IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj

 

 I'm still on your side... Always and forever.

Go down 
2 posters
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
AutorWiadomość
Bezpański Naleśnik

Bezpański Naleśnik


Liczba postów : 545
Dołączył : 24/01/2019

I'm still on your side... Always and forever. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: I'm still on your side... Always and forever.   I'm still on your side... Always and forever. - Page 2 EmptyNie Gru 29, 2019 12:16 am

No tak, bardzo mnie ta informacja uspokoiła. Staruszka podzieliłaby się informacjami o mnie z nieznajomym facetem, który na dodatek nie jest człowiekiem i nie mam pojęcia, na co go stać. Na pewno wyszłoby mi to na dobre... 
- Naprawdę? Nie zauważyłam - zaśmiałam się lekko, chcąc rozładować atmosferę. To zrozumiałe, że jego pokemon był nieufny, ale nie czułam się w jego towarzystwie do końca pewnie. Tym bardziej, że zapewne był silniejszy, niż moi towarzysze. Odwzajemniłam uścisk mężczyzny, chociaż nie wiedziałam, dlaczego aż tak się speszył, gdy wróciła do nas staruszka. Babcine gadanie. W końcu dopiero co się sobie przedstawiliśmy. 
- Dziękuję, dobranoc - przyjęłam od kobiety mleko, chociaż miałam wrażenie, że połączenie go z wcześniej wypitą zupą może nie być dobrym pomysłem. Grzechem byłoby jednak, gdyby miało się zmarnować... Resztę czasu postanowiłam poświęcić Turtwigowi i Blitzle. Chciałam z nimi nieco porozmawiać i zorientować się, jak się czują. Skoro ja byłam skołowana w całej tej sytuacji, to nie wyobrażałam sobie, co czują oni. Długo jednak tak nie wytrzymałam, bo nawet nie wiedziałam, kiedy odpłynęłam. 

Sen jednak nie trwał długo. A przynajmniej tak mi się zdawało. Na zewnątrz panował mrok, a w nim czaiło się prawdopodobnie jakieś monstrum. Nie potrafiłam go zidentyfikować, ale miałam nadzieję, że to tylko jakiś pokemon. Staruszka zapewniała, że od tamtego felernego lasu dzielą nas kilometry, a jeśli trafiłam na kolejne zaklęte wypizdowie, to mocno się poirytuję...
- Wracajcie do swoich kulek, nic wam się nie stanie - poprosiłam swoich towarzyszy, widząc ich przerażenie. Również czułam niepewność, ale postanowiłam wyjść i sprawdzić, co się tam dzieje. Byłam czarownicą, więc nie byłam całkowicie bezbronna, a nie chciałam ich niepotrzebnie narażać. Mogłabym też to zwyczajnie zignorować, ale nie chciałabym, aby jakaś wielka stopa zgniotła mnie podczas snu. 
- Invisique - zacisnęłam pięść podczas wypowiadania zaklęcia, sprawiając, że zniknęłam. Wolną ręką otworzyłam powoli drzwi i wysunęłam się na zewnątrz, żeby sprawdzić, z czym mam tym razem do czynienia.
Powrót do góry Go down
Mrs. Nobody

Mrs. Nobody


Liczba postów : 143
Dołączył : 11/11/2019

I'm still on your side... Always and forever. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: I'm still on your side... Always and forever.   I'm still on your side... Always and forever. - Page 2 EmptyNie Gru 29, 2019 1:00 am

Pokemony uradowały się, kiedy mogły wrócić do Balli. Ty jednak postanowiłaś sprawdzić co jest źródłem tegoż dźwięku i po użyciu zaklęcia, wyszłaś z chaty. Jednak na zewnątrz nie było niczego, co mogłoby przykuć Twoją uwagę. Mogłaś wrócić do środka, gdyby nie ten sam ryk, który tym razem pojawiał się częściej i znajdował się spory kawałek dalej od bezpiecznych, czterech ścian. Dobrze, że tym razem była ścieżka, którą tworzyły kostki brukowe, porośnięte gdzieniegdzie trawą. Więc mogłaś mieć pewność, że chociaż tym razem nie zbłądzisz. Podążyłaś więc nią ostrożnie, starając się nasłuchiwać skąd wydobywa się dźwięk. Po kilkunastu minutach, zobaczyłaś przed sobą drzewa. Jednak była ich minimalna ilość, dzięki czemu widziałaś, że za nimi jest polana. Ryk ponownie dał o sobie znać i tym razem był na tyle głośny, przez co poczułaś, że w Twoich uszach zaczęło piszczeć. W pewnym momencie poczułaś na sobie dość mocny podmuch wiatru i huk, który sprawił, że ziemia pod Twoimi stopami zadrżała. Nagle ku Twoim oczom ukazało się pewne stworzenie. W porównaniu z jego wzrostem, byłaś jak mrówka. Smok leżał, ciężko sapiąc i rycząc, w krótkich odstępach czasowych. Co jakiś czas podnosił się z ziemi, starając się wzbić w powietrze. Jednak za każdym razem lądował z wielkim hukiem. Kiedy to robił, zauważyłaś, że prawe skrzydło nie do końca było rozprostowane. Poczułaś jak bije od niego potworny gorąc, który powodował lekkie zawroty głowy. Jego ślepia skierowały się wprost w Twoim kierunku, a nozdrza zaczęły się poruszać. Wielki jaszczur wciąż Cię nie widząc wyszczerzył swe zęby, powodując tym samym ciarki na skórze. Nabrał powietrza w płuca i ryknął z całych sił w Twoją stronę, o mało Cię tym nie wywracając. Po krótkiej chwili smocze oczy zabłysły, a on sam uderzył łapą o ziemie. To na Twoje nieszczęście spowodowało, że zaklęcie przestało działać i byłaś teraz na widoku. Gdy stworzenie Cię ujrzało, schowało zęby i... chyba się trochę uspokoiło?
Powrót do góry Go down
Bezpański Naleśnik

Bezpański Naleśnik


Liczba postów : 545
Dołączył : 24/01/2019

I'm still on your side... Always and forever. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: I'm still on your side... Always and forever.   I'm still on your side... Always and forever. - Page 2 EmptyNie Gru 29, 2019 1:25 am

To, co zobaczyłam na miejscu, przeszło moje najśmielsze przypuszczenia. Na tej polanie był prawdziwy SMOK! Tylko co on tutaj robił? Przecież one nie powinny istnieć... Jeśli byłoby inaczej, na pewno ktoś zauważyłby już takie gigantyczne gady. Przecież on jest tak wielki, jak szczyt góry! 
Jeśli wcześniej mówiłam, że się nie boję, to zmieniłam zdanie w momencie, gdy moje zaklęcie przestało działać. Myślałam, że już po mnie, ale stworzenie o dziwo... nie spaliło mnie żywcem ani nie połknęło. Zauważyłam za to, że cierpiało. Jego skrzydło było uszkodzone, najprawdopodobniej złamane, przez co nie mógł odlecieć. Może wyczuł, że byłam mu w stanie pomóc?
- Heej? Tylko spokojnie, jeśli będziesz chciał, spróbuję naprawić twoje skrzydło. Znam dwa zaklęcia, które ci pomogą - odezwałam się w końcu, żeby nie niecierpliwić smoka. Skoro jak na razie mnie tolerował, to rzeczywiście potrzebował mojej pomocy. Musiałam jednak mieć pewność, że podczas rzucania zaklęcia nie zmiecie mnie z powierzchni ziemi ogonem. 
- Najpierw uśmierzę twój ból, a później postaram się nastawić złamane kości, abyś mógł bez problemu odlecieć, zgoda? - przedstawiłam mu plan działania i starałam się odnaleźć w głowie odpowiednie słowa potrzebne do inkantacji. Dobrze, że ciocia Freya od najmłodszego kładła nacisk na zaklęcia lecznicze. Gorzej było u niej z tymi ofensywnymi, ale akurat w tym momencie byłam jej za to wdzięczna. - Asinta Mulaf Hinto, Sho Bala.
Drugie było już niestety nieco trudniejsze. Co prawda, w dzieciństwie używałam go na motylach, naprawiając im złamane skrzydełka, ale akurat ten pacjent był trochę większych gabarytów i obawiałam się, że mogę temu nie podołać. 

- Pozwolisz mi do siebie podejść? Znam zaklęcie, które nastawi kości, ale muszę nawiązać z tobą kontakt fizyczny, aby je wzmocnić - zapytałam i wyjaśniłam smokowi, jak mogę mu pomóc. Mam nadzieję, że po wcześniejszym udanym zaklęciu będzie bardziej ufny i mi na to pozwoli. W przeciwnim razie ciężko będzie mu pomóc.
Powrót do góry Go down
Mrs. Nobody

Mrs. Nobody


Liczba postów : 143
Dołączył : 11/11/2019

I'm still on your side... Always and forever. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: I'm still on your side... Always and forever.   I'm still on your side... Always and forever. - Page 2 EmptyNie Gru 29, 2019 2:36 am

Postanowiłaś poinformować stworzenie o swoich zamiarach, licząc na to, że zrozumie każde słowo. Choć od zawsze było wiadomo, że nie potrafią zrozumieć niczego, co nie jest w ich języku. Może zaradziłby coś na to Harry Potter? Gdyby istniał, oczywiście. Smok leżał nieruchomo, nie spuszczając z Ciebie wzroku. Gdy zaczęłaś wypowiadać zaklęcie, ten uniósł łeb wysoko i wyszczerzył swoje kły, wydając z siebie ostrzegawczy dźwięk. Jednak kiedy wypowiedziane słowa, przyniosły pożądany efekt, natychmiast obrócił łeb w stronę skrzydła. Chyba nie za bardzo wiedział – ciekawe czemu? - co się właśnie wydarzyło. Nim zdążyłaś się ruszyć, smocze skrzydło odsunęło się od reszty ciała. Wyglądało na to, że ktoś Ci postanowił zaufać. Tylko nie zepsuj tego, w przeciwnym razie pozostanie po Tobie sam popiół. A i tego może nie być, gdyby smoczysko przypadkiem rozwiało je skrzydłem. Tym zdrowym oczywiście. Dopiero gdy zbliżyłaś się do skrzydła, mogłaś zobaczyć, że nie było ono złamane. Lecz zakrwawione. Nieco wyżej, po za zasięgiem Twoich dłoni, znajdowała się dość duża rana, z której sączyła się krew. Wychodzi na to, że zajmie Ci to chyba trochę więcej czasu, niżbyś się spodziewała. Nagle głowa jaszczura obróciła się w Twoją stronę, przypominając Ci jak bardzo małych rozmiarów jesteś, i że w każdej chwili może Cię zgnieść czymkolwiek. Ogromne, ciemnobrązowe ślepia śledziły uważnie każdy Twój ruch. Wiedział jednak, że nie dasz rady pomóc mu, będąc tak daleko od rany. Uniósł łeb wysoko i zatrzymując go centralnie nad Tobą, chwycił Cię delikatnie zębami za ubranie. Po czym usadowił na grzbiecie, przy ranie. Znajdując się na nim, zdałaś sobie sprawę z tego, jak naprawdę jest wielki. Jeden nieuważny ruch i mogłabyś się zabić, gdybyś z niego zleciała. Jakby tego było mało, jego ciało było na tyle gorące, że ustać w jednym miejscu nie wchodziło w grę. A wysoka temperatura i wywołane przez nią zawroty głowy, skutecznie utrudniały zebranie jakichkolwiek myśli. Nie wiadomo też, jak długo cierpliwy będzie sam pacjent. Ale nie martw się, jedno jest pewne – czas naglił.
Powrót do góry Go down
Bezpański Naleśnik

Bezpański Naleśnik


Liczba postów : 545
Dołączył : 24/01/2019

I'm still on your side... Always and forever. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: I'm still on your side... Always and forever.   I'm still on your side... Always and forever. - Page 2 EmptyPon Sty 06, 2020 10:31 pm

Wydawało się, że smok niczego nie rozumie, ale skąd niby mogłam to wiedzieć? W końcu on nawet nie powinien istnieć! We wszystkich popularnych książkach i filmach pokazywali je jako rozumne stworzenia. Mam teraz podstawy do tego, aby zbojkotować te twory. 
Niby nie rozumiał, ale wyszczerzył kły, kiedy zaczęłam rzucać zaklęcie? Ciekawe... Może wyczuwał magię? W końcu musiał mnie jakoś znaleźć, a raczej nie było opcji, żeby upadł przypadkiem na polanie obok mojego obecnego miejsca przebywania. Jeśli byłaby to prawda, to wychodziłoby na to, że wie, że mogę mu pomóc. 
Z dołu wydawał się wielki, ale kiedy znalazłam się na jego karku, uderzył mnie jego rozmiar. Nie chciałabym stąd spaść... Mam nadzieję, że po wszystkim nie zapomni mnie odstawić na ziemię. Raczej nie miałabym szans, gdyby wzbił się w powietrze. 
Obejrzałam ranę, która była przyczyną jego ograniczonego lotu. Była duża, ale wydaje mi się, że mogę mu pomóc. Zamoczyłam lewą dłoń w jego krwi, robiąc to niezwykle ostrożnie, aby go w żaden sposób nie urazić. Drugą dłoń położyłam blisko rany, nawiązując z nim kontakt fizyczny. Każdy sposób będzie dobry, aby zwiększyć moc zaklęcia, a dotyk i krew obiektu na w końcu pozwalają.
- In sana, ut propolim. In sana, ut propolim... - zaczęłam inkantować, starając ukierunkować swoje myśli na smoku i jego ranie. Było to trudne ze względu na ciepło, jakie wydzielała jego skóra, dlatego byłam jeszcze bardziej zdeterminowana, aby pomóc mu jak najprędzej.
Powrót do góry Go down
Mrs. Nobody

Mrs. Nobody


Liczba postów : 143
Dołączył : 11/11/2019

I'm still on your side... Always and forever. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: I'm still on your side... Always and forever.   I'm still on your side... Always and forever. - Page 2 EmptySro Sty 08, 2020 2:53 pm

Smok wydał głośny dźwięk, czując Twój dotyk i ból. Poruszył się niespodziewanie, przez co miałaś mały problem z odzyskaniem równowagi. Mało tego co jakiś czas po jego ciele przebiegały dreszcze, które unosiły jego wielkie i grube łuski. Utrudniało Ci to w skupieniu się przy zaklęciu. Temperatura smoczyska coraz bardziej się podnosiła i utrudniała samo oddychanie, ponieważ robiąc to czułaś jak gorące powietrze, paliło Ci krtań. W pewnym momencie rana smoka znikła i pozostała po niej już tylko sama krew. Jednak smok nie czuł się najlepiej. Czułaś jak Twoje obuwie pod wpływem temperatury zaczyna topnieć, a sam właściciel chyba nie śpieszy się ze ściągnięciem Ciebie na dół. Wręcz wyglądał na takiego, co zapomniał, że coś na nim siedzi. Uniósł się gwałtownie z ziemie, a Ty straciłaś równowagę i z impetem runęłaś na plecy. Wielki jaszczur chwiał się z boku na bok, starając się utrzymać na łapach. Jego oddech był coraz cięższy i szybszy, kręcił co chwila głową, tak jakby się z czegoś otrzepywał (tak jak nieraz robią to konie). Ruszył przed siebie, starając się rozprostować skrzydła i... wzbił się wysoko w powietrze, z Tobą na czele. Nim zdążyłaś się obejrzeć i jakkolwiek zareagować, znajdowałaś się już między chmurami. Widoki z grzbietu smoka były niesamowite. Wszystko wydawało się być takie małe. Pomimo wysokości na jakiej byłaś, mogłaś dostrzec wielkie góry otaczające polanę i coś podobnego do chatki. A przynajmniej tak Ci się wydawało, ponieważ na dole były  małe światełka, tworzące coś na podobieństwo kwadratu. Przed sobą miałaś grzbiet jaszczura i jego wielgachny łeb. Smok obejrzał się za siebie, po czym zaczął szybować szybciej. Wiatr z którym się zderzaliście, wywiewał Twoje włosy do tyłu i mimo, że był dość zimny to nie sprawiało Ci to żadnego problemu. Kiedy stworzenie zaczęło lecieć jeszcze szybciej, musiałaś złapać się jednej z jego łusek, aby z niego nie zlecieć. Wzbiliście się na wysokość księżyca, którego widok i blask, wprawił Cię w zachwyt. Z bliska już nie wydawał się być taki malutki. Następnie zaczęliście obniżać lot, jednak nie zwalniając ani trochę. Przed wami pojawiły się góry, które były ułożone blisko siebie. Smok zdawał się lecieć w ich stronę i nie wyglądało na to, że miałby się zaraz wzbić nad nimi. Gdy już myślałaś, że wlecicie w znajdujące się tam drzewa, jaszczur uniósł się w górę, muskając łapami korony drzew.  Gdy był w pionie, okręcił się kilkukrotnie wokół własnej osi i dał nura w stronę dużego jeziora. Będąc przy nim, obrócił się poziomo i znajdował się plecami do dołu. Poczułaś jak coś zaczyna otaczać Twoje ciało. Łuski. To smocze łuski, które trzymały Cię, dzięki czemu mogłaś śmiało dotknąć dłońmi tafli wody.
Szybowaliście jeszcze tak przez kilka godzin. Twój organizm zaczynał odczuwać zmęczenie, przez co mimowolnie ułożyłaś się brzuchem na smoczych plecach. Jaszczur zaś leciał gdzieś przed siebie wolnym tempem, co jakiś czas mijając obłoki.
Ze snu wybudził Cię huk i wstrząsy, które spowodowane były tym, że latające stworzenie wylądowało na ziemi. Rozłożyło długie skrzydło, po którym mogłaś zjechać na dół. Gdy to zrobiłaś, smoczysko przysunęło wielki łeb do Twojej twarzy. Poczułaś na sobie jego gorący oddech. Twoją uwagę przykuły jego duże oczy. W lewym oku źrenica była wąska, jak u kota. A w drugim okrągła. Przyglądały Ci się ze skupieniem, kolejno po czym jaszczur wycofał się do tyłu i wzbił w powietrze. Unosząc się jeszcze tak przez chwilę naprzeciw Ciebie, wydobył z siebie głośny dźwięk i odleciał przed siebie, wystrzeliwując po chwili czymś z pyska i znikając w tym.
Czyżby zbierało się na burzę?
Usłyszałaś znajomy głos za sobą. Gdy odwróciłaś się w jego stronę, spostrzegłaś staruszkę, która stała z uśmiechem na twarzy, wpatrzona w niebo. Następnie przeniosła wzrok na Ciebie, po czym gestem dłoni wskazała chatkę.
Wracajmy, jest już bardzo późno.
Powiedziała, czekając na Ciebie. W chatce na wyścielonej grubym kocem podłodze, leżał pokemon, który należał do Brandona. Stworzenie spojrzało nieruchomo w Twoim kierunku i wróciło do snu. W pomieszczeniu jednak wciąż nie było chłopaka, ale zmęczenie jakie odczuwałaś było zbyt silne, aby zastanawiać się nad tym gdzie jest i co robi.
Kolejny dzień zapowiadał się na znacznie lepszy, o czym świadczyła sama pogoda. Przez okno do środka przedostawały się promienie słońca, a śpiewające pokeptaki co chwila pojawiały się na parapecie. Skubiąc w piórkach i odlatując gdzieś dalej. Usłyszałaś skrzypienie podłogi, a w chacie zaczął unosić się przyjemny zapach bułeczek i ciepłego kakako.
Dzisiaj będziesz mogła udać się do pobliskiego miasta, jeśli wciąż chcesz. No i... dzień dobry, Hope.
To czarnowłosy, który krzątał się po pomieszczeniu, szykując śniadanie dla Ciebie i pokemonów. Na jego twarzy widniała nadzieja na to, że będzie Ci smakowało.
Muszę coś załatwić w mieście, więc potowarzyszę Ci w drodze. Chyba nie masz nic przeciwko?
Zapytał, siadając przy stole i biorąc gryza.
Powrót do góry Go down
Bezpański Naleśnik

Bezpański Naleśnik


Liczba postów : 545
Dołączył : 24/01/2019

I'm still on your side... Always and forever. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: I'm still on your side... Always and forever.   I'm still on your side... Always and forever. - Page 2 EmptyPią Sty 10, 2020 9:17 am

Byłam ucieszona z tego, że udało mi się pomóc smokowi. Nie spodziewałam się tylko, że zabierze mnie na tak wspaniały lot, zrzucając mnie prawie przy okazji parę razy. Nie wiem, ile to trwało, bo w końcu zmęczenie wzięło górę, ale chyba nigdy nie zapomnę tych wszystkich widoków, których mogłam uświadczyć z grzbietu gada. 
- Dzień dobry. Pewnie, że nadal chcę. Miło było się na chwilę zatrzymać, nawet mimo okoliczności... ale muszę ruszać dalej w podróż - wstałam z łóżka, jeszcze się przeciągając, po czym przysiadłam się do Brandona przy stole. Wzięłam łyk ciepłego kakao. 
- To wolny kraj, nie zabronię ci iść tą samą drogą co ja - wzruszyłam ramionami, zabierając się na jedzenie. - Znajduje się coś ciekawego w Cremini Town?
Powrót do góry Go down
Mrs. Nobody

Mrs. Nobody


Liczba postów : 143
Dołączył : 11/11/2019

I'm still on your side... Always and forever. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: I'm still on your side... Always and forever.   I'm still on your side... Always and forever. - Page 2 EmptyPią Sty 10, 2020 3:19 pm

Chłopak uśmiechnął się słysząc ów słowa. Wziął kilka kęsów i popił je ciemnym napojem. Następnie sprzątnął puste talerze oraz kubki. Kolejno potem bez słowa wyszedł z chaty, zaś staruszka zeszła z góry.
Dzień dobry, dziecino. Burzy no cóż, nie było... Ale widoki mimo wszystko pełne podziwu.
Rzuciła, śmiejąc się cicho pod nosem i podchodząc do Ciebie. Wyjęła z kieszeni sakiewkę i Ci ją wręczyła. W środku było 100$.
To nie dużo, ale zawsze coś. I nie przyjmuję odmowy. Ja dalej niż na polanę się nie zapuszczam, więc mi się nie przydadzą.
Powiedziała, biorąc naczynie z kakao i przelewając je do kubka termicznego. Po wszystkim przysunęła go w Twoim  kierunku.
Przed snem zawsze dobrze jest napić się czegoś ciepłego. Co do miasta, to znajduje się tam wieża bojowa, w której można zmierzyć się z innymi trenerami. Ale chodzą tam raczej  troszkę bardziej doświadczeni młodociani. Centrum Pokemon, parę sklepów i domy. Pewnie jest tam jeszcze coś ciekawego, ale tak dawno tam nie byłam, że już nie pamiętam.
Gdy staruszka skończyła mówić, do chaty wrócił Brendon. Stanął w drzwiach wraz ze swoim pokemonem i czekał, aż będziesz gotowa do drogi.
*
Wędrowaliście tak przez dłuższy czas, na dodatek w milczeniu. Nie wyglądało na to, aby miało by się to w jakikolwiek sposób zmienić. Szliście i szliście, aż trafiliście na deptak, u którego po bokach widniały kwiaty, a na jego końcu zaś duże budynki. Co oznaczało, że jesteście już nie daleko. W tym samym miejscu byli inni ludzie, którzy byli zajęci swoimi sprawami, albo po prostu pstrykali sobie nawzajem zdjęcia. Kątem oka zauważyłaś jak Brandon nasuwa kaptur na głowę, oraz maskę na twarz. Gdy był gotowy, rzucił na Ciebie szybkie spojrzenie i kiwając głową, dał znak, aby ruszać dalej. Znajdując się w tłumie, chłopak spuścił głowę w dół, ignorując wszystkich dookoła. Swoim zachowaniem zwrócił Twoją uwagę. W końcu nie wyglądało to normalnie, tylko tak jakby coś ukrywał. Tylko pytanie co i dlaczego?
Co konkretniej chcesz znaleźć?
Zapytał z wciąż wbitym w ziemię wzrokiem. Nagle przed wami pojawiło się małe stworzenie, które było wyraźnie zaskoczone waszymi osobami. Stało tak nie ruchomo, bacznie się wam przyglądając. Chłopak westchnął ciężko, przewracając oczami. Pokemon zaczął pełznąć do was, popiskując coś pod... nosem? Po chwili zetknął się z Twoim butem i nie przestając piszczeć, uderzał w niego swoim maleńkim ciałkiem. Brendon rozbawiony ów sytuacją, stanął kilka centymetrów dalej i z założonymi rękoma na piersi, obserwował poczynania robaczka. No cóż, wygląda na to, że chyba stanęłaś mu na drodze i nie zamierza on zboczyć z kursu, z Twojego powodu.
Powrót do góry Go down
Bezpański Naleśnik

Bezpański Naleśnik


Liczba postów : 545
Dołączył : 24/01/2019

I'm still on your side... Always and forever. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: I'm still on your side... Always and forever.   I'm still on your side... Always and forever. - Page 2 EmptyWto Sty 14, 2020 1:15 am

Spojrzałam na Brendona, który w końcu zdecydował się odezwać. Wiedziałam, że było to raczej pytanie z grzeczności, niżeli naprawdę by go to interesowało. Nawet gdyby, nie mogłam mu za wiele powiedzieć. I nie musiałam. W końcu nasze drogi zaraz się rozejdą, więc nie zamierzałam paplać na lewo i prawo o tym, co tutaj robię. 
- Zamierzam znaleźć kogoś, kto... zna się na mitologii i może posiadać pewne informacje - odparłam, zatrzymując się nagle, gdy coś napatoczyło się pod moje stopy. Robak? Widać, że był uparty, skoro cały czas napierał na moją nogę. Postanowiłam najzwyczajniej w świecie ją podnieść, żeby pozwolić mu przejść i odeszłam dwa kroki na lewo, w bezpieczne miejsce. 
- A ty co zamierzasz tutaj robić? - zapytałam w rewanżu, ruszając deptakiem dalej, prosto do miasta. Czym prędzej się w nim znajdę, tym szybciej zacznę poszukiwania.
Powrót do góry Go down
Mrs. Nobody

Mrs. Nobody


Liczba postów : 143
Dołączył : 11/11/2019

I'm still on your side... Always and forever. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: I'm still on your side... Always and forever.   I'm still on your side... Always and forever. - Page 2 EmptySro Sty 15, 2020 5:36 pm

Pokemon jeszcze przez chwilę coś poburczał pod nosem i poszedł przed siebie. Chłopak zerknął w Twoim kierunku, tak jakby chciał wyczytać z Ciebie jakieś informacje. Po jego oczach mogłaś wywnioskować, że wie, że nie jesteś wobec niego szczera. Jednak nie odezwał się na ten temat ani słowem.
Jestem tutaj z innych powodów.
Powiedział, nie patrząc już na Ciebie. Po chwili przyśpieszył tempa, tym samym wyprzedzając Cię. Po jakimś czasie doszliście do końca deptaka, a przed wami znajdował się wielki napis „Witamy w Cremini Town”. Przekraczając granicę miasta, natychmiast poczułaś, że powietrze, jak i ludzie znajdujący się tutaj są inni. Samo miejsce bardzo różniło się od Twoich wyobrażeń o nim i wyglądało raczej na miasteczko, niźli miasto. Chociaż ludzie różnie mówią. Na drodze było mniej osób, niż na deptaku. Jakiś starszy pan poruszający się o lasce, dwie babuleńki siedzące na ławeczce przy jednym z domków, gapiące się w waszą stronę i szepczące coś do siebie. Dziewczynę, ciągnącą za sobą kopytnego pokemona i wpatrującą się w was, oraz kilka dzieciaków, ganiających wkoło, co chwila was zaczepiając. Na samej górze, gdzie prowadziła główna droga, znajdował się budynek znacznie wyróżniający się od pozostałych. Wyglądem przypominał wieżę, a co bardziej dziwiło to to, że pokemony podlatujące do niej, odbijały się od czegoś niewidzialnego i spadały na ziemię. Jednak nic im nie było, bo już po chwili wzbijały się w powietrze i odlatywały. Nagle drzwi wieży stanęły otworem i ze środka budynku wyszła kobieta. Miała zgrabną sylwetkę i dziewczęce piersi. Mnóstwo czarnych loków, bladą trójkątna twarz, a także fiołkowe oczy. Poruszała się z niewymuszoną gracją.
Jestem Yennefer. Czekałam na was, Hope. Brendon.
Kobieta chociaż promieniowała elegancją i była na swój sposób atrakcyjna, nie uchodziła za klasycznie urodziwą. Stała tak przez chwilę w milczeniu, przyglądając Ci się. Następnie zamykając oczy, dotknęła Twoich włosów.
Tęsknota.
Odpowiedziała poważnie.
Żal. Nadzieja. I lęk. Tak, wydaje się, że niczego nie pominęłam.
Jej przenikliwe oczy przeszywały Cię na wylot, a gest dłoni zapraszał do środka wieży. Brendon bez słowa ruszył przed siebie, zdejmując kaptur i maskę, zupełnie nie zwracając uwagi na Yennefer.
Brakowało mi twojego milczenia.
Zaczekała jeszcze chwilę na Ciebie i gdy tylko weszłaś do środka, usłyszałaś jakiś dźwięk za sobą. Jednak niczego nie zauważyłaś. W pomieszczeniu, w którym byliście nie znajdowało się nic, oprócz schodów prowadzących do góry. Gdy dotarliście na sam ich szczyt, znaleźliście się w takim otóż miejscu. Kobieta wyprzedziła was, podchodząc do improwizorycznego biurka. Na nim leżały zapisane kartki papieru i szkice nieznajomej kobiety. Na jednym z papierów widniały fazy księżyca i tekst, który napisany był obcym językiem. Yennefer uniosła wzrok i z kamienną twarzą spojrzała na Ciebie.
Nadchodzą trudne czasy. Trudne i niebezpieczne. Nadchodzi czas zmian.
Kobieta potrząsnęła włosami, które były malowniczo rozburzone i wiły się w nieładzie. Następnie udała się do zwierciadła.
Więc chcesz pokonać Pustkę i ocalić rodzinę.
Powiedziała i obróciła się przodem, dostrzegając Twój niepokój i poruszenie Brendona, który dotychczas stał oparty o ścianę w całkowitym milczeniu i w pełnym skupieniu przyglądając się poczynaniom kobiety. Chłopak spojrzał zaskoczony na Ciebie, odrywając się tym samym od ściany. Jego oczy przepełniły się strachem, którego jeszcze u niego nie widziałaś. Yennefer usiadła przed zwierciadłem i zaczęła powoli rozczesywać czarne, kręte, połyskliwe loki.
Powrót do góry Go down
Bezpański Naleśnik

Bezpański Naleśnik


Liczba postów : 545
Dołączył : 24/01/2019

I'm still on your side... Always and forever. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: I'm still on your side... Always and forever.   I'm still on your side... Always and forever. - Page 2 EmptyNie Sty 19, 2020 11:22 pm

Wszystko działo się później nadzwyczaj szybko i zdawało mi się, że nie miałam większej kontroli nad poszczególnymi działaniami. Zanim się obejrzałam, Brendon zaprowadził mnie do jakiejś kobiety, która okazała się kolejną telepatką (!) i wylądowaliśmy na szczycie wieży. Nim zdążyłam dobrze zamrugać i rozejrzeć się po pomieszczeniu, kobieta wiedziała już wszystko. Czytała ze mnie jak z otwartej książki i strasznie mnie to denerwowało. Nie lubiłam, kiedy ktoś siedział w mojej głowie. 
- Zwolnij, paniusiu. Nie życzę sobie, żebyś wchodziła do mojej głowy i czytała w moich myślach - uniosłam się, robiąc dwa kroki do tyłu. Po tym wszystkim będę się musiała skontaktować z moimi ciotkami. Ciekawe, ilu telepatów one spotkały? Wcześniej tylko o nich słyszałam, a teraz codziennie spotykam co najmniej jednego! Może będą wiedziały, jak się przed nimi bronić? 
- A ty... - zwróciłam się tym razem do mężczyzny, nie ukrywając buzującej we mnie złości. - Dobrze wiedziałeś, że nie lubię, kiedy ktoś narusza moją prywatność! Mogłeś mnie przynajmniej ostrzec! - zaczęłam aż nazbyt gestykulować, wyrażając jeszcze dosadniej emocje, jakie się teraz we mnie kotłowały. Uświadomiłam sobie, że nie dołączył do mnie bez powodu i miał to wszystko zaplanowane!
Odwróciłam się od nich na chwilę, żeby się uspokoić i poukładać myśli. Starałam się nie myśleć o niczym istotnym, aby ta cała Yennefer nie dowiedziała się za dużo, ale chyba było już za późno. Co mogłam jeszcze przed nią ukryć? Wzięłam dwa głębsze wdechy i odwróciłam się w jej stronę. 
- Skoro już przepowiadasz mi przyszłość, to może nieco jaśniej? Pod górkę miałam już od czasów narodzin a nawet prędzej, więc nie powiedziałaś mi nic odkrywczego - odparłam na jej mgliste proroctwa, które nie mówiły mi za wiele. - Skąd ją znasz? Skąd obydwoje znacie Pustkę? - zapytałam pełna podejrzeń, kiedy zobaczyłam strach wymalowany na twarzy Brendona. Czy tylko dla mnie dziwne było to, że moja rodzina nigdy o niej wcześniej nie słyszała, a teraz wie o niej każdy napotkany czarodziej? Co prawda Inadu rozbiła moją rodzinę kilka lat temu, ale wydaje mi się, że nie stała się przez to aż tak sławna.
Powrót do góry Go down
Mrs. Nobody

Mrs. Nobody


Liczba postów : 143
Dołączył : 11/11/2019

I'm still on your side... Always and forever. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: I'm still on your side... Always and forever.   I'm still on your side... Always and forever. - Page 2 EmptyPon Sty 20, 2020 1:34 am

Kobieta podeszła, przyglądając Ci się w milczeniu. Patrzyła na Ciebie zimnymi, przenikliwymi, złymi i mądrymi oczami. Na Yennefer Twoje pretensje i oskarżenia nie zrobiły wrażenia.
Nie muszę używać telepatii, by uzyskać potrzebne informacje.
Powiedziała poważnym tonem, następnie kierując swoje kroki do „biurka”. Brendon zaś postanowił porozmawiać z Tobą. Widać było, że jest zszokowany zaistniałą sytuacją i nie bardzo wiedział co ma Ci powiedzieć.
Nie wiem jak mógłbym...
Jednak czarnowłosa przerwała monolog mężczyzny, zanim jeszcze zaczął dobrze przemawiać. Do ręki podała Ci kartki papieru z wizerunkiem kobiety, który już wcześniej widziałaś.
Brendon poznał ją w dzieciństwie gdy Inadu przejęła kontrolę nad jego rodziną, jednak pragnęła czegoś więcej. Kogoś z niespotykaną mocą. Kogoś zrodzonego z ognia piekielnego. Aby móc kontrolować umysłami innych, którzy będą jej oczami i doprowadzą do Ciebie.
Chłopak stał naprzeciwko was, będąc cały czas w szoku. Słuchał słów płynących z ust Yennefer, nie dowierzając temu co mówiła. Nie wiedział kompletnie tego, skąd ona o tym wszystkim wiedziała. A Ty właśnie zdałaś sobie z tego sprawę. Poczułaś lekkie ukłucie w sercu, które było spowodowane pochopnymi oskarżeniami.
Jestem z przyszłości i jestem z tego samego powodu co Ty. Pustka, którą poznałam w przyszłości nie jest już taka sama. Jest o wiele potężniejsza i zostawia po sobie niewyobrażalne szkody. Nie odwracalne. Widziałam śmierć nieskończoną ilość razy. Ten ból. Ten żal. Ten lęk, że znowu mogę ich zawieść. Chcę zabić Inadu, aby moja rodzina mogła żyć. Twoi bliscy nie zdołają jej powstrzymać, nawet gdy jest rozdzielona pomiędzy nich. A ja jestem tego dowodem. Widziałam wiele prób i nie powodzeń. Nie zdołasz im... pomóc. Ty i Brendon jesteście sobie potrzebni czy tego chcecie, czy nie. Tylko tyle mogę Wam powiedzieć.
Powiedziała poważnie, podchodząc do schodów prowadzących na górę. Spojrzała przeszywająco na Brendona, który spoglądał na was, na zmianę. Po czym udała się przed siebie, a wy zostaliście sami. Chłopak zbliżył się do okna, wpatrując się w nie.
Moi rodzice nie mogli mieć dzieci. Matka mówiła mi, że codziennie modliła się o pomoc do Boga. Jednak kto inny wysłuchał jej modłów... Czarownik, który posługiwał się czarną magią. Zgodził się jej pomóc... Nie powiedziała jednak w jaki sposób. Kiedy mnie... rodziła... czuła... czuła potworny ból... Jakby całe jej ciało paliło się... Ten czarownik zabrał moje... człowieczeństwo... całą moją... nieśmiertelność... Czyniąc mnie czymś, czym nigdy nie chciałem być... Zrobił ze mnie... potwora. A gdy byłem nastolatkiem pojawiła się ona... Nie wiem kiedy... Nie wiem skąd... Nie wiedziałem dlaczego... Weszła w moich bliskich.... A gdy okazało się, że są silni i potrafią w jakiś sposób się jej przeciwstawić... Zabiła ich... A ja... j-j-ja... uciekłem... Od tamtej pory staram się nie rzucać w oczy... Ukrywam się, nie chcąc aby mnie znalazła.
Czułaś jak głos chłopaka przepełniony jest ogromną złością i nienawiścią. Jak z sekundy na sekundę łamie się, powodując, że Brendon co jakiś czas nie mógł nic powiedzieć. Gdy obrócił się w Twoją stronę, zauważyłaś jak po jego twarzy spływają łzy. Wzrok miał utkwiony w podłodze. Słowa chłopaka były prawdziwe, a on sam właśnie się przed Tobą otworzył.
Naprawdę... Nie wiem skąd ona o tym wszystkim wie. Nie wiem... Nie wiedziałem również jakie są Twoje plany. Nie jestem telepatą... Potrafię tylko wyczuć gdy ktoś kłamie. A jeśli łączy nas ten sam cel, to nie możemy nie skorzystać z jej pomocy...
Brendon uniósł głowę, tym samym wbijając wzrok w Ciebie. W tym momencie jego oczy były inne. Chociaż chłopak stał parę metrów dalej od Twojej osoby, wyraźnie widziałaś ich kolor. Miałaś wrażenie jakbyś już je gdzieś widziała, tylko gdzie.
No dobrze... To co zdecydowaliście?
Usłyszałaś głos Yennefer, która pojawiła się na schodach i wyczekiwała odpowiedzi na zadane pytanie.
I'm still on your side... Always and forever. - Page 2 TbkwHCo


*Svrcina - Battlefield
Powrót do góry Go down
Bezpański Naleśnik

Bezpański Naleśnik


Liczba postów : 545
Dołączył : 24/01/2019

I'm still on your side... Always and forever. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: I'm still on your side... Always and forever.   I'm still on your side... Always and forever. - Page 2 EmptyNie Sty 26, 2020 1:01 am

Okej, z minuty na minutę robiło się coraz dziwniej. Yennefer okazała się być wariatką, a Brendon wpadł w jej sidła niczym ślepa owieczka. Im więcej mówili, tym trudniej było mi się we wszystkim połapać. Wyłapałam jednak kilka nieścisłości, które nie pasowały mi do tej historii. Albo nie mówili mi całej prawdy, albo zwyczajnie kłamali. 
- Ogień piekielny, nieśmiertelność, potwór? O czym ty mówisz? - było mi przykro z powodu jego rodziny, ale taki los podzieliło wielu innych ludzi. Pustka była bezlitosna, zabijała nawet dzieci. Nie był odosobniony w tym cierpieniu. Mi też zabrała bardzo dużo.
- Sama nie wiem... Skoro ty jesteś taki ważny i ja również, to chyba nie powinniśmy trzymać się razem. Jeśli Pustka rzeczywiście nie pozostanie rozdarta i po ciebie wróci, wystawisz mnie dla niej jak na talerzu - odległość w takim wypadku byłaby kluczowa. Jasne, mielibyśmy więcej szans na obronę przed nią, ale zbyt dużo moglibyśmy ryzykować. Gdy wróciła Yennefer, spojrzałam na nią spod przymrużonych powiek i splotłam ramiona na klatce piersiowej. 
- Jeszcze nic nie zdecydowaliśmy. Nie słyszałam nigdy o zaklęciach czy artefaktach służących do podróży w czasie, ale jeśli to rzeczywiście prawda, to czy aby na pewno powinnaś ingerować w historię? Nie powinno cię tutaj być. Możesz zmienić swoją przyszłość na gorsze - zapytałam się nieufnie, idąc logiką każdej książki i filmu o podróżach w czasie. A może tak naprawdę było to kłamstwo wyssane z kciuka. - Oczywiście, że pomogę swojej rodzinie. Gdzieś tam musi być odpowiedź na to, jak zgładzić Inadu, a ty jesteś tylko jedną z wielu czarownic, która co nieco o niej wie - odparłam pewnie, nie dając za wygrane. Niech sobie nie myśli, że jest moją jedyną nadzieją. Ten świat jest znacznie większy, niż mogłoby się wydawać, a bez żadnych konkretów nie zamierzałam z nią spółkować.
Powrót do góry Go down
Mrs. Nobody

Mrs. Nobody


Liczba postów : 143
Dołączył : 11/11/2019

I'm still on your side... Always and forever. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: I'm still on your side... Always and forever.   I'm still on your side... Always and forever. - Page 2 EmptyPon Sty 27, 2020 9:41 pm

Brendon podszedł do Ciebie bliżej, po czym wyciągnął dłoń, dotykając nią Twojej głowy. Nagle zobaczyłaś obrazy, które zmieniały się z prędkością światła. Słyszałaś krzyki, rozpacz, błagania. Czułaś niesamowity ból w sercu. Tak jakby ktoś kroił je na tysiące kawałków. Do Twoich nozdrzy przedostawał się odór zamordowanych i rozszarpanych ciał, a Ty mogłaś zobaczyć w końcu jeden konkretny obraz. Pierwszym co zwróciło Twoją uwagę były hektolitry krwi. Znajdujące się dosłownie wszędzie. Ludzi, którzy mordowali się nawzajem z dużym okrucieństwem. Dorosłych palących nawet dzieci. Pośród tego wszystkiego znajdowała się pewna osóbka. Nastolatek. Był cicho i chował się przed oprawcami. Również na nim widniała krew. Chłopak był w pozycji embrionalnej i trząsł się ze strachu. Jego oczy były szeroko otwarte i przerażone, a naprzeciw niego leżały dwa ciała. Jedno należało do kobiety, drugie do mężczyzny. Zdałaś sobie sprawę z tego, że to jego rodzice. Gdy chciałaś podejść bliżej, ten zerwał się na równe nogi i ruszył w Twoją stronę. Postać nie zwracając uwagi na Twoją osobę, przebiegła przez Ciebie, tak jakby była duchem. Nim jednak to się stało, zdążyłaś zobaczyć jego twarz. To Brendon. Kiedy obróciłaś się za nim, czarnowłosego już nie było. Zaś na ziemi pojawił się dość duży cień. Unosząc głowę ku górze, zobaczyłaś średnich rozmiarów smoka, który odlatywał przed siebie. Nagle mimowolnie nabrałaś powietrza w płuca i wróciłaś do teraźniejszości. Brendon stał, wpatrując się w Ciebie. Zabrał dłoń z głowy i spuszczając wzrok w dół, wyszedł. Poczułaś jak bił od niego niesamowity gorąc.
No cóż. Ostrzegała mnie przed Twoją nieufnością, ale nie sądziłam, że będę musiała tak szybko Ci to pokazać.
Powiedziała z powagą, podchodząc do Ciebie i wyjmując kawałek papieru, podała Ci go do ręki. Widniał na nim tekst, a jego pismo było Ci bardzo dobrze znane. Bo było Twoje.

Spoiler:


Kobieta gdy tylko zobaczyła, że skończyłaś czytać, wzięła od Ciebie list. Jej przenikliwe oczy przeszywały Cię na wylot. Stała tak chwilę w milczeniu, po czym wzięła Twoją dłoń i złączyła ze swoją.
Gotowa?
Rzuciła pytaniem retorycznym i wypowiedziała zaklęcie.
In praesens tempus, ad memoriam praeteriti nos viventem.
W pomieszczeniu zerwał się wiatr. A kartki, które się tam znajdowały, zaczęły unosić się w powietrzu i przemieszczać, tworząc coś w rodzaju kręgu i zasłaniając Ci widok za wami. Gdy opadły bezwładnie na ziemię, znajdowałyście się już w innym miejscu. Na ścianach widniały portrety i zdjęcia. Kilka z nich znałaś, a niektóre były całkiem nowe, tak jak dwie znajdujące się tam osoby. Zbliżyłaś się, aby przyjrzeć się dokładniej. Nie mogłaś uwierzyć, widząc tam siebie starszą i to dużo. Obok Ciebie stała Yennefer, która zaś była dużo młodsza. Na każdej z fotografii widniał znak rodziny Mikaelson. W oddali usłyszałaś czyjeś głosy. Były na tyle głośne, że śmiało można było wywnioskować, że źródło dźwięku jest nieopodal. Po skończonych oględzinach w pierwszym pomieszczeniu, udałaś się do kolejnego, z którego wydobywały się głosy.
Zawsze w centrum uwagi. Nigdy po  za nią. Cały Niklaus. No cóż... Lepiej mów co słychać mojej ulubionej bratanicy i jej córki?
W porządku. Nie dawno skończyłam naukę Yennefer i mogę śmiało stwierdzić, że będzie równie silna co inne czarownice z naszej rodziny. Przyznam szczerze, że parę razy przyłapałam ją na praktykowaniu czarnej magii. Nie mam czasami siły do tej dziewczyny, wuju.
Głos mężczyzny roześmiał się głośno.
Poznałem kiedyś pewną, małą dziewczynkę. Była tak samo zaciekawiona czarną magią, co Yennefer i również nie słuchała zakazów.
Głos ponownie się roześmiał, a do niego dołączył głos kobiety.
Im bardziej będziesz jej zabraniać, tym częściej będzie to robiła, Hope. W końcu ma to po matce.
Wyjrzałaś zza rogu, a Twoim oczom ukazała się kobieta ze zdjęcia. Siedziała na krześle i opierając głowę o rękę, prowadziła konwersację z kimś na wideo-rozmowie. Gdy zmieniła pozycję, ujrzałaś Kola. Wuj jednak wyglądał nieco inaczej, niż go zapamiętałaś. Miał brodę i wąsy, a jego twarz nie była już taka młoda. Do pomieszczenia przez inne drzwi weszła młoda dziewczyna z osobą tej samej płci. Była to Twoja matka. Podeszły do Twojej starszej wersji i z uśmiechem przywitały się z Mikaelsonem.
Kto to?
Mężczyzna zadał pytanie do współrozmówców, którzy natychmiast odwrócili się w waszą stronę. W międzyczasie starsza Yennefer rzuciła zaklęcie „Quae praeter nos non restituet Memento paupertatis in tempore meministis” i nim kobiety zdążyły was zobaczyć, wróciłyście do świata rzeczywistego.
W Twojej głowie zaczęło rodzić się wiele pytań. Nie wiedziałaś, o które najpierw zapytać. Wszystkie wydawały się być ważniejsze od pozostałych. Przed oczami pojawiły Ci się mroczki i zaczęłaś odczuwać lekki szum w głowie. Po chwili poleciałaś do tyłu i gdyby nie fakt, że złapał Cię Brendon, uderzyłabyś z impetem o podłogę. Całe szczęście, że wrócił w odpowiednim momencie. Wziął Cię na ręce i podszedł z Tobą do jednego z krzeseł. Ty miałaś chwilę na to, aby móc mu się przyjrzeć. Kto by uwierzył, że z tak przerażonego chłopca, wyrośnie taki mężczyzna. Ciepło, które biło z jego ciała, było na tyle przyjemne, że nim się obejrzałaś, byłaś wtulona w jego pierś. Przyjemność ta nie trwała jednak zbyt długo i już po chwili siedziałaś na tyłku.
Co się tu działo? Co jej zrobiłaś?
Kobieta spojrzała z powagą na Brendona, następnie na Ciebie.
Pokazałam jej prawdę.
Powiedziała ze spokojem i podeszła do mebli, w których stały kubki i jakieś napoje. Po rozlaniu ich, wróciła do Ciebie i podała Ci jeden z nich.
Na pewno masz wiele pytań. Więc śmiało. Pytaj.
Czarnowłosy stanął obok i nie wiedząc co się dzieje, przypatrywał się Yennefer. Ta usiadła naprzeciw i biorąc łyka, gestem dłoni, wskazała chłopakowi krzesło. Ten nie odrywając z niej wzroku, zasiadł do stołu. Po czym zabrał od Ciebie napój, wyrzucając go na środek pomieszczenia.
Nie pij niczego od Niej.
Czyżby mężczyzna zmienił zdanie co do kobiety? Ta siedziała niewzruszona i spoglądała na Ciebie, wyczekując pytań.


Ostatnio zmieniony przez Mrs. Nobody dnia Sob Lut 08, 2020 3:29 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Bezpański Naleśnik

Bezpański Naleśnik


Liczba postów : 545
Dołączył : 24/01/2019

I'm still on your side... Always and forever. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: I'm still on your side... Always and forever.   I'm still on your side... Always and forever. - Page 2 EmptyPon Sty 27, 2020 11:05 pm

To, co pokazał mi Brendon było straszne. Wszystkie te ofiary, krew i przygnębiająca rozpacz były ciężkie do oglądania. Nie mam pojęcia, jak potrafił się po tym podnieść i dalej funkcjonować normalnie. Wcześniej tego tak nie odczułam, ale mimo wszystko jest ogromna przepaść między słowami a tym, co widzi się na własne oczy. Nie miałam nawet czasu ochłonąć po tym rollercoasterze, bo na miejsce Brendona weszła Yennefer. List, który mi wręczyła, był ciężki do zrozumienia. Dobra, mogła sobie mówić, że jest z przyszłości, ale nie spodziewałabym się, że mnie w niej zna. Czytanie listu od samej siebie było... nawet nie wiem, jakimi słowami to określić. 
Łatwiej byłoby mi myśleć, że to kłamstwo, a list był podrobiony. Wizja takiej przyszłości mnie po prostu przerażała i nie chciałabym jej nigdy zobaczyć na własne oczy. Pomyśleć, że połowa mojej rodziny zginęła, a ojciec stał się kopią Mikaela... Może dlatego zaczęłam wierzyć tej kobiecie? Nie chciałam takiej przyszłości dla siebie i moich bliskich. Nie mogłam tego od tak zignorować, w przeciwnym przypadku nie dałoby mi to spokoju. 
To, na co z początku nie zwróciłam uwagi to mój podpis. Moje nazwisko... Wyszłam za mąż? Kim był ten facet? I jakim cudem znalazłam czas na małżeństwo w tak mrocznych czasach? 
- Gotowa... ale na co? - nim zdążyłam się dowiedzieć i zareagować w jakikolwiek sposób, znalazłyśmy się w zupełnie innym miejscu. Z początku ciężko było mi je rozpoznać, ale po chwili uświadomiłam sobie, że to mój dom, tylko nieco inny... To, co przykuło szczególnie moją uwagę to zdjęcia, które wisiały na ścianie. Część z nich znałam bardzo dobrze, ale kilka było mi obcych. Niemniej, większym zdziwieniem było dla mnie to, że pojawiała się na nich Yennefer. Moja starsza wersja wspominała, że należy do rodziny, ale nie odebrałam tego aż tak dosłownie. Kim była ta kobieta?
Moją uwagę od zdjęć odciągnęła rozmowa, która toczyła się w pobliżu. Wszystkie głosy były takie znajome, ale nie mogłam do końca uwierzyć w to, do kogo należą. Dopiero kiedy ich zobaczyłam, wszystko zaczęło układać się w mojej głowie. I po raz kolejny, ciężko było mi w to wszystko uwierzyć... Widok mnie samej, starszej o jakieś dziesięć lat. Mojej mamy i... mojej córki. Spadło na mnie jak kubeł zimnej wody. Miałam dopiero 16 lat i dotychczas wcale nie myślałam o poważnym związku, a co dopiero o dziecku. Może to ze względu na wiek, a może po części na to, kim tak naprawdę byłam. W tym świecie chciało mnie zabić naprawdę wiele osób i w najlepszym wypadku stałabym się nieśmiertelną, ale i bezpłodną. Nie chciałam sobie robić żadnych nadziei, by nie przeżywać tego później jak moja ciotka, Rebekah. 
Powrót do rzeczywistości był dla mnie ciężki. Czułam zderzenie dwóch pociągów, które jechały z przeciwnych kierunków i nie wytrzymałam. Mało co nie zemdlałam. Taka dawka informacji mnie po prostu przeciążyła. Uśmiechnęłam się blado do Brendona, kiedy mnie złapał i jeszcze przez chwilę dochodziłam do siebie, żeby móc stanąć pewnie o własnych nogach. 
- Nie teraz... Wybaczcie, ale muszę to sobie wszystko poukładać - przerwałam im, nie zważając na to, co w tej chwili zrobił mężczyzna. Nawet jeśli to wszystko było prawdą, nie chciałam teraz rozmawiać z Yennefer. Musiałam najpierw to wszystko przyswoić i dawka kolejnych informacji nie pomogłaby mi w tym procesie, mimo że w mojej głowie kłębiło się wiele pytań. Chciałam porozmawiać z kimś, kogo znam i kto mnie zrozumie. Wyszłam na zewnątrz i usiadłam pod wieżą, wyciągając telefon. 
- Cześć, mamo - uśmiechnęłam się do kamerki, pociągając nosem, aby powstrzymać łzy. Emocje we mnie buzowały i próbowały znaleźć ujście. Cieszyłam się na widok mojej mamy, wiedziałam, że mogę z nią porozmawiać. - Nigdy nie mówiłaś mi o tym, jak się czułaś, kiedy dowiedziałaś się o tym, że spodziewasz się dziecka. Od początku wiedzieliście, że będę wynaturzeniem, czymś kompletnie nowym i obcym. Skąd wiedziałaś, że będziesz w stanie mi zaufać? - zapytałam, przecierając nos zewnętrzną częścią dłoni. Było mi w tej chwili bardzo ciężko i chciało mi się płakać, ale powstrzymywałam łzy. Potrzebowałam tej rozmowy.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





I'm still on your side... Always and forever. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: I'm still on your side... Always and forever.   I'm still on your side... Always and forever. - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 
I'm still on your side... Always and forever.
Powrót do góry 
Strona 2 z 8Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
 Similar topics
-
» Always and forever...
» Oh, I [wish] that I could be a kid forever...

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
PokeKingdom :: Działy Mistrzów Gier :: MG Mrs. Nobody 1/1-
Skocz do: