IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj

 

 The beautiful thing is to die your own death

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
Chmurek

Chmurek


Liczba postów : 1058
Dołączył : 27/02/2019

The beautiful thing is to die your own death Empty
PisanieTemat: The beautiful thing is to die your own death   The beautiful thing is to die your own death EmptySob Kwi 27, 2019 6:08 pm

The beautiful thing is to die your own death Sgf9wTT

Siedziałeś na kanapie Centrum Pokemon, patrząc na krople gęsto spływające po szybie, uniemożliwiając ci zobaczenie wyraźnie tego, co znajdowało się na zewnątrz. Padało niemal bez przerwy odkąd przybyłeś do Petalburg. Ciężkie wodne krople szybko wypełniły wszystkie zagłębienia na drogach i chodnikach, spływały rynnami z dachów i oblepiały wszystko co odważyło się wyjść ze swoich schronień. Niewielu było tych śmiałków. Nie widziałeś ani jednego dzikiego pokemona.
Siostra Joy wyrwała cię z rozmyślań, podając kubek z parującą herbatą. Zapomniałeś, że o nią poprosiłeś. Sądziłeś, że jak tylko wylądujesz od razu skierujesz swoje kroki do Lavaridge, ale ta nieskończona ulewa pokrzyżowała ci plany. Westchnąłeś, ogrzewając dłonie o kubek. Nogi rwały się do podróży, w głowie miałeś mętlik, który nie wyjaśni się, aż znajdziesz wszystkie odpowiedzi. W czasie lotu zastanawiałeś się, czy ta podróż nie ma jednego celu - zamknięcia. Chciałeś znaleźć zakończenie swojej historii i móc wreszcie zacząć żyć bez przeszłości trzymającej cię mocno za ramiona.
Na kanapę wskoczył pokemon, który wskoczył na oparcie i przykleił nos do szyby. Pierwszy raz widziałeś takiego stworka. Przypominał skrzyżowanie pandy z królikiem. Był kremowy z  czerwonymi plamkami. Jedna, znajdująca się na  jego czole była szczególnie urocza i miała kształt gwiazdki. Kręcił głową, jeżdżąc twarzą po szkle. Zdawało się, że czegoś wypatruje. Przyglądałeś mu się chwilę ze zdziwieniem. Nie zauważyłeś go wcześniej w Centrum.
- Spinda, prosiłem, żebyś się nie oddalał - usłyszałeś głos, po czym męskie ręce uniosły pokemona do góry.
Przeniosłeś wzrok na ich właściciela. Przy kanapie stał średniego wzorku, czarnowłosy chłopak. Miał jasne, midodowe oczy, a cienie pod oczami świadczyły, że nie wysypiał się zbyt dobrze. Ubrany był w czarne, krótkie spodenki i kurtkę przeciwdeszczową. Na nogi wzuł trampki. Wygląd dość młodo, ale nie sądziłeś, aby miał mniej niż osiemnaście lat, Na twój widok skłonił się zakłopotany. - Bardzo przepraszam za Spindę! Nie potrafi usiedzieć na miejscu. Byliśmy w drodze do Mauville, kiedy rozpoczęła się ta ulewa i utknęliśmy tutaj - westchnął. Pokemon wyrwał się z jego objęć, wskoczył na jego głowę, odbił się od niej i ruszył slalomem przed siebie w głąb Centrum.
Chłopak złapał się za głowę. To musiało boleć. Odwrócił się, ale Spindy nie było już widać. Usłyszeliście zdziwione krzyki różnych osób, które świadczyły, że pokemon kontynuował swój niezbyt prosty bieg.
- Spinda! Zaczekaj - wrzasnął chłopak, biegnąc na oślep za pokemonem. Zaintrygowany podniosłeś się z fotela.
- Proszę nie biegać po sali! - uniosła głos Joy, wyraźnie niezadowolona z powstałego zamieszania.
Nagle wszystko ucichło równie szybko jak się zaczęło. Dostrzegłeś stojącego w oddali chłopaka. Nie trzymał Spindy. Chyba uciekła. Chłopak wyglądał jakby miał się popłakać.

@Finn
Powrót do góry Go down
Finn

Finn


Liczba postów : 12
Dołączył : 22/04/2019

The beautiful thing is to die your own death Empty
PisanieTemat: Re: The beautiful thing is to die your own death   The beautiful thing is to die your own death EmptyPon Kwi 29, 2019 7:26 am


The beautiful thing is to die your own death FEVwpiESiedząc na miękkiej kanapie w Centrum Pokemon, zawiesiwszy wzrok na nieznanych, opustoszałych przecznicach miasta, ledwie widocznych zza pokrytej kroplami szyby, zastanawiałem się, czy to, co właśnie robię, ma jakikolwiek sens. Zastanawiałem się, czy naprawdę wierzę, czy po prostu chcę wierzyć, że to, czego doświadczyłem nad jeziorem, było wizją, a nie snem. Niegdyś byłem sceptycznie nastawiony do tego typu zjawisk, wręcz śmiałem się z ludzi, którzy mówili, że doświadczyli czegoś paranormalnego, by później, za sprawą właśnie tego typu zjawiska, nie przemyślawszy tego dokładnie, zrezygnować z wygodnego, ustabilizowanego życia, na rzecz samotnej tułaczki prowadzącej donikąd. I choć wielokrotnie wmawiałem sobie, że przecież nie wyruszam w podróż tylko ze względu na zaginionego przyjaciela, ale też z chęci realizacji dziecięcego marzenia, a także zaznania przygody, to w takich chwilach jak ta, kiedy deszcz miarowo uderzał o szyby, wprawiając mnie w melancholijny nastrój, sam nie do końca w to wierzyłem.
The beautiful thing is to die your own death FEVwpiEWestchnąłem. Zbliżyłem się do okna i wypuściłem z ust powietrze, które osiadło parą na szybie. Przesunąłem po niej palcem, rysując coś, co przypominało góry. A może literę M? Co, do cholery, oznacza ten znak? Nagle z zamyślenia wyrwała mnie siostra Joy, która przyniosła mi herbatę. Prosiłem o kawę, ale nie powiedziałem o pomyłce, gdyż nie chciałem zawracać jej głowy - i tak miała dużo roboty, zresztą herbatę też lubiłem.
The beautiful thing is to die your own death FEVwpiE- Wielkie dzięki - powiedziałem i uśmiechnąłem się łagodnie. Postawiłem kubek na stoliku, by herbata zdążyła przestygnąć i spróbowałem wrócić do zajęcia, którym było bezsensowne zadręczanie się myślami i bezmyślne wpatrywanie się w rozmyte widoki za szybą. Na szczęście mi się to nie udało, gdyż nagle, obok mnie, jakby znikąd, pojawiła się mała panda, która nieomal przykleiła się do szyby, za którą najwidoczniej dostrzegła coś ciekawego. Coś, czego ja nie byłem w stanie zauważyć. - Cześć, koleżko - zwróciłem się do pokemona. - Albo koleżanko.
The beautiful thing is to die your own death FEVwpiEPrzysunąłem dłoń bliżej pokemona, gdyż coś - chyba ta jego dziecinna ciekawość - sprawiła, że poczułem doń napływ sympatii i miałem ochotę pogłaskać go po głowie. Zmieniłem zdanie i, delikatnie zbity z tropu, cofnąłem rękę, gdy niespodziewanie za moimi plecami rozległ się chłopięcy głos. Nim zdążyłem obejrzeć się i zobaczyć, do kogo należy, jego właściciel, którym okazał się młody, czarnowłosy chłopiec z podkrążonymi oczami, nachylił się nad kanapą, chwycił spindę pod pachy i przeprosił mnie za swojego pokemona. - Nic się nie stało, naprawdę. Twój spinda ani trochę mi nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, przynajmniej mam towarzystwo - powiedziałem i uśmiechnąłem się, chcąc nieco ośmielić wyraźne zakłopotanego i zmartwionego chłopca. Miałem ochotę zaproponować mu, by przysiadł się na kanapie obok mnie, lecz w tym momencie spinda wyrwał się z uścisku, wskoczył na głowę swojego trenera i odbiwszy się od niej, lekko zeskoczył na ziemię i pognał slalomem wgłąb Centrum. Natychmiast podniosłem się z fotela i, wyprzedziwszy chłopca, zacząłem biec za pokemonem, wymijając przeszkody, w postaci ludzi, kilkukrotnie rzucając w ich stronę krótkie "przepraszam!". W końcu przyda mi się na coś kariera koszykarska - przeszło mi przez myśl, gdy zgrabnie i szybko przemieszczałem się między tłumem. Ku mojemu zaskoczeniu, Spinda okazał się niezłym przeciwnikiem i w pewnym momencie straciłem go z oczu. Zakląłem pod nosem.
The beautiful thing is to die your own death FEVwpiE- W którą stronę pobiegł? - zapytałem czarnowłosego dzieciaka, który wyglądał, jakby miał się za chwilę rozpłakać. To samo pytanie powtórzyłem do ogółu ludzi, zgromadzonego wokół nas. - Daj mi jego pokeball, szybko! Postaram się go dogonić.

Powrót do góry Go down
Chmurek

Chmurek


Liczba postów : 1058
Dołączył : 27/02/2019

The beautiful thing is to die your own death Empty
PisanieTemat: Re: The beautiful thing is to die your own death   The beautiful thing is to die your own death EmptySro Maj 01, 2019 9:10 am

Staliście niemal na samym środku Centrum Pokemon rozglądając się wokoło za jakimkolwiek śladem Spindy. Wyglądało na to, że zniknął jak w kamforę. Joy patrzyła na was z lekkim rozgniewaniem jako, że nie znosiła, kiedy ktoś biega po jej królestwie. Szczególnie, jeżeli było to w ogóle wymagane.
- Wiedziałem! Wiedziałem! - chłopak zacisnął pięści, zagryzając zęby. -Spinda robi to specjalnie. Miał mi pomagać, a od początku robi same psikusy, ucieka i zawsze mam przez niego kłopoty. Kiedyś usiadł na grzbiecie Camerupta i ... - urwał, przykładając dłoń do ust. - Wybacz, nie interesuje cię to. Zawsze gadam, kiedy się denerwuję - westchnął.
Chłopak chodził z miejsca na miejsce, przyglądając się wszystkiemu. Zajrzał pod stolik, za ladę, za którą siedziała Siostra Joy, za plecy kilku trenerów grających w karty pokemon. Ty też starałeś wypatrzyć uciekiniera, ale nie mogłeś nigdzie dostrzec jego uszu albo łapki. Pokemon musiał ukryć się umyślnie. Rzeczywiście lubił psikusy. Albo ... nie lubił swojego trenera.
- Tak przy okazji - zobaczyłeś jak młody mężczyzna materializuje się wprost przed tobą. - Mam na imię Damien - wysunął do przodu dłoń z uśmiechem na ustach. - Bardzo miło mi cię poznać! Dziękuję, że mi pomagasz - dodał i już miał ponownie się rozgadać, kiedy usłyszeliście dziwny dźwięk, który dochodził z zewnątrz i przebijał się przez hałas jaki wydawał deszcz.
Wszyscy przebywający w pomieszczeniu jak na znak odwrócili się w stronę wejścia do budynku. Za szybami pojawiły się cienie. Poruszały się niczym mary senne, a z jednych wynurzały się kolejne. Szybko przypisałeś kształty - ludzie i pokemony. Wtedy szyby roztrzaskały się w drobny mak, a drobinki rozsypały się z ostrym dźwiękiem po podłodze. Kilka kryształków dotarło, aż pod twoje nogi.
Do Centrum wkroczyło czworo ludzi ubranych w dziwne, czerwone kostiumy. Na głowy zarzucone mieli kaptury, które przysłaniały ich twarze. Na piersiach rysował się czarny znak przypominający góry. Był znajomy i wiedziałeś, że go znasz. Wiedziałeś też dokładnie skąd. Sen. Wizja. Coś się obezwładniło. Widziałeś, że jeden z nich coś mówi, ale nie rozumiałeś co. Widziałeś jak za ludźmi do pomieszczenia wpada deszcz i ich pokemony - cztery krwiożercze Zubaty. Widziałeś jak jeden podchodzi do Joy i uderza ostro pięścią w blat recepcji. Poczułeś jak Damien kładzie dłoń na twoim ramieniu.
- Wszystko w porządku? Powinniśmy się ukryć - zaproponował cicho, wskazując ruchem głowy na kąt za schodami. Ukryłoby was to przez wzrokiem napastników.
- Nie oddam go wam! - sprzeciwiła się głośno Joy. - Jesteście przestępcami i zamierzam wezwać policję! - oznajmiła, co spotkało się z natychmiastową reakcją atakujących. Mężczyzna złapał ją ciasno za nadgarstek i wyprowadził zza lady. Zubaty przyszpiliły trenerów do ich kanap, grożąc atakiem, jeśli ci sięgną po Pokeballe. Trójka pozostały napastników rozproszyła się po centrum i ruszyła w tył budynku, gdzie znajdowała się część nie przeznaczona dla odwiedzających. Kiedy uchyliły się drzwi, zauważyłeś jak Spinda niezauważona wślizguje się do środka. Psiakość.
Rozejrzałeś się po jeszcze kilka minut temu sennym pomieszczeniu. Teraz wyglądało jak po przejściu tornada. Panował tutaj deszcz, wiatr i szklane odłamki. Kilka donic z kwiatami była przewrócona i stłuczona. Twój kubek leżał na blacie stolika, a zawartość wypłynęła na podłogę. Na jednej z kanap pojawiło się rozdarcie. Joy nieskutecznie wyrywała się z uścisku przy wtórze rechoty złoczyńcy. Ludzie kulili się do siebie, choć teoretycznie mieli przewagę i gdyby postawili się wszyscy ... .
Damien wyciągnął Pokeball. Spinda nie był więc jego jedynym pokemonem. Teoretycznie nikt nie zwracał na was uwagi. Przynajmniej na to wyglądało.
- Szybciej! Komandor Walter nie cierpli ociągania! - wrzasnął za swoimi towarzyszami ten, który został na straży. Przybliżył się do Joy. - Może pójdziesz z nami? Wyglądasz jakbyś była tutaj bardzo samotna - zarechotał.
Powrót do góry Go down
Finn

Finn


Liczba postów : 12
Dołączył : 22/04/2019

The beautiful thing is to die your own death Empty
PisanieTemat: Re: The beautiful thing is to die your own death   The beautiful thing is to die your own death EmptyCzw Maj 02, 2019 5:33 pm


The beautiful thing is to die your own death FEVwpiE- Stary, ochłoń trochę, uspokój się - powiedziałem z westchnięciem do poczerwieniałego ze złości chłopca i delikatnie poklepałem go po ramieniu - Nie ma sensu się teraz załamywać. Spinda to twój pokemon i musisz go akceptować takim, jakim jest. Myślę, że on nie chce ci robić na złość, po prostu ma... ma taką naturę! Wiesz, z pokemonami jest czasem jak z dziećmi. Trzeba do nich dużo cierpliwości i... w ogóle!
The beautiful thing is to die your own death FEVwpiEKiedy wypowiedziałem ostatnie zdanie, nagle do mnie dotarło, jakim musiałem być denerwującym dzieciakiem. Może moi rodzice też myśleli, że chcę im zrobić na złość i stąd wzięła się ich frustracja i niechęć wobec mnie? Może moje zrozumienie wobec niesfornego zachowania małej pandy wzięło się stąd, że zauważyłem w nim małego siebie?
The beautiful thing is to die your own death FEVwpiE- Finn - powiedziałem krótko, gdy chłopiec się przedstawił, wciąż będąc myślami w czasach dzieciństwa, kiedy to całe dnie rozmyślałem, jaki numer mogę odstawić, by rozśmieszyć całą klasę i przy okazji zdenerwować nielubianych nauczycieli. Uścisnąłem jego drobną dłoń i uśmiechnąłem się lekko. - Nie ma problemu. Trzeba sobie pomagać - wypaliłem z westchnieniem. Wiedziałem, że mimo szczerych dobrych zamiarów, tak naprawdę wcale mu nie pomogłem. Prawdę mówiąc czułem się zawiedziony, a nawet trochę urażony faktem, że nie udało mi się dogonić małej spindy. Zdecydowałem, że jeśli będzie trzeba, to kierowany, w głównej mierze chęcią pomocy, w mniejszej potrzebą odbudowania zszarganej przez spindę ambicji, będę go szukał, aż do skutku. I tak nigdzie mi się nie spieszyło. A nawet jeśli powinno, to i tak nie wiedziałem gdzie i dlaczego.
The beautiful thing is to die your own death FEVwpiEW pewnym momencie cała sala umilkła. Wszyscy zgodnie, jak jeden mąż, przenieśli swe spojrzenia w kierunku, z którego rozległ się hałas. Zauważyłem, że za przeszklonymi ścianami Centrum czai się podejrzanie duża ilość ludzkich i pokemonowych sylwetek, która powoli zbliża się w kierunku drzwi wejściowych. Każdy zawiesił na nich wzrok, spodziewając się, że tajemnicza zgraja zaraz przez nie przekroczy, lecz ku naszemu zdziwieniu, ich wejście miało okazać się bardziej widowiskowe.
The beautiful thing is to die your own death FEVwpiEHuk. Drobinki szkła zawirowały w powietrzu i doleciały aż do moich stóp. Odruchowo zamknąłem oczy, skuliłem się i zasłoniłem twarz przedramionami. Wśród okrzyków przerażenia, westchnięć i słów, które wypowiadali do siebie sprawcy zdarzenia, odważyłem się delikatnie rozchylić powieki. Zobaczyłem czwórkę ludzi ubranych w dziwne czerwone stroje.

The beautiful thing is to die your own death FEVwpiEZnak na ich uniformach. Zaraz... Czy to...?

The beautiful thing is to die your own death FEVwpiE"Wszystko w porządku? Powinniśmy się ukryć" - usłyszałem z boku. Wyrwałem się z zamyślenia, kątem oka spojrzałem na Damiena, który wskazał miejsce, w jakim moglibyśmy się ukryć i energicznie pokiwałem głową. Ruszyłem przodem pozostając w lekko pochylonej pozycji. I wtedy usłyszałem głos siostry Joy. Zatrzymałem się, odwróciłem i zacząłem obserwować przebieg sytuacji. Nerwowo zacisnąłem pięści, gdy mężczyzna złapał kobietę za nadgarstek. Nie wiedziałem, co robić. Czemu nikt nie reaguje? Rozejrzałem się po zagubionych i przerażonych twarzach. Nagle zauważyłem, że spinda zakrada się za zaplecze. Ty mały draniu.
The beautiful thing is to die your own death FEVwpiE- Cholera, musimy coś zrobić - wyszeptałem, sięgając po pokeball przypięty do paska. Westchnąłem. Jestem idiotą.
The beautiful thing is to die your own death FEVwpiE- Ludzie! - krzyknąłem, powstając. - Nie widzicie, że mamy przewagę liczebną? Co to są cztery zubaty na nas wszystkich? Niech każdy z nas wypuści swojego pokemona! Pokażmy tym draniom, gdzie ich miejsce! - Pokeball zawirował w powietrzu i, otworzywszy się, wypuścił na świat małą owieczkę. - Mareep, szybko, thunder wave! Celuj w tych przebierańców!

Powrót do góry Go down
Chmurek

Chmurek


Liczba postów : 1058
Dołączył : 27/02/2019

The beautiful thing is to die your own death Empty
PisanieTemat: Re: The beautiful thing is to die your own death   The beautiful thing is to die your own death EmptyPią Maj 03, 2019 9:10 am

Postanowiłeś zareagować. Nie mogłeś się schować i przeczekać, kiedy terroryzowani byli niewinni ludzie. Sięgnąłeś po Pokeball, a Damien poszedł w twoje ślady. Czyli Spinda nie był jego jedynym pokemonem. Wyszedłeś z ukrycia prosząc wszystkich, aby się przeciwstawili. Niestety napastnik pozostający na straży był równie szybki, co zły. Pchnął trzymaną za nadgarstek kobietę, a ta nie spodziewając się tego ruchu i cała czas szarpiąca się w tył, nadała sobie dodatkowy impet. Z głośnym łoskotem upadła na podłogę, uderzając boleśnie o recepcję.
Na jego znak Zubaty zaatakowały falami pomieszania, kompletnie dezorientując ludzi, którzy wciąż nie mogli się zdecydować czy cię posłuchać czy nie. W zasadzie nie byłeś pewien czy w ogóle zdążyli zauważyć, że się pojawiłeś i czegoś od nich chcesz. No cóż, przerażanie. Na szczęście tak jak przewidziałeś, przeciwników było zbyt mało, aby spacyfikować was wszystkich, a jako, że nietoperze na razie się wami nie interesowały, zdążyliście wypuścić swoje pokemony.
Mareep wyskoczyła z kuli, becząc radośnie, po czym wysłała w stronę napastnika Thunder Wave'a. W odpowiedzi na atak, jeden z Zubatów, przystąpił do kontry. Pozostawił swoich towarzyszy, sycząc głośno. Jego skrzydła zaświeciły metalicznym blaskiem, a on przyśpieszył, kierując się wprost na ciebie. Sparaliżowany napastnik musiał być jego trenerem i teraz stworek był żądny zemsty.
- Uważaj! - wrzasnął Damien, próbując zepchnąć cię z trajektorii lotu nietoperza, kiedy jego pokemon, dostojna, zwinna Poochyena, skoczył przed was, wytwarzając swego rodzaju tarczę. Protect. Zubat odbił się od niej i opadł na ziemię jak urwany listek.
Z zaplecza wybiegła pozostała trójka zaalarmowana tym co działo się w holu. Na widok swojego towarzysza leżącego na ziemi, rzucili się na pomoc. Dwóch podniosło go, a trzeci pobiegł po Zubata.
- Mamy to po co przyszliśmy, zmywamy się!
Obserwowałeś jak złoczyńcy wycofują się równie szybko jak się pojawili. Tym razem jednak nie towarzyszyły im wybuchy i krzyki. Ludzie byli zbyt skołowani. I to dosłownie. Trenerzy nie mogli podnieść się z kanapy, sparaliżowani promieniami Zubatów. Joy stękając podnosiła się z podłogi. Miała kilka ran na ciele. Szkło wbiło się w skórę. Z zaplecza wybiegła Chansey, przewracając się z wycieczenia. Musieli dopaść ją na tyłach, a ten oddany pokemon nie chciał pozwolić im uciec. Nawet za cenę własnego zdrowia. Mareep podeszła do ciebie nie rozumiejąc co się tutaj zadziało. Damien głaskał Poochyenę, która lizała go po twarzy.
I wtedy dostrzegłeś coś jeszcze. Spinda wybiegł zupełnie nie przejmując się otoczeniem i wybiegł na zewnątrz w ślad za napastnikami, niknąć w strugach deszczu i mroku wieczora. Damien zajęty zabawą ze swoim drugim pokemonem, nie zauważył uciekiniera.
- Niech ktoś zadzwoni po policję - rozniósł się paniczny wrzask. Ludzie dochodzili po sobie.
Szkoda były jednak wyrządzone.
- Finn? Wszystko okay? - zapytał chłopak, unosząc głowę. - Wydajesz się zmieszany, a już po wszystkim. Uciekli.
Powrót do góry Go down
Finn

Finn


Liczba postów : 12
Dołączył : 22/04/2019

The beautiful thing is to die your own death Empty
PisanieTemat: Re: The beautiful thing is to die your own death   The beautiful thing is to die your own death EmptyNie Maj 05, 2019 12:19 am


The beautiful thing is to die your own death FEVwpiETak, zdecydowanie jestem idiotą - pomyślałem, kiedy zdenerwowany napastnik kazał zubatom użyć ataku, za sprawą którego wszyscy ludzie zaczęli się zachowywać, jak pod wpływem hipnozy. Nie przewidziałem tego. Wiedziałem już, że to co zrobiłem, było złym pomysłem.
The beautiful thing is to die your own death FEVwpiENagle spotkało mnie kolejne zaskoczenie. Zobaczyłem, że zubat szarżuje w moim kierunku. Trwało to zaledwie kilka sekund - za mało, bym zdążył odskoczyć albo chociaż zasłonić głowę przedramionami. W dodatku sparaliżował mnie strach. Zamknąłem oczy, podświadomie szykując się na niechybną śmierć.
The beautiful thing is to die your own death FEVwpiEI wtedy usłyszałem krzyk Damiena. Poczułem siłę, która zepchnęła mnie na bok. Ostrożnie otworzyłem oczy i zobaczyłem, że przede mną stoi poochyena, tworząc tarczę, od której zubat musiał odbić się i upaść na ziemię.
The beautiful thing is to die your own death FEVwpiE- D-dzięki - powiedziałem, drżącym od nadmiaru emocji głosem, patrząc raz na poochyenę, raz na Damiena. Moje oczy były wielkości pięciozłotówek.
The beautiful thing is to die your own death FEVwpiEAle to nie był koniec. Musiałem jak najszybciej wziąć się w garść, choć drżenie nóg i serce, walące z taką siłą, że miałem wrażenie, że zaraz wyskoczy z klatki piersiowej, zdecydowanie mi to utrudniały.
The beautiful thing is to die your own death FEVwpiENagle zobaczyłem, że pozostała trójka zbirów wybiega z pomieszczenia, do którego weszli wcześniej. Nie wiedziałem, co robić. Stałem jak słup i patrzyłem, jak podnoszą z ziemi swojego towarzysza, zawracają zubata i uciekają z tym, po co tu przyszli. Nie mieliśmy przeciwko nim żadnych szans. Poczułem, że ogarnia mnie złość. Złość i bezradność. Uderzyłem pięścią w stół.
The beautiful thing is to die your own death FEVwpiE- Pierdoleni dranie - wyrzuciłem z siebie. Nagle zobaczyłem, że obok moich nóg stoi mareep i unosi łepek, obrzucając mnie spokojnym, pytającym spojrzeniem. Ten wzrok zawsze potrafił mnie uspokoić - tak też było w tym przypadku. Westchnąłem głęboko i nachyliłem się, by pogładzić ją po główce. - Wiem, że uciekli... W tym problem - powiedziałem do Damiena smutnym głosem. - Tak przy okazji... Spinda zwiał na dwór - dodałem beznamiętnie, wskazując palcem kierunek, w którym pobiegł. Miałem wrażenie, że w obliczu całej tej sytuacji, nasz mały uciekinier jest najmniejszym problemem.
The beautiful thing is to die your own death FEVwpiEPodniosłem się i ruszyłem przed siebie, ze smutkiem lustrując wzrokiem pomieszczenie, które jeszcze kilka minut temu lśniło czystością i emanowało spokojną atmosferą; teraz wyglądało tragicznie, jakby przeszedł przez nie huragan. Podszedłem do siostry Joy i pomogłem jej wstać.
The beautiful thing is to die your own death FEVwpiE- Wszystko w porządku? - zapytałem. - Czy... czy mogę jakoś pomóc? Przynieść coś? - dodałem nieśmiało, spoglądając na odłamki szkła, wbite w jej skórę. Nie wiedziałem, jak mogę jej pomóc. Gdyby tylko poradziła mi, w jaki sposób mogę opatrzyć te rany, z pewnością dałbym z siebie wszystko, by zrobić to jak najbardziej profesjonalnie. Bardzo współczułem lekarce. Musiała wkładać mnóstwo serca i czasu w prowadzenie kliniki. Nie zasłużyła na to, by jakaś banda zbirów ot tak zniszczyła to wszystko, nad czym ona tak ciężko pracowała.

Powrót do góry Go down
Chmurek

Chmurek


Liczba postów : 1058
Dołączył : 27/02/2019

The beautiful thing is to die your own death Empty
PisanieTemat: Re: The beautiful thing is to die your own death   The beautiful thing is to die your own death EmptyNie Maj 05, 2019 9:18 am

- To ... to niemożliwe!? Jesteś pewny? - na twarzy chłopaka odmalowało się przerażenie. Co innego wiedząc, że twój pokemon znajduje się gdzieś w miarę bezpiecznym budynku, a co innego kiedy stoisz przed wizją nieskończoności świata.
Damien zerwał się jak oblany wrzątkiem i pognał w stronę roztrzaskanych okien. Deszcz zacinał tak mocno, że cofnął się natychmiast kilka kroków w tył. Poochyena stanęła wiernie przy jego nodze. Nie dotykała jej jednak, a czujnie penetrowała półciemności.
Ty także nie mogłeś stać bezczynie. Podbiegłeś do Joy, pomagając jej wstać. Dopiero w takiej chwili byłeś na tyle blisko, aby poczuć delikatny, kwiaty zapach jej perfum. Zobaczyć ukryte przez makijaż delikatne worki pod oczami i poranione usta od ciągłego ich przygryzania. Kobieta z wdzięcznością przyjęła twoją pomoc, ale nie zamierzała się przejmować sobą. Nie kiedy ranne były pokemony. Wydawało się też, że cokolwiek zabrali napastnicy nie było na tyle ważne, aby sprawdzić, czy mówili prawdę. A może wiedziała, że nie kłamią?
- Pomóż mi proszę - zwróciła się do ciebie, wskazując na leżącą Chansey. - Widzę siniaki. Chyba ktoś ją kopnął - przygryzła wargę, znowu.
Usłyszeliście wycie syren. Zbliżała się policja. Na szczęście ktoś zadzwonił po odpowiednie służby. Joy nie zamierzała czekać bezczynie na ratunek. Rozejrzała się po sali, czy ludzie są bezpieczni, po czym wsparta na tobie udała się do swojego pokemona.
- Muszę ją zbadać - oznajmiła. - Przynieść moją torbę, Cha .... - urwała, uświadamiając sobie do kogo mówi. - Przepraszam. Czy mógłbyś podać mi moją torbę? Leży pod ladą. Wielka, skórzana z różowym krzyżem na przedzie.
Nie zwróciłeś uwagi, kiedy pod budynek zdążyły podjechać radiowozy, a do środka wbiegło pół tuzin funkcjonariuszy, którzy rozpierzchli się po wnętrzu niczym brygada antyterrorystyczna. Dwójka od razu wbiegła na zaplecze, dwójka zajęła się wciąż lekko oszołomionymi klientami Centrum. Jeden w ostatnim momencie złapał Damiena, nim ten zdążył wyskoczyć w ciemną noc za pokemonem, a ostatni, złapał Joy, która prawie opadła na ziemię. Być może uderzenie wywołało jakiś wstrząs, który był o wiele poważniejszy niż szkło?
- Już dobrze kochanie - wyszeptał policjant, biorąc w objęcia i podnosząc z ziemi kobietę. Dostrzegłeś na ich palcach takie same obrączki. Para. Małżeństwo. - Nie wiedziałem, że Jojo zatrudniła pomoc, ale dobrze się złożyło. Pomóż Chansey, nie wygląda zbyt dobrze. Ja zajmę się żoną - powiedział, choć brzmiało to niczym rozkaz. Kiedy znikał na zapleczu, zastanawiałeś się, dlaczego wziął cię za pomoc Siostry. Spojrzałeś na ręce. Torba z różowym krzyżem.
Krzyk Damiena wyrwał cię z własnych myśli. Wyrywał się umięśnionemu funkcjonariuszowi, krzycząc coś, że zostanie zabity, jeśli nie złapie Spindy. Oficer nie wydawał się tym jednak zbytnio przejmować. Szczególnie, że przyglądał się czemuś innemu.
Mała, puchata owieczka stała na deszczu radośnie becząc i machając ogonkiem. Pomyślałeś, że wygląda dokładnie tak jak twój Mareep, ale to przecież było niemożliwe, gdyż twój był przy tobie. Spojrzałeś pod nogi, ale nie było jej tam. To był twój pokemon.
Oślepił cię błysk, kiedy piorun uderzył w ogon owcy, a ta z nieskrywaną radością zaczęła wchłaniać energię. Jej puchata wełna, pęczniała z każdą sekundą. Z każdym pochłoniętym woltem. Rozległ się okropny huk. Grzmot zadzwonił ci w uszach. Rozpętała się burza.
Kilku ludzi skuliło się na kanapie. Chaosowi nie było końca.
Powrót do góry Go down
Finn

Finn


Liczba postów : 12
Dołączył : 22/04/2019

The beautiful thing is to die your own death Empty
PisanieTemat: Re: The beautiful thing is to die your own death   The beautiful thing is to die your own death EmptyWto Maj 07, 2019 7:27 pm


The beautiful thing is to die your own death FEVwpiE- Już idę! - powiedziałem, starając się zachować zimną krew i opanować drżenie rąk. Wstałem i nerwowo rozejrzałem się po pomieszczeniu. Lada. Podszedłem do niej i schyliłem się. Zauważyłem to, czego szukałem, czyli wielką skórzaną torbę z różowym krzyżem. Podniosłem ją i przerzuciłem przez ramię.
The beautiful thing is to die your own death FEVwpiEW międzyczasie przed Centrum zdążyły zajechać radiowozy, z których błyskawicznie wybiegło sześciu funkcjonariuszy i momentalnie rozproszyło się po całym budynku. Na moment zawiesiłem wzrok na jednym z mundurowych, który w ostatnim momencie złapał Damiena, uniemożliwiając mu ruszenie w pogoń za pokemonem. Biedny Damien... Później do niego podejdę, pomyślałem. Jeszcze raz objąłem wzrokiem całą salę. Co za smutny obraz nędzy i rozpaczy. Westchnąłem i wróciłem do siostry Joy, przy której stał jeden z funkcjonariuszy, jej mąż. Pewnie pomyślał, że jestem pracownikiem Centrum, ponieważ polecił mi, bym zajął się chansey.
The beautiful thing is to die your own death FEVwpiE- Ale... - wydusiłem z siebie, drapiąc się po głowie, tępym wzrokiem patrząc na krzyż na torbie. Ja nie wiem jak... - chciałem dodać, lecz nie zdążyłem, ponieważ mężczyzna nawet na mnie nie spojrzał, po prostu wyminął mnie, dźwignął zemdlałą kobietę i wraz z nią momentalnie zniknął na zapleczu. Westchnąłem. Niezły początek podróży - przeszło mi przez myśl, kiedy zbliżyłem się do chansey. Myślałem, że miałem zostać trenerem, nie lekarzem. Ukucnąłem i położyłem dłoń na jej czole.
The beautiful thing is to die your own death FEVwpiE- Damien, chodź tu! - krzyknąłem, unosząc głowę. Zobaczyłem, że Damien nadal przepycha się z funkcjonariuszem, krzycząc coś o tym, że zabiją go, jeśli nie złapie spindy. - Potem go poszukamy, pomóż mi.
The beautiful thing is to die your own death FEVwpiENagle przypomniałem sobie o mareep. Podniosłem się i nerwowo rozejrzałem się po pomieszczeniu. Wtedy dostrzegłem małą owieczkę, która stała przed budynkiem, moknąc w deszczu. Podbiegłem do drzwi i już miałem wybiec na zewnątrz, by prędko ją stamtąd zabrać, kiedy zobaczyłem, że piorun trafił prosto w jej ogon i przeszył ciało energią, od której aż napęczniała wełna. Przez moment poczułem na ciele dreszcz przerażenia. Po prostu zapomniałem, że mareep jest pokemonem elektrycznym i że taki piorun nie wyrządzi krzywdy na jej zdrowiu. Odetchnąłem z ulgą, gdy to sobie uświadomiłem.
The beautiful thing is to die your own death FEVwpiE- Mareep, chodź! - zawołałem mimo to. Dziwnie się czułem, gdy nie było jej obok mnie. - Damien, ty też. Musimy pomóc chansey - dodałem, spoglądając na czarnowłosego wzrokiem nieznoszącym sprzeciwu. To był moment, w którym ciężko mi było zapanować nad emocjami, byłem przytłoczony całym tym dniem, zirytowany, lada moment mogłem wybuchnąć i stać się niemiły. Chciałem po prostu jak najszybciej zrobić swoje i ulotnić się w jakieś spokojne miejsce, położyć się i pójść spać. Tylko o tym marzyłem.
The beautiful thing is to die your own death FEVwpiEWróciłem do rannego pokemona, rozsunąłem skórzaną torbę i sprawdziłem jej zawartość.
The beautiful thing is to die your own death FEVwpiE- Chansey, wiesz co powinienem ci podać? - zapytałem, nieśmiało spoglądając na pomagierkę siostry Joy.

Powrót do góry Go down
Chmurek

Chmurek


Liczba postów : 1058
Dołączył : 27/02/2019

The beautiful thing is to die your own death Empty
PisanieTemat: Re: The beautiful thing is to die your own death   The beautiful thing is to die your own death EmptyPią Maj 10, 2019 8:40 pm

Miałeś dość tego zamieszania. Musiałeś nad nim zapanować, opanować chaos. Zawołałeś Mareep, która niechętnie weszła do środka. Kochała burze, pioruny i wyładowania elektryczne. Siła ta napełniała ją siłą, magazynując się w wełnie. Wiedziałeś, że ta dodatkowa moc na pewno przyda się później, ale wysuszenie naelektryzowanego pokemona może okazać się problematyczne.
Niemniej kłopotu sprawiał Damien, który wszedł w gwałtowną wymianę zdań z policjantem, który już powoli tracił cierpliwość i z ulgą przyjął twoje pojawienie się. Chłopak przestał się wiercić, mierząc cię twardym spojrzeniem podkrążonych oczu. Walczyliście na chwilę wzrokiem, po czym młodzieniec skapitulował.
- Niech będzie - rzucił, wyszarpując ramię z objęć policjanta i chować ją kuli Poochyenę, która biegała dokoła dwójki warcząc gardłowo.
We trójkę wróciliście do leżącej wciąż na ziemi Chansey. Cieszyłeś się, że ich ściągnąłeś. Radość szybko wyparowała, kiedy dostrzegłeś, że pokemona był nieprzytomny. Ból musiał być tak silny, że zemdlała. Czy rany mogły być tak poważne? Z zewnątrz nie dostrzegłeś przecież żadnych urazów poza kilkoma otarciami i siniakami. Poczułeś, że przechodzi cię dreszcz. Jeśli pokemon był nieprzytomny, nie byłeś w stanie mu pomóc, gdyż on nie mógł cię instruować.
Wtedy do akcji wkroczył Damien. Uklęknął przed pokemonem, odwracając ją na plecy i nachylając ucho do jej ust. Złapał ją za łapkę. Przez chwilę milczał, po czym spojrzał na ciebie. Wyglądał przy tym profesjonalnie, jakby nie był to pierwszy raz, kiedy musiał udzielić pomocy rannemu pokemonowi.
- Pomóż mi- poprosił, abyście razem przenieśli różowego stworka na kanapę. Stamtąd łatwiej będzie się nim zająć. - Masz w torbie coś może mu pomóc?
Zerknąłeś do torby, którą wciąż miałeś przewieszoną przez ramię. Wewnątrz znajdowały się środki pierwszej pomocy - bandaże, woda utleniona, maść na urazy i skurcze, plastry, tabletki, chyba przeciwbólowe. Był stetoskop. Nie znalazłeś leków ani narzędzi operacyjnych. Być może Joy zabierała ją, kiedy wybierała się na spacery po okolicznych lasach. Wtedy mogła nieinwazyjnie pomóc rannym pokemonom, które po wygojeniu ran, same mogły zdjąć prowizoryczne opatrunki.
- Finn! - chłopak podniósł głos. - Chansey chyba jest wyraźnie potłuczona, ale jej życie chyba nie jest zagrożone. Wydaje mi się, że mogła zemdleć ze strachu ... albo bólu? Nie wydaje mi się, aby wcześniej brała udział w walkach, które mógłby ją poturbować do tego stopnia.
Na zewnątrz znów uderzył piorun, rozświetlając zarysy budynków, drzew i płotów. Deszcz nadal zacinał, ale ludzie zaczęli dochodzić do siebie. Policjant, który powstrzymywał Damiena przed samobójstwem, chodził wokół rozbitych okien, zapewne zastanawiając się nad tym, jak można je zasłonić.
- Jak sytuacja? - zapytał mąż Joy, wychodząc z zaplecza. Pytanie kierował do ciebie, ale także do swoich kolegów po fachu.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





The beautiful thing is to die your own death Empty
PisanieTemat: Re: The beautiful thing is to die your own death   The beautiful thing is to die your own death Empty

Powrót do góry Go down
 
The beautiful thing is to die your own death
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Sometimes the best thing to do… is to walk away.
» Death Note
» Death Code

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
PokeKingdom :: Stare przygody-
Skocz do: