiste. A dalej nie ma już nic, absolutnie nic. Nie jest to miejsce ogołocone, nie jest to ciemność, nie jest to też jasność, jest to coś nieznośnego dla oczu, sprawiającego wrażenie, że człowiek oślepł. Bo żadne oko nie może wytrzymać patrzenia w zupełną Nicość.
Czy bardzo to boli?
Nie. Nic się nie czuje. Tylko coś tracisz. I to z każdym dniem więcej, jak już cię dopadnie. Niedługo w ogóle przestaniemy istnieć. Niedługo w ogóle przestanie istnieć cokolwiek.
Dlaczego?
Bo nikt już nie pragnie posuwać się naprzód. Przestaliśmy pragnąć czegokolwiek. Przestaliśmy marzyć. Przestaliśmy podążać ku szczęściu. Zatraciliśmy w sobie dziecko, przed którym świat stoi otworem. Bo gdy jego obraz zniknie w Tobie, to wraz z nim zniknie świat wyobraźni, marzeń i głębokich pragnień. A gdy do tego dopuścisz, ogarnie Cię Nicość.
Czym jest Nicość?
Jest Brakiem Pragnień, Brakiem Marzeń. Zniekształceniem, które stworzyliśmy my sami. Kiedy wpada się w Nicość, to ta Nicość już do nas przylega. Jest jak zaraźliwa choroba, przez którą ludzie ślepną, tak że nie potrafią już odróżnić pozoru od rzeczywistości. Jest Wypaczeniem, które niszczy nasze Źródło Życia.
Czy da się coś z tym zrobić?
*śmiech* Musisz po prostu zacząć marzyć. A nie ma nic trudniejszego. Ze wszystkich dróg ta jest najniebezpieczniejsza.

~ * ~

Obudziłeś się, wstyd to przyznać, z krzykiem. Oblany zimnym potem, w swoim niewielkim, wynajmowanym mieszkaniu w mieście Eterna. Zegarek z elektronicznym wyświetlaczem wskazywał 6:33 nad ranem, swym czerwonym światłem odcinając się od szarości pomieszczenia niczym nożem.
Znów śniłeś ten sen. Znów śniłeś sen, którego nie chciałeś pamiętać, a do którego pamiętania się zmuszałeś. Bo nie mogłeś zapomnieć. Bo jeśli ty zapomnisz - nie pozostanie już nic z Josha jakiego znałeś. Bo czy ktokolwiek jeszcze przejmował się tym, że z dnia na dzień rozpłynął się w powietrzu? Czy ktokolwiek zaszczycił wspomnieniem czy myślą wspaniałego chłopaka i cudowną dziewczynę, przed którymi leżała tak wspaniała przyszłość, przerwana przez tę jedną, straszliwą decyzję?
Wciąż śniłeś ten sen. Wciąż czułeś się winny. Nawet jeśli ktoś mógłby powiedzieć, że przecież nikogo nie zmusiłeś do pójścia tam z tobą, że podjęliście tę tragiczną w skutkach decyzję razem, że nic nie mogłeś zrobić - to wewnętrzne poczucie pozostawało. Być może dlatego, że to ty byłeś jedynym ocalałym z tamtych wydarzeń... Jednak czy w takiej sytuacji można było w ogóle mówić o ocaleniu? Tamtego dnia każde z was zginęło na różny sposób i niczyje słowa nie mogłyby sprawić, żebyś czuł inaczej.
Tym bardziej, że nie było nikogo, kto mógłby to zrobić. Byłeś sam. Zamknąłeś się w tej samotności i pozwoliłeś sobie w niej trwać przez ponad rok.
Co zmieniło się wczorajszego wieczoru, gdy jak codziennie odwiedziłeś Rosę w małym szpitaliku na obrzeżach miasta? Czy zmieniło się cokolwiek, co wyrwało cię z apatii, w jakiej pogrążałeś się przez ostatnie ponad czterysta dni? Mogłoby się wydawać, że nie zmieniło się nic. A może właśnie zmieniło się wszystko. Słońce powoli wstawało za oknem twojego pokoju; rodził się nowy dzień, który miał stanowić całkowicie nowy początek. Żeby coś zmienić, nie mogłeś dłużej pozostać w miejscu, w którym skryłeś się na tyle czasu. Musiałeś po raz kolejny wyruszyć w drogę. Musiałeś po raz kolejny zaufać.
Zebrać rzeczy i oszczędności. Odnaleźć w zapomnianym kącie szafki swój stary Pokedex i Pokeballe. Zapełnić, jak najszybciej się dało, przynajmniej jeden z nich. W tej wędrówce nie mogłeś być przecież całkiem sam. Trzeba było zacząć jeszcze raz, z nowym towarzyszem, którego mogłeś obdarzyć swoim poprzednim słodko-gorzkim doświadczeniem trenera. Przychodziło ci do głowy z pewnością kilka rozwiązań, najtrudniej było jednak się zdecydować.
Opuścić mieszkanie. Opuścić Eternę. Pozostawić Rosę, przynajmniej na razie.


Dopóki oddycham, nie tracę nadziei.
@Chmurek
Powrót do góry Go down
Chmurek

Chmurek


Liczba postów : 1058
Dołączył : 27/02/2019

Dum spiro, spero Empty
PisanieTemat: Re: Dum spiro, spero   Dum spiro, spero EmptyNie Mar 10, 2019 10:02 am

Z parującą, czarną kawą w ręce, po raz kolejny przeglądam zawartość plecaka. Chcę być pewny, że spakowałem wszystko, czego będę potrzebował w podróży. Pokedex, któremu być może przydałaby się aktualizacja, sześć pustych pokeballi. Ubrania, podstawowe środki czystości. Musiałbym zabrać choć trochę jedzenia na wypadek, gdybym musiał nocować poza miastem i nie miał dostępu do sklepu czy restauracji. Zapisuję w myślach, żeby przed podróżą odwiedzić spożywczy. Portfel z resztką zaoszczędzonych pieniędzy i wspomnienia. Przez moment żałuję, że nie kupiłem nowego plecaka.
Rozglądam się mieszkaniu szukając śladów samego siebie. Nie było tutaj niczego, co by mnie określało. Zdjęć, pamiątek, ozdób. Nie chciałem się przywiązywać albo raczej chciałem uciec od tego kim byłem. Podejrzewam, że prędko tutaj nie wrócę. Czynsz będę wysyłał w podróży, abym nie stracił tego małego kąta, do którego mógłbym wrócić. Wzdycham, odkładając kubek na stolik i wyjmując z plecaka puste, lekko zakurzone, czerwono-białe kulki.
Jedna za drugą przypinam je do paska spodni. Poza ostatnią. Wpatruję się w nią pustym wzrokiem, walcząc z obrazami, które usilnie starają się mnie zalać. Wspomnienia pokemonów, które straciłem. Które oddały życie, żebym zdołał uciec. A ja odwdzięczyłem im się tchórzostwem. Zaszyłem się tutaj, wypierając wszystko co się wydarzyło, co przeżyłem ... co przeżyliśmy. Zbiera mi się płacz. Gardzę sobą jeszcze bardziej. Mam 26 lat, a płaczę jak dziecko. Co mnie w ogóle naszło? Na co się porywam? Przecież nawet nie wiem, gdzie szukać wejścia do tamtego świata. Nie mam wskazówek, jestem sam. Nie mam nawet pokemona, a to od siły pokemonów zależeć będzie czy uda mi się cokolwiek zdziałać.
Czuję jak opuszczają mnie siły. Jak początkowy zapał znika zupełnie. Siadam na łóżku i opadam w miękką pościel. Co ja sobie myślałem. Skąd ten głupi pomysł. Przecież nie mam planu .... niczego. Co mnie naszło? Skąd ta potrzeba, by wreszcie wyjść z ukrycia i zrobić to co powinien zrobić rok temu. Skąd ta nagła wola walki? I wtedy to czuję. To dziwne, ciepłe uczucie i ten głos w mojej głowie.
"Dopóki oddycham, nie tracę nadziei".
Wstaję, strząsając z siebie koszmary nocne, wątpliwości i odpycham rozczulanie się nad sobą. Już wiem co zmieniło się wczorajszego wieczora - przypomniałem sobie, że nie jestem sam. Że nadal mam przyjaciół, którzy na mnie czekali i to oni mnie potrzebowali. Beze mnie nie są w stanie się wydostać. A ja nie jestem w stanie być bez nich. Dopijam kawę, myję kubek i układam w głowie plan, pełen nowej nadziei w sercu.
Pierwszy pokemon. Najprościej byłoby wybrać się do Rowana, ale to byłaby daleka wyprawa, a nie wiem jak daleko zaszedłbym bez pokemona do ochrony. Odpada, ale zostaje jako plan awaryjny. Mógłbym spróbować złapać dzikiego pokemona w Eterna Forest, ale bez walki może być ciężko. Gdybym chociaż miał lepsze poke kulki. Także ten pomysł też jest średni. Być może Gardenia pożyczyłaby mi którego pokemona z sali, jednak nie jestem pewien czy by mnie słuchały. Co innego mi pozostało? Mógłbym spróbować u Joy. Do Centrum Pokemon czasem znoszone są ranne dzikie pokemony, które potem albo wracają na wolność albo dołączają do trenerów, którzy ich przynieśli. Warto spróbować!
Podnoszę plecak i zarzucając go na plecy, omiatam wzrokiem po raz ostatni moje mieszkanie. Na jakiś czas pozostanie puste,  ale kiedy wrócę ... być może będę mógł postawić jakieś zdjęcie na komodzie, kwiaty na stoliku, dodać dodatkowy talerz do zastawy. Postanawiam, że choć cel mojej podróży  jest wyraźny i jasny, będę zmierzał tam małymi kroczkami - z dnia na dzień. Krok pierwszy Centrum Pokemon i pierwszy pokemon - starter. Najważniejszy członek teamu. To wokół niego formułuje się reszta zespołu.
Delikatnie zamykam za sobą drzwi, kierując swe kroki ku lecznicy. Po nosem nucę sobie piosenkę, a w głowie powtarzam niczym motto "dopóki oddycham, nie tracę nadziei".
Powrót do góry Go down
erielle

erielle


Liczba postów : 170
Dołączył : 11/02/2019

Dum spiro, spero Empty
PisanieTemat: Re: Dum spiro, spero   Dum spiro, spero EmptySro Mar 20, 2019 5:06 pm


Drzwi zamknęły się za tobą z delikatnym, charakterystycznym skrzypnięciem, do którego zdążyłeś już przywyknąć. Teraz dźwięk ten brzmiał niczym pożegnanie, jedyne, które miałeś otrzymać, bo przecież nie było nikogo, kto mógłby przytulić cię albo życzyć powodzenia. Skrzypnięcie to brzmiało więc jak ciche i nieśmiałe "do widzenia", odprowadzające cię swym echem roznoszącym się po wąskiej klatce schodowej.
Stary lecak zsuwał ci się nieco z ramienia, gdy stawiałeś kroki do rytmu nuconej przez siebie melodii. Miałeś do przejścia trochę uliczek, ale, pogrążony w myślach, ledwie zwracałeś uwagę na mijane budynki. Tylko na chwilę wyrwało cię z nich nieduże stworzenie, które z sykiem wyskoczyło ci pod nogi, nastroszyło się, po czym pobiegło dalej. Wszystko jednak wydarzyło się zbyt szybko, żebyś mógł dostrzec, jaki to był Pokemon.
Wkrótce wyłoniłeś się z jednej z bocznych uliczek, by dostrzec przed sobą charakterystyczny budynek z czerwonym dachem, którego okna świeciły się jasno białym, zimnym światłem. Zwykle takie światło kojarzyło się ze szpitalami, ale gdy tylko wszedłeś do Centrum, uderzyła cię ta charakterystyczna atmosfera, która takim miejscom towarzyszyła. Nie zaglądałeś tu od ponad roku, ale mogłeś się czuć, jakby to było wczoraj, gdy w trakcie podróży odwiedzałeś takie miejsca, a siostra Joy witała cię zawsze z tym samym miłym uśmiechem na ustach.
Szeroka, drewniana lada na wprost od wejścia, czerwone, wygodne kanapy po obu stronach hali wejściowej i barwne obrazki na ścianach - wnętrze Centrum wyglądało tak samo jak zawsze. O tej porze kręciło się tu niewiele osób; były dopiero okolice dziesiątej rano, więc przebywający tu trenerzy zapewne jeszcze spali, a nowi zwykli pojawiać się dopiero wieczorem. Centrum w Eternie, jak każde inne zresztą, dawało podrózującym możliwość noclegu i posiłku. Wspierało trenerów, oferowało możliwość darmowego leczenia podopiecznych, a także zapewniało pomoc Pokemonom dzikim, które zostały ranne albo na coś chorowały. Na tę ostatnią okoliczność liczyłeś, stawiając się tutaj.
- Dzień dobry, witam w Centrum Pokemonów w Eternie! - przywitała cię radośnie różowowłosa kobieta za ladą. Wyglądała na nieco zmęczoną, jej oczy jednak uśmiechały się do ciebie. - W czym mogę pomóc?
Powrót do góry Go down
Chmurek

Chmurek


Liczba postów : 1058
Dołączył : 27/02/2019

Dum spiro, spero Empty
PisanieTemat: Re: Dum spiro, spero   Dum spiro, spero EmptySro Mar 20, 2019 7:31 pm

Centrum pokemon zawsze miało dla mnie kojącą atmosferę. Trenerzy mogli tutaj odpocząć, pokemony podawano leczniczym zabiegom. Z przyjemnością odwiedzałem centra w czasie swojej ostatniej podróży. Mogłem tutaj wymienić się wiadomościami z innymi trenerami, poćwiczyć z pokemonami albo po prostu zjeść coś smacznego - szczególnie, kiedy trafiło się do lecznicy po dwóch tygodniach podróży przez las i jedzenie codziennie puszki z fasolą i ryż.
W tym centrum nie byłem od ponad roku. Nic się tutaj jednak nie zmieniło. Te same obrazy, te same kanapy, ta sama uśmiechnięta Siostra Joy. Podświadomie cieszę się, że w centrum przebywa niewiele ludzi. Z jakiegoś powodu czuję wstyd, że przychodzę tutaj z taką prośbą. Było to nieco kompromitujące. Jeszcze niedawno pomysł wydawał się idealne, ale teraz, gdy już tutaj byłem i widzę uśmiechniętą twarz Joy, moja pewność siebie gdzie wyparowuje. Przełykając strach,  podchodzę do lady.
- Dzień dobry, Siostro - witam się uprzejmie, nie siląc się na sztuczne uśmiechy. - Przychodzę tutaj w dość nietypowej sprawie. Otóż ... - nie wiem jak zacząć. Nie chce ujawniać zbyt wielu informacji, ale martwię się też, że jeśli nie będę dostatecznie szczery, Siostra Joy nie potraktuje mojej prośby poważnie. - Chcialem Siostrę prosić o przysługę. Właśnie zdecydowałem się na podróż trenerską, na prawdziwą przygodę. Niestety nie mam pokemona, którego mógłbym ze sobą złapać, a podróż do Profesora Rowana byłaby zbyt niebezpieczna. Podobnie jak próba złapania pokemona własnymi rękoma.
Rozglądam się, czy nikt nie podsłuchuje, po czym kontynuuję.
- Pomyślałem sobie, że być może Siostra będzie mi w stanie pomóc w kwestii startera. Często leczy Siostra ranne dzikie pokemony albo te porzucone przez trenera. Czy jakiś pokemon potrzebowałby trenera, z którym mógłby przeżyć kilka wspaniałych przygód? - patrzę na Joy wielkimi, proszącymi oczyma. Zdaję sobie sprawę, że proszę o wiele, ale Centrum Pokemon jest moją jedyną szansą. Na myśl o tym, że miałbym biegać po lesie Eterna, modląc się, by nie napadł mnie jakiś zbyt silny, dziki pokemon, dostaję gęsiej skórki.
- Proszę mi pomóc - uśmiecham się smutno.
Powrót do góry Go down
erielle

erielle


Liczba postów : 170
Dołączył : 11/02/2019

Dum spiro, spero Empty
PisanieTemat: Re: Dum spiro, spero   Dum spiro, spero EmptySro Mar 27, 2019 3:04 am

Kobiecie z ust nie schodził uśmiech i chociaż ktoś mógłby nazwać go wyuczonym, to przecież raczej był to zawsze uśmiech pełen zrozumienia, radości, współczucia i empatii. Nawet gdy przedstawiałeś jej tę sprawę, wygięcie ust nie umniejszało się, a jedynie nabierało innej, nieco smutniejszej, barwy. Wyglądało na to, że przejęła się twoją sytuacją, gdyż gdy skończyłeś mówić, zagryzła wargę, po czym uniosła dłoń do ust.
- Och, ojej, to rzeczywiście trudna sytuacja - przyznała, spoglądając na ciebie wielkimi, różowymi oczami. - Oczywiście doskonale rozumiem wszystko... Podróżowanie pieszo jest wciąż tak samo niebezpieczne, szczególnie, że, jak się wydaje, ostatnio pojawia się coraz więcej dzikich Pokemonów, broniących swoich terytoriów...
Pokręciła głową i rzuciła okiem na panel znajdujący się za jej plecami, na którym umieszczony był ciąg lampeczek. Na ten moment żadna z nich się nie paliła. Podobno były połączone ze szpitalnymi salami, zapalając się, kiedy coś działo się z którymś pacjentem. Technologia potrafiła naprawdę zaskakiwać.
- Obawiam się jednak, że nie mogę tak po prostu podarować ci Pokemona. Po pierwsze dlatego, że nie mam takiego prawa. Placówki Centrów nie są do tego w żaden sposób upoważnione i oficjalne przekazywanie Pokemonów może się odbywać wyłącznie poprzez laboratorium profesora Rowana... Nieoficjalnie zresztą też mam związane ręce, bo jedyne Pokemony, jakie na ten moment znajdują się pod moją opieką, należą do dwóch trenerów...
Westchnęła przeciągle, opierając policzek na dłoni i przechylając lekko głowę.
- Kiedyś wszystko było o wiele łatwiejsze, bez tej całej biurokracji i...
Jej słowa zostały jednak przerwane przez gwałtowny hałas, dobiegający z części budynku, znajdującej się po twojej prawej stronie. Brzmiało to tak, jakby jakieś rzeczy, zarówno małe, jak i większe, zostały niespodziewanie zrzucone na podłogę, po której się potoczyły. Siostra Joy zamarła, a potem westchnęła przeciągle i wyszła prędko zza kontuaru, prędkim krokiem mijając cię i kierując w stronę drzwi, prowadzących do epicentrum hałasu.
- To już trzeci raz w tym tygodniu... - Zatrzymała się na chwilę, żeby ci to powiedzieć. - Przepraszam, ale czy mogę cię poprosić o pomoc?
Powrót do góry Go down
Chmurek

Chmurek


Liczba postów : 1058
Dołączył : 27/02/2019

Dum spiro, spero Empty
PisanieTemat: Re: Dum spiro, spero   Dum spiro, spero EmptySro Mar 27, 2019 6:22 pm

Z każdym słowem płynącym z uśmiechniętych warg Siostry Joy, czuję jak uchodzi ze mnie powietrze. Powoli, jednostajnie, widzę jak mój wielki plan sypie się niczym zamek z pisaku. Mimo to patrzę w jej oczy, nie zmieniając wyrazu twarzy i wysłuchując każdego, kłującego me serce słowa.
Zwracam szczególną uwagę na fragment, w którym mówi, że ostatnimi czasy pojawia się coraz więcej dzikich pokemonów. Teoretycznie było w tym nic dziwnego, ot rozmnażają się, bo mają ku temu warunki. Niemniej wbrew pozorom na ścieżkach ciężko było znaleźć pokemony, bo ukrywały się przed wzrokiem ludzi. Czyżby coś się zmieniło? Coś je pobudza to większej aktywności i być może agresji? W takim wypadku, rzeczywiście opuszczenie miasta bez pokemona przy boku wydaje się po prostu głupim pomysłem.
Kiedy wreszcie oznajmia, że pomimo szczerych chęci, nie będzie w stanie podarować mi pokemona, czuję jakby wymierzyła mi policzek. Na tym opierał się cały mój plan. Teraz nie wyobrażam sobie, abym miał wyjść z miasta i polować na pokemona, kiedy cała ich grupa może mnie zaskoczyć i nie ukrywajmy. skrzywdzić. Choć odczuwam głębokie rozgoryczenie, nie pokazuję tego. Joy nie mówi tego złośliwie. Takie są przepisy, a ona nie może ich złamać. Dlaczego Rowan nie mógł sobie postawić laboratorium w Eternie. Wprawdzie nie ma tutaj oceanu, ale … mamy las! Lasy są piękniejsze niż oceany. Kogo ja oszukuję. Oba te miejsca są fantastyczne.
Wzdrygam się na dźwięk, który brzmi jakby coś głośno spadło z wysoka. Nie brzmi to dobrze, ale Joy nie wydaje się szczególnie przejmować. Wygląda na bardziej znudzoną niż zdenerwowaną. Czyżby przywykła?
- Oczywiście – odpowiadam szybko, niemal bez zastanowienia. - Proszę wybaczyć mi śmiałość, ale nie wydaje się Siostra zdziwiona tym hukiem. Czy podejrzewa Siostra co się stało? – dopytuję, nie odstępując jej na krok.
Powrót do góry Go down
erielle

erielle


Liczba postów : 170
Dołączył : 11/02/2019

Dum spiro, spero Empty
PisanieTemat: Re: Dum spiro, spero   Dum spiro, spero EmptyWto Kwi 02, 2019 3:18 am

Trzask energicznie otwieranych przez nią drzwi poprzedził odpowiedź, jakiej ci udzieliła.
- Mamy tu przypadek... - Zatrzymała się na ułamek sekundy, jakby szukała odpowiedniego słowa, a potem ruszyła dalej wąskim, jasnym korytarzem, oświetlonym płaskimi lampami oblewającymi przestrzeń jasnym światłem. - Tak, chyba powinnam to nazwać Pokemonowym gangiem...
Westchnęła, gdy mijaliście szereg białych drzwi oznaczonych kolejnymi numerkami. Korytarz stanowił średniej długości, niewiele zmieniający się jasny widok, zakończony podwójnymi drzwiami, przypominającymi te prowadzące do kuchni. I faktycznie to skojarzenie okazało się być bliskie, gdyż sala za nimi była stołówką o dość klasycznym wyglądzie. Rząd podobnych, drewnianych stolików i krzeseł, z których ani jedno nie było zajęte, wyznaczał środek sali o przyjemnych dla oka ścianach w kolorze ecru. Wy jednak ruszyliście jeszcze dalej, kierując się do bocznych drzwi.
- Ze względu na coraz częstsze opady kwaśnych deszczy zbiory są o wiele procent mniejsze w porównaniu do ostatnich kilkunastu lat... - wyjaśniła po chwili, wyciągając z fartuszka pęk kluczy i przeglądając je. - W związku z tym Pokemonom coraz trudniej zdobyć pożywienie, nawet tym w miastach, które bardzo często żywiły się po prostu resztkami, gdyż nawet tych jest mniej. - Przerwała na chwilę, spoglądając w twoją stronę. - Już jakiś czas temu Pokemony próbowały dostać się do naszej spiżarni, ale cóż, dopiero, gdy pojawił się nasz książę, te "napady" stały się tak śmiałe.
Z jakiegoś powodu kącik jej ust zadrżał, gdy wspomniała owego księcia, kimkolwiek był.
- No gdzie ten klucz...
Przerwał jej niespodziewany krzyk żywego stworzenia, dobiegający ze środka.
Siostra sekundę później otwierała już drzwi, a waszym oczom ukazał się chaos rozsypanych pojemników i pudełek, puszek i kawałków karmy, które wszystkie wcześniej musiały znajdować się, zapewne skrzętnie poukładane, na półkach równiutko ustawionych regałów lub w skrzyniach pod ścianami. Pomieszczenie było niewielkie i chłodne, nieco zacienione, przez co w oczy od razu rzucał się bałagan, wypchnięta, nieco pogięta, przewrócona na ziemię kratka od wylotu wentylacyjnego... oraz kilkoro sprawców całego zamieszania, którzy wpadli w popłoch, gdy tylko drzwi się otworzyły. Po raz kolejny do waszych uszu doleciał krzyk, w których więcej było zdenerwowania niż bólu. Wtedy też mogłeś dostrzec, co go wydawało - niewielkie, kocie stworzenie, częściowo przygniecione drewnianymi skrzynkami, spod których gwałtownie próbowało się wydostać, co powodowało tylko, że grzązł jeszcze bardziej. Stojąca obok ciebie siostra Joy na ten widok zareagowała bez namysłu, starając się poruszyć skrzynki, aby go uwolnić. Pokemon na ten widok zasyczał tylko.
Powrót do góry Go down
Chmurek

Chmurek


Liczba postów : 1058
Dołączył : 27/02/2019

Dum spiro, spero Empty
PisanieTemat: Re: Dum spiro, spero   Dum spiro, spero EmptyWto Kwi 02, 2019 9:48 pm

Słucham słów Joy z mieszanką zaciekawienia i przerażenia. Skupiwszy się na dorywczej pracy i spędzaniu wieczór przy łóżku Rose, byłem zupełnie odcięty od świata, który mnie otaczał. W szczególności tej jego części, która mnie bezpośrednio nie dotyczyła. Czyli tej większej. Nie miałem pojęcia, że kwaśne deszcze dały się we znaki także pokemonom. Niestety, to by tłumaczyło, dlaczego pokemony pojawiają się w coraz to większej ilości, walczą o terytorium, a właściwie to pewnie o jedzenie i są niebezpiecznie nie tylko dla siebie, ale także dla ludzi. Pokemony muszą być zdesperowane, jeżeli decydują się na kradzież jedzenia z ludzkich siedzib. W dodatku, jeśli wierzyć słowom Siostry, tworzą zorganizowane grupy przestępcze.
Zastanawiam się, skąd wzięły się tak spore opady kwaśnych deszczy. Musi być tego jakaś przyczyna. Powinienem chyba obejrzeć wiadomości albo zapytać kogoś o aktualną sytuację w regionie. Może Joy coś wie? Już mam ją zapytać, kiedy Joy wreszcie znajduje klucz do bocznego pomieszczenia, z którego dochodziły do nas dziwne dźwięki. Wchodzę do środka w ślad za kobietą.
Widząc bałagan jaki panuje w pokoju, współczuję w duchu osobie, której przypadnie w udziale jego sprzątanie. Obstawiłbym Joy albo Chansey. Spoglądam na gang, starając się rozpoznać pokemony. Następnie moje spojrzenie wędruje w kierunku wyrwanej kratki szybu wentylacyjnego. Już wiem jak pokemony dostały się do zamkniętego pomieszczenia. Gdyby nie ten wypadek, którego jesteśmy z Joy świadkami, pokemony wyniosłaby stąd wszystko bez wiedzy kogokolwiek. Szczęście w nieszczęściu. Dziwię się, że pokemony nie rzuciły się do ucieczki. Przyczyny mogą być dwie. Albo są wciąż w takim szoku, że nie dociera do nich, że zostały złapane albo też uwięziony pokemon kot to ich przywódca, o którym wspomniała kobieta i nie chcą go porzucić.
Kiedy uwięziony syczy na Joy, postanawiam przejąć inicjatywę, jednocześnie identyfikującą pokemona.
- Pozwól, że się tym zajmę - zwracam się do Joy, po czym unoszę ręce ponad głowę i zwracam się bezpośrednio do pokemona w pułapce. - Nazywam się Noah i mieszkam w Eternie już jakiś czas - zaczytam, przypominając sobie, że ludzie o wiele bardziej nam ufają, jeżeli coś o nas wiedzą. Nie wiem czy działa to też na pokemony, ale uważam, że warto spróbować. - Przybyłem do centrum prosić Siostrę Joy o pomoc w jednej osobistej sprawie i usłyszeliśmy hałas. Przyszliśmy sprawdzić, czy nikomu nic się nie stało. To wszystko. Nie chcemy kłopotów, wy pewnie też. Pozwól proszę, że ci pomogę i cie uwolnię. - mówię najszczerzej jak potrafię. - Obiecuję, że nie będę próbował żadnych sztuczek. Zdejmę z ciebie te pudła i będziesz wolny. Prawda, Siostro? - pytam, chcąc, aby przytaknęła.
Żeby wyjść z tej sytuacji bez głębokich ran cięty od kocich pazurów, a może reszty zgrai, lepiej zachować się dyplomatycznie. Nic nie zyskamy na agresji, a nie ukrywam, że nie chciałbym skończyć jako pacjent Joy. Stawiam na szczerość i zaufanie. Zawsze stawiałem.
Powrót do góry Go down
erielle

erielle


Liczba postów : 170
Dołączył : 11/02/2019

Dum spiro, spero Empty
PisanieTemat: Re: Dum spiro, spero   Dum spiro, spero EmptyPią Kwi 05, 2019 5:28 pm

Gdy tylko zbliżyliście się do niego, Glameow przestał się szarpać i zamarł, wbijając w was swoje chłodne, niebieskie spojrzenie. Jedynie końcówka jego ogona poruszała się delikatnie z boku na bok, gdy leżał wciąż przyciśnięty stosem pojemników. Pozostałe Pokemony znajdujące się w pomieszczeniu, wśród których rozpoznałeś Bidoofa, Shinxa i Stunky'ego, próbowały za to natychmiastowo rzucić się do ucieczki, ale na krótkie, ostre syknięcie szarego kota zatrzymały się przy kratce, spoglądając w waszą stronę, wciąż gotowe do zerwania się lub walki, gdybyście tylko zagrozili im lub... cóż, ich przywódcy.
Siostra na twoją prośbę cofnęła się, a ty jedyny stałeś się celem tego dumnego spojrzenia. Energetyzującego, ale jednocześnie zimnego jak lód. Zadziornego, ale jednocześnie żądającego posłuchu. Mogłeś być pewien, że słucha cię tak uważnie jak nikt. Słucha i obserwuje. Nie tyle samych słów, co tonu twojego głosu i gestów. Nie zwrócił nawet uwagi na to, że Joy przytaknęła cicho twoim słowom. A przecież musieli się spotkać już wcześniej.
Przez kilka długich sekund, gdy skończyłeś mówić, w pomieszczeniu słyszałeś wyłącznie własny oddech i bicie serca.
Glameow obserwował cię, nawet nie mrugając, przez cały ten czas, gdy ściągałeś z niego te pudełka. Potem wyprostował się powoli, a jego sierść nastroszyła się i wygładziła. Krótkie warknięcie, które wydobyło się z jego gardła, sprawiło, że trzy Pokemony stojące przy kratce poruszyły się prędko, wydostając na zewnątrz.
- Wiem, że wszyscy jesteście głodni, ale kradzież to nie jest rozwiązanie - usłyszałeś niespodziewanie cichy głos Joy, która podeszła bliżej. Glameow przeniósł na nią spojrzenie, ale nie cofnął się, nawet gdy ukucnęła tuż przy nim, uśmiechając się ciepło. - Szczególnie, że może to się skończyć jak dzisiaj.
Poke kot cofnął się odrobinę, dzięki czemu zauważyłeś, że utyka. Musiał zdawać sobie sprawę, że w takim stanie nie uda mu się uciec, ale mimo wszystko nakazał to zrobić swoim towarzyszom.
- Wiesz, że będę musiała to zgłosić - Glameow w odpowiedzi syknął. - Dzisiejsze straty są zbyt duże. Ale zanim zgłosimy to oficer Jenny, zajmę się tobą. - Wyciągnęła ręce, chcąc go unieść, ale on zawarczał gardłowo. - Książę. - Jej głos, mimo swej naturalnej słodyczy, zabrzmiał teraz o wiele bardziej stanowczo.
Kot opuścił uszy, a potem spojrzał na ciebie, jak gdyby oczekiwał od ciebie jakiegoś działania.
Powrót do góry Go down
Chmurek

Chmurek


Liczba postów : 1058
Dołączył : 27/02/2019

Dum spiro, spero Empty
PisanieTemat: Re: Dum spiro, spero   Dum spiro, spero EmptySob Kwi 06, 2019 9:24 am

Patrzę w piękne, niebieskie i dumne oczy pokemona, zakochując się w nich. Nie wiem co w nich dostrzegam, ale wiem, że muszę działać. Przecież obiecałem Glameow, że jeśli da sobie pomóc, nic złego mu się nie stanie.
- Biorę na siebie całą odpowiedzialność - rzucam, nim zdążę to przemyśleć. Zupełnie jakby ktoś inny mówił moimi ustami i wkładał myśli do głowy. Chciałem zapewnić Joy, że zapłacę za szkody, ale wiedziałem, że mnie na to nie stać. Będę musiał wynagrodzić jej to inaczej. - Odpracuję szkody i posprzątam tutaj - oferuję, patrząc poważnie na Joy. Chcę, aby dostrzegła we mnie determinację. Nie pozwolę skrzywdzić pokemona, nie ważne co. Owszem kradzież jest zła, ale jeżeli przymiera się głodem, łatwo popełnić błąd. A ludziom z pełnymi brzuchami, łatwo przychodzi ocenianie. - Glameow czy jeśli Siostra Joy obieca, że nie zgłosi tego Oficer Jenny, pozwolisz się zbadać? Twoja łapka wygląda jakby cię bolała - zwracam się do pokemona. Wie, że nie ucieknie, a wizja wydostania się stąd, w dodatku z darmowym leczeniem, powinna wydać mu się na tyle atrakcyjna, żeby sobie na nią pozwolić.
- Obiecałem, że jeśli mi zaufasz, wyjdziesz stąd wolny podobnie jak twoi towarzysze. Powinieneś wiedzieć, że ja nigdy nie rzucam słów na wiatr. Można zarzucić mi naprawdę wiele, ale nigdy nie łamię raz danego słowa - zapewniam, myśląc o swoich przyjaciołach. O Rose i jej bezwładnej dłoni. O Joshu i jego spojrzeniu, kiedy podmuch nas rozdzielił. - Twoi towarzysze są już bezpieczni. Nie zostaną ukarani, choć postąpili źle. Pozwól teraz, abym ja przyjął twoją karę - proszę, po czym wyciągam w jego stronę rękę. - Dopóki oddychasz, nie trać nadziei - dodaję, uśmiechając się smutno.
Z niecierpliwością czekam na reakcję Glameow oraz Joy. Od nich obydwojga zależy jak dalej potoczy się ta sytuacja. Oddałem całą władzę w ich ręce. Wiem, że nie powinienem, ale intuicja podpowiadała mi, że to właściwie obrana ścieżka. Że Josh też by tak podstąpił. Tęsknię za nim.
Powrót do góry Go down
erielle

erielle


Liczba postów : 170
Dołączył : 11/02/2019

Dum spiro, spero Empty
PisanieTemat: Re: Dum spiro, spero   Dum spiro, spero EmptyPią Kwi 12, 2019 4:54 pm

Czy kiedykolwiek słyszałeś taką ciszę jak ta, która zapadła po twoich słowach? Ciszę nie przerażającą, ale taką, której jedyną barwę stanowiło chłodne i dumne spojrzenie Pokemona, nieodrywającego od ciebie wzroku. Nie znajdowałeś w tym dźwięku, w tym milczeniu nic poza oczekiwaniem i oceną. Czy się stresowałeś? Czy odczuwałeś niepokój i chęć ucieczki, a może spokojnie odpowiadałeś na to spojrzenie?
Od tego wszystkiego zależało, jaka będzie decyzja Glameowa... To wszystko spowodowało, że po paru chwilach, które zdawały się ciągnąć niczym wieczność, kot zbliżył się ponownie i przeniósł spojrzenie z ciebie na Joy, kiwając lekko łebkiem, jak gdyby wydawał przyzwolenie. Coś musiał znaleźć w twoim spojrzeniu, w twoim głosie i słowach, że on, dumny książę swych dzielnic, postanowił ci zaufać.
Siostra Joy delikatnie i fachowo podniosła go, a potem spojrzała na ciebie. W kącikach jej ust czaił się ciepły uśmiech, gdy wyciągnęła do ciebie jedną z dłoni, żeby pogłaskać cię po policzku.
- I tak muszę to zgłosić - powiedziała cicho. Glameow poruszył się niespokojnie, ale ona szybko kontynuowała: - Ale porozmawiam z Jenny, być może uda się to rozwiązać nieoficjalnie. To dobra kobieta.
Gestem wskazała ci, abyście wyszli ze spiżarni. Tym razem nie zamknęła drzwi na klucz, zapewne dlatego, że i tak nie miało to większego sensu. Poprosiła cię, żebyś poszedł za nią, a potem kazała zaczekać w głównej hali, gdy sama zniknęła z Pokemonem w części budynku, gdzie znajdowały się sale chorych. Glameow obserwował cię przez cały ten czas i trudno było zapomnieć o tym chłodnym spojrzeniu, nawet gdy już zniknęło za drzwiami.
Zawiasy zaskrzypiały po raz kolejny jakieś trzydzieści minut później, gdy Joy powitała cię kolejnym ciepłym uśmiechem. Przez chwilę przytrzymywała drzwi, a dlaczego tak zrobiła, dowiedziałeś się po chwili, gdy wyszła zza lady, a obok jej nogi pojawił się szary Pokemon. Jedna z jego tylnych łap była obandażowana, ale gdy siadał, machnąwszy raz ogonem i spoglądając na ciebie, nie widziałeś na jego pyszczku ani śladu bólu.
- Z łapką będzie wszystko w porządku, nasz książę powinien po prostu trochę odpocząć - powiedziała, splatając palce obu dłoni. - Odbyłam też rozmowę z oficer Jenny i chyba udało nam się znaleźć rozwiązanie tej całej sytuacji. Rozmawiałam z Glameowem i doszliśmy w tym do porozumienia.
Uśmiechnęła się, spoglądając w kierunku Pokemona, a potem wracając spojrzeniem do ciebie.
- Jeśli przyjmiemy, że Glameow nie będzie dzikim Pokemonem, a jego trener zobowiąże się pomóc w odpracowaniu szkód, nie zostaną z tego wyciągnięte żadne dalsze konsekwencje - dodała po chwili i pochyliła się lekko w twoją stronę. - Mówiłeś, że potrzebujesz towarzysza na rozpoczynającą się wędrówkę, prawda?
Powrót do góry Go down
Chmurek

Chmurek


Liczba postów : 1058
Dołączył : 27/02/2019

Dum spiro, spero Empty
PisanieTemat: Re: Dum spiro, spero   Dum spiro, spero EmptySob Kwi 13, 2019 11:24 am

Klękam przed pokemon, ciesząc się, że nic mu nie jest. Cieszę się, że tak pokemon zaufał mi na tyle, aby dać się wyleczyć Joy. Kiedy patrzę w jego piękne oczy, czuję respekt, ale także przywiązanie. Coś nas połączyło. Wolno wysuwam dłoń w stronę pokemona. Chcę, aby najpierw obwąchał mi rękę, zapoznał się z moim zapachem. Kiedy to zrobi, próbuję wziąć go na ręce, uważając, aby nie dotknąć zbyt mocno jego zranionej łapki. Wolę nie ryzykować trzech kresek na wskroś twarzy.
- Oczywiście, że chciałbym zaopiekować się Glameow - odpowiadam pewnie, bez krzty wahania. Nie chodzi już tylko o to, że potrzebowałem pokemona do obrony w czasie moich poszukiwań. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, czego najbardziej brakowało mi przez ostatni rok. Szukałem przyjaciela. Osoby, a w tym wypadku pokemona, który będzie dla mnie oparciem, a ja dla niego. Z którym żadna przygoda nie będzie zbyt straszna, a kłopoty zbyt poważne. - Zaopiekuję się nim z ochotą - powtarzam, patrząc na Joy, po czym dodaję, przenoszą wzrok na pokemona. - Ale pod warunkiem, że Glameow sam tego zechce. Obiecałem mu wolność, a nie złotą klatkę.
Bycie czyimś pokemonem nie jest łatwe. Sam nigdy nie byłem, ale rozumiem, że pomimo szczerej przyjaźni jest to forma niewoli. Nie można robić tego na co ma się ochotę, ale ... któż z nas w dzisiejszych czasach prawdziwie wolny. Jeśli nie ograniczają nas ogólnie przyjęte zasady, to robi to kodeks karny.
- A co do odpracowania szkód, zrobię to niezależnie od decyzji Glameowa - dodaję. - Taka była nasza pierwotna umowa i zamierzam jej dotrzymać. Powiedź tylko od czego zacząć - uśmiecham się zakłopotany. - Znając siebie, bez wskazówek, mogę jeszcze bardziej nabałaganić. Rosa ... - sztywnieję na głos własnych myśli. Uśmiech schodzi mi z twarzy. Chyba nie jestem jeszcze gotów normalnie rozmawiać o tym co było. O dniach, kiedy we trójkę przemierzaliśmy Sinnoh, czerpiąc radość z każdego dnia. - Im wcześniej zacznę, tym wcześniej skończę - mówię z uśmiechem, który już sztucznie przyklejam sobie do twarzy.
Wtulam się delikatnie w pokemona, na wypadek, gdyby był to ostatni raz, kiedy mogę dotknąć jego puchatego futerka. Niewiarygodne, ale już się do niego przyzwyczaiłem. Ile go znam, trzy minuty?
- Jak więc będzie? - patrzę w dostojne oczy pokemona. - Chcesz wyruszyć ze mną w podróż? Prince, czyż nie tak? - głaszczę go za uszkiem, czekając na znak.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Dum spiro, spero Empty
PisanieTemat: Re: Dum spiro, spero   Dum spiro, spero Empty

Powrót do góry Go down
 
Dum spiro, spero
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
PokeKingdom :: Stare przygody-
Skocz do: