IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj

 

 But I've got high hopes, it takes me back to when we started

Go down 
3 posters
Idź do strony : 1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Chmurek

Chmurek


Liczba postów : 1058
Dołączył : 27/02/2019

But I've got high hopes, it takes me back to when we started  Empty
PisanieTemat: But I've got high hopes, it takes me back to when we started    But I've got high hopes, it takes me back to when we started  EmptyNie Maj 05, 2019 5:26 pm

But I've got high hopes, it takes me back to when we started  Giphy

Klub pękał w szwach. Ludzie uwielbiali lokale z karaoke, szczególnie podczas festiwali, które w Nimbasie odbywały się niemal co tydzień. Nie było drugiego takie miasta w całej Unovie. Tutaj każdy znajdował coś dla siebie i spędzał czas na realizacji marzeń. Na scenie stał młody, opalony mężczyzna z mikrofonem w ręku. Śpiewał przebój Roxette - Sleeping in my car. Klub szalał i śpiewał razem z nim, kiedy udawał, że gra na wyimaginowanej gitarze. Był w swoim żywiole. Robił to co kochał i zatracał się w tym cały. Podobnie jak ty kiedyś. Nim ... .
Wyszedłeś na zewnątrz. Nie było tutaj ciszej, ale chłodne powietrze przyjemnie cię ostudziło. Spojrzałeś na kręcący się Wielki Młyn i zastanawiałeś się jak świat wygląda z samej góry. Czy rzeczywiście z wysokości ludzie są nieistotnymi mrówkami, a wszystkie problemy stają się drobnostkami.
Wesołe miasteczko było tylko jedną wielu atrakcji jakie oferowała Nimbasa, ale to ona ściągało najwięcej turystów. Krążyła też plotka, że para, która skorzysta z przejażdżki na Młynie na zawsze zostanie razem i że nic ich nie rozłączy. Oczywiście ciężko było to sprawdzić, jako, że turyści nie zawsze wracali tutaj drugi raz.
Włożyłeś ręce do kieszeni i ruszyłeś w stronę stoisk z ulicznym jedzeniem. Właściwie powinieneś wracać już do domu, szczególnie, że postanowiłeś wyruszyć z samego rana, ale coś cię tutaj trzymało. Czułeś się tutaj anonimowy i wolny. Nikt cię nie oceniał, nikt nie znał twojej historii. Nie byłeś kaleką, bezmyślnym frajerem, kolesiem, który dał w żyłę i wjechał w drzewo. Wstydem, upokorzeniem, zakałą. Wśród turystów byłeś czystą kartą. Ot kolejnym  z nich. Mężczyzną, który chce miło spędzić wieczór, a może i noc.
Idąc mijałeś przyklejone do siebie pary, rodziny, nawet pokemony, które zgubiły w tłumie trenerów. Choć była dopiero wiosna, pogoda już zapowiadała, że lat będzie wyjątkowo upalne. Niemniej cieszyłeś się, że masz teraz na sobie kurtkę. Szczególnie, że temperatura będzie już tylko spadać. Byłeś już niemal u celu, kiedy coś na ciebie wpadło. Choć raczej należało powiedzieć ktoś.
- Przepraszam - wyszeptał młody mężczyzna, unosząc dłonie. Poznałeś go od razu. To ten sam, który jeszcze chwilę temu śpiewał w klubie. Byłeś o tym przekonany. Ten sam zadziorny uśmiech, zielone oczy tętniące życie, luzacka postawa, opalona skóra i kremowe włosy. - Chyba zabrakło mi powietrza - uśmiechnął się. Powiedział byś raczej, że przesadził z procentami, ale wyglądało na to, że był z tych, którzy po alkoholu, poza utratą precyzji w poruszaniu, stają się duszami towarzystwa.
Mężczyzna wydawał się nie zwracać uwagi na chłód. Miał na sobie szarą koszulkę na ramiączkach, być może trochę zbyt krótką, długie, luźne, czarne jeansy, a na szyi hawajski łańcuch z kwiatów. Wypisz, wymaluj turysta.
- Pozwól, że wynagrodzę ci tę zniewagę! - rzucił poważnie, rozglądając się wokół. Staliście przed stoiskiem z watą cukrową. "Prawdziwe" jedzenie znajdowało się trochę dalej i wydawało się, że oboje tam zmierzaliście, ale nim się obejrzałeś, trzymałeś w dłoni niebieską watę cukrową. - Smacznego - puścił do ciebie oko i ruszył w kierunku grilla.
Stałeś patrząc na plecy nieznajomego, wciąż czując jego dotyk na dłoni, kiedy wkładał ci w nią watę. Spojrzałeś w górę. Na czarnym jak smoła niebie, rozsypane niczym mąka, wisiały śnieżnobiałe gwiazdy, tworząc nieznane ci konstelacje. Ktoś kiedyś powiedział ci, że gdziekolwiek będziesz, kiedy spojrzysz w niebo będzie to to samo niebo, które oglądałeś w domu. Wszystkich powiem łączyło. Jedno niebo, jedno przeznaczenie.

@Garret B.
Powrót do góry Go down
Garret B.

Garret B.


Liczba postów : 168
Dołączył : 30/04/2019

But I've got high hopes, it takes me back to when we started  Empty
PisanieTemat: Re: But I've got high hopes, it takes me back to when we started    But I've got high hopes, it takes me back to when we started  EmptyNie Maj 05, 2019 6:44 pm

Stałem w klubie, oparty plecami o ścianę niedaleko wyjścia. Obserwowałem bawiących się ludzi, choć ciężko było mi się na nich skupić. Miałem głowę pełną obaw dotyczących jutrzejszego dnia. Obiecałem sobie, że wrzucę na luz i trochę się rozerwę, jednak było to trudniejsze niż myślałem. Przecież miałem wyruszyć w podróż, kompletnie sam. Spojrzałem na protezę. Wytrzymam to? Czy bardzo szybko się poddam i znów wrócę do domu? Wszyscy powtarzali mi, że to wielka szansa, że na pewno znajdę w życiu nową pasję, sens. Problem w tym, że już raz miałem pasję i dokąd mnie doprowadziła?
Westchnąłem cicho i postanowiłem opuścić klub. Wbiłem dłonie w kieszenie kurtki, a chłodne powietrze sprawiło, że trochę się ogarnąłem. Rozejrzałem się po doskonale znanym sobie mieście. Wszędzie było pełno ludzi, w większości turystów. Wesołe miasteczko tętniło życiem, jednak nie potrafiło mnie już niczym skusić. Każdą z atrakcji znałem praktycznie na pamięć. Rodzice często zabierali mnie tutaj z okazji urodzin, Dnia Dziecka i innych tego typu okazji. W związku z tym skierowałem się w stronę stoisk z jedzeniem. A przynajmniej chciałem.
Stęknąłem ciężko i zachwiałem się, gdy ktoś we mnie uderzył. Spojrzałem na chłopaka z lekkim poirytowaniem. Uniosłem w zaskoczeniu brwi, gdy dotarło do mnie, że to ten sam osobnik, którego widziałem w klubie. I chyba chciał mnie poderwać.
- Trzeba było tak nie zapieprzać. - rzuciłem luźno, sugerując, że brak tchu może jednak być wynikiem wpadnięcia we mnie. Nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, miałem w dłoni watę cukrową, a sam chłopak ruszył pomiędzy tłum. Jeszcze przez chwilę wpatrywałem się w jego plecy. Wzruszyłem ramionami i urwałem kawałek waty. No i mam swoje jedzenie. Spojrzałem na niebo, usłane gwiazdami. Może jednak nie będzie tak źle? Z tą myślą ruszyłem między ludzi, raz po raz pochłaniając cukier i rozglądając się za czymś, co ewentualnie mogłoby mi się przydać w podróży. Warto się przygotować.
Powrót do góry Go down
Chmurek

Chmurek


Liczba postów : 1058
Dołączył : 27/02/2019

But I've got high hopes, it takes me back to when we started  Empty
PisanieTemat: Re: But I've got high hopes, it takes me back to when we started    But I've got high hopes, it takes me back to when we started  EmptyNie Maj 05, 2019 9:03 pm

Przechadzałeś pomiędzy kolejnymi straganami, zajadając watę i spoglądając na oferowane towary. W części, w której się znalazłeś stały same kramy z jedzeniem. Oferowano typowo festiwalowe dania - hamburgery, hot-dogi, frytki, popcorn, zapiekane jabłka, wata cukrowa, kebaby.
Kątem oka widziałeś jak mężczyzna z lei na szyi odbiera worek z zapakowanym jedzeniem i czteropak. Widocznie sprzedawcy pod ladą mieli też do zaoferowania coś, czego nie pokazywali zwykłym turystą. Właściwie też nie wiedziałeś o tym zwyczaju. Czyżby mężczyzna był bardziej "swojski" niż wskazywało na to zachowanie?
Nad tobą rozległ się charakterystyczny huk. Niebo rozbłysło tysiącem barw. Fajerwerki. Uśmiechnąłeś się mimowolnie widząc wybuchy, które kształtowały się w wizerunki różnych pokemonów. Rozpoznałeś Zebstrika, Petilil, Munna. Róż, zieleń, czerwień, błękit. Wszyscy spacerujący unieśli głowy obserwując to show. Najlepszy widok mieli ci, którzy siedzieli teraz na Młynie.
- Oj no, obiecałeś - w ostatniej chwili odskoczyłeś na bok. Pijana, szczupła blondynka nawijała przez telefon nie zwracając uwagi na otoczenie. Miała dość piskliwy głos i strój, który nazwać wyzywającym, byłoby jakby powiedzieć, że habit odsłania dużo ciała. W oczy rzuciła się kwiecista torebka. - Zdzirek miał otrzymać nowy strój dzisiaj! Masz dziesięć minut, góra trzy!
Kiedy pokaz sztucznych ogni minął, a gapie powrócili do spacerowania, spostrzegłeś mężczyznę z wcześniej jak kieruję się w stronę las na tyłach lunaparku. Na pewno nie było to miejsce, w które zapuściliby się turyści. Jakimś cudem, twój wzrok cały czas wypatrywał w tłumie chłopaka z lei na szyi. Dokończyłeś watę, wrzucając patyk do kosza ustawionego przy stoisku z żelkami.
Zabolała cię noga. Tak dobrze znany ci skurcz, dreszcz. Skrzywiłeś się. Zawsze kiedy sądziłeś, że uda ci się zapomnieć o tym co się wydarzyło, ona daje o sobie znać. Jest jak widmo, cień, który zawsze czai się za twoimi plecami, aby zaatakować w najmniej oczekiwanym momencie.
Powrót do góry Go down
Garret B.

Garret B.


Liczba postów : 168
Dołączył : 30/04/2019

But I've got high hopes, it takes me back to when we started  Empty
PisanieTemat: Re: But I've got high hopes, it takes me back to when we started    But I've got high hopes, it takes me back to when we started  EmptyNie Maj 05, 2019 9:18 pm

Wiedziałem, że znajdę tutaj burgery. Były tutaj zawsze, praktycznie na każdym festiwalu, sprzedawane przez tego samego faceta. I należały do najlepszych burgerów, jakie znałem, a przecież kawałek świata zjeździłem. Podszedłem do stoiska i zamówiłem najbardziej wypasioną opcję, jaką mieli w menu. Jak szaleć, to szaleć. Kątem oka dostrzegłem kwiecisty naszyjnik. Znowu ten chłopak. To było... niepokojące. Na takich ludzi raczej nie wpada się przypadkowo kilka razy z rzędu.
Z rozmyśleń wyrwał mnie piskliwy głos pijanej blondynki, która prawie na mnie wpadła. W oczy rzuciła mi się kwiecista torebka. No stylowa była, nie powiem. W jakiś dziwny sposób pasowała do całej jej osoby. Miałem wrażenie, jakbym ją skądś znał, ale nie mogłem skojarzyć skąd.
Odebrałem hamburgera i ruszyłem dalej. Podskoczyłem ze strachu na niespodziewany wybuch na niebie. To już czas fajerwerków? Siedziałem w klubie dłużej niż myślałem. Spoglądałem do góry, na kolorowe Pokemony, które rozświetlały niebo i twarze gapiów na ziemi. Dawniej nie były aż tak zaawansowane. Pamiętałem, że gdy byłem mały, przybierały jedynie kształty kul, pióropuszy i iskier lub deszczu, w zależności od tematu przewodniego.
Wróciłem na ziemię, gdy pokaz się skończył. Akurat w momencie, by dostrzec, jak ten sam chłopak wkracza do lasu z siatką, którą wcześniej dostał od sprzedawcy. Chyba jednak nie był turystą. Miałem dziwne przeczucie, że to, co robi, nie jest do końca legalne. Walczyłem ze sobą, ze swoją ciekawością. Wiedziałem, że nie powinienem się w to wszystko mieszać. Tyle że... później nie dałoby mi to spokoju.
Zrobiłem krok w jego stronę i skrzywiłem się z bólu. Szlag. Noga zawsze wiedziała, kiedy o sobie przypomnieć. Z lekkim zdenerwowaniem zebrałem się w sobie i ruszyłem w stronę lasu. Nie chciałem myśleć o tym wszystkim. A znikający w lesie chłopak był wystarczająco dobrym rozproszeniem.
Powrót do góry Go down
Chmurek

Chmurek


Liczba postów : 1058
Dołączył : 27/02/2019

But I've got high hopes, it takes me back to when we started  Empty
PisanieTemat: Re: But I've got high hopes, it takes me back to when we started    But I've got high hopes, it takes me back to when we started  EmptyPon Maj 06, 2019 8:58 pm

Odebrałeś mega zestaw, za który musiałeś zapłacić całe siedem pokedolarów, po czym ruszyłeś w ślad za młodym mężczyzną. Początkowo ciężko było ci znaleźć lukę pomiędzy straganami. Wydawało ci się, że kramy ciągną się w nieskończoność, a każdy oferuje niemalże to samo. Kiedy frustracja zaczęła wzbierać w twoich żyłach, zobaczyłeś przerwę w ladach przez którą mogłeś bez problemu dostać się na tyły wesołego miasteczka.
Starałeś się zachowywać jak najbardziej naturalnie. Jakbyś dokładnie wiedział, gdzie zmierzasz i dlaczego tutaj jesteś. Starałeś się być jak on. Za atrakcjami lunaparku trawa natychmiast urosła o kilka dobrych centymetrów. Najpierw sięgała ci do kostek, ale w miarę posuwania się naprzód jej wysokość rosła i wkrótce szedłeś po kolana w zielonej gęstwinie. Modliłeś się, aby nie wpaść w jakieś błoto. Nie dość, że niemal na pewno skończyłoby się to upadkiem to jeszcze czyszczenie protezy nie należało do najprzyjemniejszych.
Powoli odgłosy zabawy zaczęły cichnąć, a wokół pojawiły się pojedyncze, wysokie drzewa. Trawa przed tobą była wydeptana, więc wiedziałeś, gdzie się kierować. Wyglądało na to, że trasa ta była pokonywana dość często. Nie wiedziałeś jednak nic o tym, aby ktoś mieszkał w okolicy. Na pewno nie było tutaj domu, z którego zimą unosił się dym z komina.
Drzewa zaczęły się przerzedzać równie szybko jak gęstniały, a twoim oczom ukazała się polana. Trawa tutaj była idealnie wykoszona. Po lewej stronie, pod drzewem stał rozłożony rodzinny namiot, przed którym leżał okrąg z kamieni. Stały tam też trzy, wbite w ziemię pnie, które służyć miały za krzesła. Przystanąłeś na skraju polanu.
Mężczyzna z lei na szyi podszedł do obozowiska, kładąc siatkę na pniu. Przyklęknął przy okręgu, w którym w ciągu sekund rozpaliło się wielkie ognisko. Przeciągnął się, zdjął naszyjnik i wrzucił go w płomienie, które przez chwilę mieniły się kolorami tęczy. Ściągnął koszulkę, odsłaniając mięśnie, po czym zniknął wewnątrz namiotu. Przez chwilę nic się nie działo, po czym mężczyzna wyszedł z powrotem. Zmienił strój. Miał na sobie zwykłe spodnie dresowe, puchatą bluzę z kapturem w kształcie charmandera i gołe stopy.
- Długo będziesz tak stał? - zawołał nagle. Czy przez cały czas zdawał sobie sprawę z twojej obecności? - Znaczy mam tutaj piwo, a tam zaraz oblezą cię robaki - dorzucił, siadając na pniaku i otwierając puszkę z charakterystycznym syknięcie, - Spinaraki chyba szukają ofiar, żeby złożyć jaja - zamyślił się. - Albo to jeszcze zbyt wstecznie - zastanawiał się, rozpakowując jedzenie.
Powrót do góry Go down
Garret B.

Garret B.


Liczba postów : 168
Dołączył : 30/04/2019

But I've got high hopes, it takes me back to when we started  Empty
PisanieTemat: Re: But I've got high hopes, it takes me back to when we started    But I've got high hopes, it takes me back to when we started  EmptyWto Maj 07, 2019 4:09 pm

Kierowałem się w stronę lasu, raz na jakiś czas wbijając zęby w hamburgera. Były dokładnie tak samo dobre, jak zapamiętałem. Może nawet bardziej... Przedostanie się przez szeregi straganów było nie małym wyzwaniem. W takich chwilach ceniłem sobie swój wzrost, dzięki któremu byłem w stanie rozejrzeć w tłumie ludzi. W końcu odnalazłem odpowiednią ścieżkę. Powoli przedzierałem się przez las, a trawa wokół mnie zaczynała robić się coraz wyższa. Modliłem się w duchu, by nie dostała się pomiędzy protezę. Co prawda wiedziałem już, jak ją wyczyścić, jednak sama czynność nie należała do najprostszych ani najprzyjemniejszych.
Wchodziłem coraz głębiej w las, drzewa stawały się coraz grubsze, a odgłosy miasta praktycznie całkowicie ucichły. I tak szybko, jak znalazłem się w gęstym lesie, wyszedłem na kompletnie pustą polanę. No, prawie pustą. Ze zdziwieniem spojrzałem w stronę namiotu, wokół którego kręcił się znany mi już osobnik. Zmarszczyłem lekko brwi, widząc, jak wrzuca do ognia kwiaty, a płomienie zmieniają kolory. Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Drgnąłem, gdy chłopak wyszedł z namiotu i zwrócił się bezpośrednio do mnie.
- Dla Spinaraków jest jeszcze za zimno. - rzuciłem, wbijając dłonie w kieszenie kurtki i zbliżając się do ognia. Nie wiedziałem, czego się spodziewać. Cała sytuacja była... po prostu dziwna. - Kim jesteś? I skąd wiedziałeś, że idę za Tobą?
Powrót do góry Go down
Chmurek

Chmurek


Liczba postów : 1058
Dołączył : 27/02/2019

But I've got high hopes, it takes me back to when we started  Empty
PisanieTemat: Re: But I've got high hopes, it takes me back to when we started    But I've got high hopes, it takes me back to when we started  EmptySro Maj 08, 2019 7:20 am

Mężczyzna zaśmiał się przyjacielsko, słysząc twój komentarz o Spinarakach. Kiedy się uspokoił, wziął łyk piwa i zaprosił cię, abyś do niego dołączył.
- Mądrala z ciebie, co? - rzucił rozbawionym tonem, grzejąc twarz w ogniu. Być może na zewnątrz nie było jeszcze szczególnie zimno, ale temperatura zaczynała już się obniżać. Poranek starał się walczyć z nocą, choć póki co ta dzielnie walczyła i nie zamierzała ustąpić. Do wschodu słońca było jeszcze kilka dobrych godzin. - Siadaj i ogrzej się. Widzę, że jedzeniem nie muszę cię częstować - zauważył nadjedzonego burgera w twojej ręce i ślady po nim na ustach. Sam także sięgnął po swój pakunek, z którego wyjął ... sałatkę? Serio? - Nie oceniaj! Muszę trzymać linię - uśmiechnął się, unosząc bluzę i poklepując się po wyrzeźbionym brzuchu.
Ogień bawił się pośrodku okręgu co jakiś czas strzelając iskrami, kiedy kawałek drewna pękał, uginając się pod gorącymi jęzorami. Oboje zapatrzyliście się w niego. Nieopodal rozległy się odgłosy nocnych pokemonów. I choć wyobraziłeś sobie pająki, dobrze wiedziałeś, że Spinaraki nie występują w Unovie. To cię trochę uspokoiło, ale też napełniło smutkiem. W swoim życiu widziałeś i znałeś głównie pokemony ze swojego rodzimego regionu. Nie miałeś okazji poznać tych wszystkich stworzeń spoza niego. Oczywiście widywałeś je czasem na plakatach, reklamach albo w objęciach podróżujących trenerów, ale byłeś niemal pewny, że są jeszcze takie, których nie znałeś.
- Wybacz moje maniery, Zach - mężczyzna przedstawił się, wyciągając rękę z puszką piwa. - Nie chce wypaść na złego gospodarza.
Nie miałeś pojęcia, która dokładnie była godzina. Podejrzewałeś, że około pierwszej, drugiej w nocy. Jutro rano miałeś wyruszyć w swoją podróż, ale jedno piwo chyba nikomu nie zaszkodzi? Przecież nie musiałeś wyruszać bladym świtem.
- Nie jestem głuchy - rzucił Zach, popijając sałatkę piwem. Bardzo fit. - Z trzy razy nadepnąłeś na gałązkę, pewnie kilka rosnących nisko na drzewie też złamałeś. No umówmy się, nie poruszasz niczym Cottonee - zwyrokował, rozsiadając się wygodniej na pniu. O ile było to możliwe.
Siedzieliście przez chwilę milczeniu, sącząc piwo i kończąc posiłki. Pomimo faktu, że poznałeś mężczyznę zaledwie chwilę temu, czułeś się przy nim swobodnie. Nie żeby opowiadać o sekretach albo rozebrać się do bielizny, ale na tyle, żeby nie martwić się, że mężczyzna wstanie i cię zamorduje.
- A ciebie co tutaj sprowadza? - zapytał, spoglądając ci prosto w oczy. - Nie widziałem cię jeszcze na tej polanie. Sam nie jestem tutaj długo, ale dotychczas odwiedzały mnie zazwyczaj Deerlingi. Te małe potwory są łase na moje sałatki - westchnął z udawanym smutkiem.
Spomiędzy drzew wyfrunęła Misdreavus. Nigdy nie spotkałeś żadnej osobiście, a ta wyglądała na przyjazną i ... zaznajomioną z Zachem. Uśmiechnął się na jej widok, pozwalając by spoczęła na jego kolanach. Zrobiła to, ale bynajmniej na nich nie usiadła. Była duchem.
- Witaj Missy, jesteśmy bezpieczni? - zapytał, na co pokemon lekko skinął głową, po czym przekręcił ją spoglądając na ciebie. - To nasz nowy znajomy, przywitaj się.
Misdreavus nie zamierzała jednak ruszać się z miejsca. Jej oczy za to bacznie cię obserwowały.
- Jest nieśmiała - przeprosił, na co Miss żachnęła się i po lewitowała w stronę, z której przyszła. Nie zniknęła jednak w lesie. Czekała. - Spokojnie dziś, trochę zbyt - rzucił jakby do siebie.
Powrót do góry Go down
Garret B.

Garret B.


Liczba postów : 168
Dołączył : 30/04/2019

But I've got high hopes, it takes me back to when we started  Empty
PisanieTemat: Re: But I've got high hopes, it takes me back to when we started    But I've got high hopes, it takes me back to when we started  EmptyNie Maj 12, 2019 5:49 pm

- Wiem to i owo. - odparłem, nadal spoglądając podejrzliwie na bosego chłopaka. Nie potrafiłem go rozgryźć. Wydawał się być... inny, obcy. Domyślałem się, że zapewne jest trenerem z innego regionu, dla którego zabrakło miejsca w Centrum Pokemon, dalej jednak budził we mnie niepokój. Mimo tego, skinąłem głową i skorzystałem z jego zaproszenia, zbliżając się do ognia i siadając na pieńku. Nie była to najwygodniejsza pozycja, zwłaszcza dla kogoś z protezą, dlatego starałem się choć trochę rozprostować nogę. A raczej protezę. Nie ważne.
- Twojej linii zdecydowanie niczego nie brakuje. - odparłem, rzucając okiem na jego sałatkę, a samemu wgryzając się w burgera, którego powoli już kończyłem. Rozejrzałem się dookoła, kompletnie nie przejęty kakofonią nocnych dźwięków, która rozbrzmiała praktycznie w jednej chwili. Mieszkając na ranczu, przyzwyczaiłem się do obecności wszelkiego rodzaju stworzeń.
- Garret. - oznajmiłem, przyjmując od niego puszkę piwa. Jedno nie zaszkodzi. Zwłaszcza, że jutro i tak nie będzie mnie nikt poganiał. Mogłem wyruszyć, o której chciałem. A to znaczy, że mogłem pospać. Otworzyłem puszkę i upiłem łyk piwa. Całkiem, całkiem. Zach najwyraźniej nie pija byle czego. I dobrze.
- Słuszna uwaga. - kiwnąłem głową, bo miał rację. Nie należałem do najcichszych osób. Po pierwsze, nie byłem lekki. Po drugie, miałem prawie dwa metry wzrostu, to trochę przeszkadza w skradaniu się. A po trzecie, nie miałem pieprzonej nogi. Nic dziwnego, że przebijałem się przez krzaki niczym pociąg towarowy. Muszę zapamiętać, żeby w przyszłości nie podejmować się tego typu zadań.
Moje nastawienie do chłopaka powoli się zmieniło. Jeszcze mnie zaatakował, więc raczej nie był jakimś dziwnym, podejrzanym typem. Może jednak miałem więcej szczęścia, niż rozumu? Rozluźniłem się i próbowałem choć trochę poprawić na pieńku, jednak dobranie odpowiedniej pozycji graniczyło z cudem.
- Urodziłem się w Nimbasie i jeszcze nigdy nie widziałem, żeby którykolwiek ze sprzedawców wyciągał coś spod lady. Byłem ciekaw, skąd te specjalne względy. - spojrzałem na Zacha pytająco, oczekując jakiejś odpowiedzi. Wtedy jednak pojawił się duch, Pokemon. Rozpoznałem w nim, a raczej w niej, Misdreavus. Z zaskoczeniem obserwowałem, jak sadowi się na kolanach chłopaka. Czyżby to była jego podopieczna? - Nigdy Cię tutaj nie widziałem. Nie jesteś stąd, prawda?
Powrót do góry Go down
Chmurek

Chmurek


Liczba postów : 1058
Dołączył : 27/02/2019

But I've got high hopes, it takes me back to when we started  Empty
PisanieTemat: Re: But I've got high hopes, it takes me back to when we started    But I've got high hopes, it takes me back to when we started  EmptyPon Maj 13, 2019 7:43 pm

- Handel wymienny, ogólnie rzecz ujmując - odpowiedział mężczyzna, patrząc w ogień, który mocno i radośnie tańczył wewnątrz kamiennego kręgu. - Ludzie wdzięczni, to ludzie hojni. Nawet jeśli najchętniej wygnaliby cię z miasta.
Zach uśmiechnął się, choć od razu poznałeś, że radość ukazują jedynie one. Jego oczy pozostały badawcze, świdrujące, zupełnie jakbyś nacisnął na odpowiednią nutę.
- Nie, dużo podróżuję - wyjaśnił. - Nie przepadam za ludźmi, choć w sumie to raczej oni nie lubią mnie - westchnął, upijając łyk piwa. Zsiadł z pnia, siadając na gołej ziemi i opierając się plecami o ścięte drewno.
Chwilę siedzieliście w milczeniu. Mężczyzna wydawał się nieobecny, pijąc piwo i kończąc sałatkę. Nagle spojrzał na ciebie.
- Masz piękne oczy - rzucił komplement zupełnie nieoczekiwanie. - Nie pozwól, żeby kiedyś oceniły kogoś po pozorach, bo wiele może cię ominąć - zgniótł puszkę, biorąc następną. Chwilę potrzymał ją w dłoni, po czym odłożył ją na bok i wysunął dłoń w twoją stronę. Był już wyraźnie podchmielony i nie bardzo rozumiałeś gest. Chciał, żebyś go złapał za rękę? Nim jednak zdążyłeś jakkolwiek zareagować, na ręce Zacha pojawił się mały płomyk. Wyglądał jak ognik małej świecy. Mężczyzna zacisnął pięść, a dławiąc ogień wewnątrz.
- Ludzie boją się tego, czego nie znają - zaczął, ponownie chwytając za piwo i wypijając spory łyk. - Dlatego kiedy gdzieś się zatrzymuję, pozostaję w bezpiecznej odległości od miasta. Kiedy przestajesz być przydatny ... - czknął. - Nie ważne. Nie chcesz o tym słuchać - zaśmiał się. - A co ty tutaj robisz? Nie uwierzę, że poszedłeś za mną tylko dlatego, że dostałem kilka darmowych piw. Pewnie słyszałeś, że wiedźmin przybył do miasta i zapewne chciałeś przekonać się na własnej skórze czy to prawda - wrzucił kartonik po sałatce w ogień, który przyjął go i spalił w przeciągu sekund. - Tadam! Oto jestem, napatrzyłeś się czy mam się rozeb... - urwał, jakby nagle coś go uderzyło. Coś, co cały czas mu umykało. Wskazał puszką w twoją stronę.
- Jak noga? Mocno boli? - zapytał, unosząc się lekko.
Drzewa w oddali złowroga zaszeleściły. Waszych uszy doszedł dziwny dźwięk. Coś pomiędzy wyciem, a jęczeniem. Misdreavus zjeżyła się, wracają w stronę ogniska. Coś się zbliżało. Coś ... mrocznego.
Powrót do góry Go down
Garret B.

Garret B.


Liczba postów : 168
Dołączył : 30/04/2019

But I've got high hopes, it takes me back to when we started  Empty
PisanieTemat: Re: But I've got high hopes, it takes me back to when we started    But I've got high hopes, it takes me back to when we started  EmptyPon Maj 13, 2019 9:49 pm

Przyglądałem się badawczo chłopakowi, którego oświetlał jedynie blask ognia, przez co jego rysy stały się bardziej ostre, niemal drapieżne. I choć na jego twarzy pojawił się uśmiech, to cały czas był spięty, wyczekiwał. Czego? Nie wiedziałem. Wiedziałem jedynie, że jego wzrok bada zarówno mnie, jak i całe nasze otoczenie. Kiwnąłem głową w odpowiedzi na jego stwierdzenia. Nie do końca rozumiałem, dlaczego ludzie mieliby za nim nie przepadać. Widziałem go przecież w klubie, gdzie tłum był wyraźnie zachwycony jego obecnością. Zresztą, on sam się dobrze bawił. Nie chciałem dalej wnikać w te tematy, więc jedynie skończyłem swojego hamburgera, popijając go raz za razem piwem.
- Ja... Dzięki. - przełknąłem ślinę, nie wiedząc, jak interpretować jego słowa. Wiedział o mojej przeszłości? To spotkanie zaczynało schodzić na naprawdę dziwne tory. Zastanawiałem się, czy nie byłoby lepiej po prostu wstać i powoli oddalić się w swoją stronę, a potem po prostu zapomnieć o wszystkim.
Nagle zobaczyłem przed sobą dłoń Zacha. Zmarszczyłem brwi, nie wiedząc, co zrobić, choć moim pierwszym odruchem było złapanie go za nią, za co zbeształem się w myślach. Gdy jednak na jego skórze pojawił się niewielki płomyk, aż otworzyłem usta ze zdziwienia. Jak to było możliwe? Czy on był jakiś kuglarzem, który jeździ z miasta do miasta, żeby zabawiać ludzi? W końcu nie takie sztuczki świat widział. Nie wiedziałem, co powiedzieć, jednak po chwili Zach odezwał się, wyrzucając z siebie całkiem sporo żalu, a potem... potem przedstawił się jako wiedźmin. Cokolwiek to znaczyło.
- Wiedźmin? - zapytałem, kompletnie nie rozumiejąc. Chyba naprawdę doszło tutaj do jakiegoś wielkiego nieporozumienia, bo nie miałem pojęcia, o czym on mówi. Moje przemyślenia przerwał jednak dźwięk, którego do tej pory nie dane było mi usłyszeć. Aż mnie ciarki przeszły.
- Przeżyję. Zaraz, skąd wiesz o mojej nodze? I co to było? - zapytałem, podnosząc się z pieńka i badając wzrokiem otaczające nas drzewa. Nie wiedziałem, co się dzieje, ale coraz mniej mi się to podobało.
Powrót do góry Go down
Chmurek

Chmurek


Liczba postów : 1058
Dołączył : 27/02/2019

But I've got high hopes, it takes me back to when we started  Empty
PisanieTemat: Re: But I've got high hopes, it takes me back to when we started    But I've got high hopes, it takes me back to when we started  EmptyWto Maj 14, 2019 8:02 pm

Zach nie zdążył odpowiedzieć na twoje pytanie, kiedy dźwięk rozległ się ponownie. Był głośniejszy, ale też wyraźniejszy. Brzmiał ... przeraźliwie, to prawda, ale jednocześnie pokemonowo, więc wbrew rozsądkowi rozluźniłeś się z ulgi, że nie nadchodzą mary z piekieł. Stałeś wpatrując się las, z którego dochodziły zawodzenia, czując, że ziemia zaczyna lekko drżeć.
- Zbliża się! - rzucił mężczyzna, próbując wstać. Alkohol dawał o sobie znać, gdyż ledwie trzymał się na nogach. Niemniej jego mina nie sugerowała, aby zagrożenie było szczególnie duże. Wydawał się nawet podekscytowany. - Akurat dziś. W wieczór, kiedy postanowiłem zrobić sobie wolne, rozluźnić się i posiedzieć z miłym chłopakiem, który jeszcze ani razu nie wytknął mnie palcem - westchnął, kołysząc się lekko.
Misdreavus lewitowała dookoła niego, jakby chcąc go asekurować. Zbył ją machnięciem ręki. Drżenie podłoża wzmagało się. Waszych uszu dotarł tętent kopyt uderzających o wilgotne, leśne runo. Coś się zbliżało i poruszało się w stadzie. Wyglądało też na to, że staliście niemal idealnie na drodze biegnących. Skupiliście wzrok na linii drzew, z których wreszcie wyłoniły się one. Deerlingi. Jeszcze nikt nie widziałeś tylko w jednym miejscu. Było ich ponad tuzin, a przewodził nimi majestatyczny Sawsbuck. Na ich pyskach rysowała się panika. Gnały przed siebie na złamanie karku zupełnie nie zwracając uwagi na przeszkody. Widziałeś jak pokemony uderzając o niższe krzaki, potykają się o kępy traw. Zbliżały się w zastraszającym tempie. Jeden z pokemonów gnał wprost na ciebie, a proteza odmówiła posłuszeństwa. Zacięła się? A może sparaliżował cię strach? Poczułeś na sobie ciężar i przewróciłeś się.
Automatycznie zamknąłeś oczy, a kiedy je uchyliłeś patrzyłeś w oczy Zacha. Przyglądały ci się delikatnie, gładząc spojrzeniem twoją twarz. Zarumieniłeś się, kiedy zorientowałeś się, że mężczyzna zepchnął cię z drogi, przygniatając własnym ciałem do ziemi. Było to bardzo twarde ciało. Zach zerwał się na nogi, stając na przeciw lasu. Małe jelenie zniknęły za wami, kierując się dalej w stronę wesołego miasteczka. Jeśli tam dotrą ... . Nie mogłeś teraz jednak martwić się o turystów i stoiska z jedzeniem. W waszą stronę zbliżało się to co je goniło. Widziałeś jak trzęsą się drzewa, słyszałeś trzask łamanych gałęzi i złowieszczy ryk. I wtedy się wyłonił.
Pokemon był ogromny. Przedstawiciele tego gatunku zwykle nie przekraczały półtorej metra wysokości, ale ten miał dwa metry minimum. Nie chciałeś myśleć jaka jest rozpiętość jego błoniastych skrzydeł. Widziałeś jego dudniące uszy i rzędy ostrych zębów, błyszczących w ryczącej paszczy. Noivern. Pokemon, którego nie powinno być w Unovie. Tego byłeś pewien.
- Nareszcie jesteś! - zawołał Zach bez śladu strachu. Nadal leżałeś na plecach w wilgotnej trawie, obserwując jak pokemon zbliża się w szale. - Gdzie on jest?!
Zach rzucił się ku namiotowi, po czym wrócił trzymając w ręku Pokeball, którego nigdy dotąd nie widziałeś. Na jego ustach malował się cwaniacki uśmieszek. Wziął zamach i ... potknął się. Kula poturlała się po trawie, niemal wprost pod pokemona, który zawył ponownie, rezygnując z pościgu za jelonkami i zwracając się ku Zachowi.
- Biegnij! - spojrzał na ciebie, tym razem z troską. - Chyba jestem bardziej pijany niż myślałem.
Powrót do góry Go down
Garret B.

Garret B.


Liczba postów : 168
Dołączył : 30/04/2019

But I've got high hopes, it takes me back to when we started  Empty
PisanieTemat: Re: But I've got high hopes, it takes me back to when we started    But I've got high hopes, it takes me back to when we started  EmptyCzw Maj 16, 2019 5:15 am

- Co jest? - mruknąłem pod nosem, wpatrując się w las, próbując dostrzec... cokolwiek. Nie miałem pojęcia, co się do nas zbliża, jednak czymkolwiek to było, wolałbym, żeby się nie pokazywało. Czułem pod stopą, jak ziemia zaczyna się stopniowo coraz bardziej trząść. Spojrzałem na Zacha, który... był pijany. Nie wstawiony, on ledwo się trzymał na nogach. Nie sądziłem, że ma aż tak słabą głowę.
Nie było mi dane zbyt długo wpatrywać się w chłopaka, gdyż dudnienie stawało się coraz głośniejsze. Miałem wrażenie, że moje serce wpadło w podobny rytm. Huk jego uderzeń niemal zagłuszał wszystkie inne dźwięki. Adrenalina powoli wypełniała moje ciało, choć nadal nie wiedziałem, na co się szykować. No, przynajmniej do moment, gdy spomiędzy drzew wypadło całe stado Deerlingów, prowadzonych przez Sawsbucka. Zastygłem w lekkim przerażeniu i ogromnym zaskoczeniu. Słyszałem o tym, że te Pokemony potrafią łączyć się w naprawdę wielkie stada, ale to przekraczało wszelkie wyobrażenia! Stałem jak wryty, nie mogąc się poruszyć. W myślach już widziałem, jak zostaję stratowany przez całe stado, nawet zanim rozpocznie się moja wielka przygoda. Zamknąłem oczy, po czym poczułem uderzenie.
Uderzenie, które nadeszło z boku, a nie od frontu. Przez krótką chwilę nie wiedziałem, co się dzieje, aż w końcu otworzyłem oczy i zobaczyłem nad sobą twarz Zacha. Był... blisko. Na tyle blisko, bym mógł poczuć ciepło i zapach jego ciała. Zarumieniłem się lekko. Chciałem coś powiedzieć, by zmienić tę sytuację w żart, jednak słowa uwięzły mi w gardle. Chwilę potem chłopak zerwał się na równe nogi, a ja wstałem zaraz za nim, z nieco mniejszą gracją. Otrzepałem się z kurzu i znów spojrzałem w stronę lasu. Zrobiłem krok wstecz, gdy gałęzie zaczęły pękać. Następnie dwa kolejne, gdy moje uszy wypełnił złowieszczy ryk.
- Szlag... - rzuciłem w eter, gdy spomiędzy roślinności wynurzył się przerośnięty Noivern. Pokemon, który zdecydowanie nie spodziewałem się spotkać w Unovie. A już na pewno nie w takich okolicznościach. Spojrzałem na Zacha, który wydawał się być wręcz... ucieszony widokiem tego potwora. Zmarszczyłem brwi, obserwując, jak znika w namiocie, by po chwili wrócić z jakimś dziwnym Pokeballem. Co on zamierzał... Zamarłem, gdy kula wypadła mu z rąk i potoczyła się niemal pod nogi rozwścieczonego Pokemona. Coś wyraźnie poszło nie tak. Usłyszałem słowa Zacha, jednak nie mogłem go tak zostawić. Wiedziałem, że Noivern jest skupiony na nim, dlatego powoli się wycofałem i zacząłem okrążać tego wyrośniętego nietoperza. Skupiłem wzrok na Pokeballu. Musiałem się do niego dostać.
Powrót do góry Go down
Chmurek

Chmurek


Liczba postów : 1058
Dołączył : 27/02/2019

But I've got high hopes, it takes me back to when we started  Empty
PisanieTemat: Re: But I've got high hopes, it takes me back to when we started    But I've got high hopes, it takes me back to when we started  EmptyCzw Maj 16, 2019 7:34 pm

Ze zgrozą patrzyłeś w jak kiepskiej sytuacji się znaleźliście. Staliście bezbronni na przeciw rozszalałego, głodnego pokemona, który szykował się do kolacji. Noivern zaryczał, rozkładając skrzydła tak duże, że przez chwilę zasłonił ci księżyc. Zach stał lekko pochylony w przód, zapewne rozważając skok po leżąca u stóp potwora kulę. Misdreavus chciała wkroczyć do akcji, ale trener odganiał ją ręką. Był szalony? Pijany na pewno, ale nadal wydawał się trzeźwo myśleć. Brawurowo, ale sprytnie.
Mężczyzna, kazał ci uciekać, ale nie mogłeś go zostawić. Sądziłeś, że we dwójkę macie większe szanse na uchwycenie pokemona. Kiedy ten zajęty był polowaniem na Zacha, ostrożnie starałeś się zakraść do Noiverna od tyłu. Z przerażeniem stąpałeś po mokrej trawie, obawiając się, że pokemon zwróci się nagle przeciw tobie. Właściwie nie chciałeś, aby zaatakował żadnego z was. Sytuacja, w której się znaleźliście nie była wesoła dla żadnego z waszej dwójki. Wszystko toczyło koszmarnie powoli, jakbyś utknął we śnie, z którym starasz się biec, ale nie możesz. Parło wolno naprzód w towarzystwie ostrych kłów, potu spływającego po czole, stóp grzęznących w rozmokłej ziemi i trzepotowi błoniastych skrzydeł. I wtedy czas z bicza strzelił za sprawą małej Misdreavus, która miała dość podchodów.
W jednej chwili po prostu ruszyła do ataku. Szybki, nagły ruch odwrócił uwagę Noiverna, który rzucił się na pokemona ducha, chcąc pochwycić go szczękami. Kiedy mu się nie udało, wpadł w jeszcze większy szał, z rykiem skacząc naprzód. Wprost na Zacha. Oczyma wyobraźni widziałeś jak zatapia ostre jak brzytwa kły w jego ramieniu. Nie mogłeś na to pozwolić. Rzuciłeś się w przód, łapiąc leżący na ziemi pokeball i uderzyłeś nim w Noiverna. Zach czuł już na twarzy nieświeży oddech pokemona, kiedy ten nagle zniknął, wchłonięty przez specjalną kulę, która niemal momentalnie zamknęła go w sobie. Przez chwilę sądziłeś, że być może był to Master Ball, jednak nie pasował ci jego kolor. Kula było żółto-biała z czarnymi paskami na górze niczym u tygrysa.
Zach upadł na kolana, łapiąc Pokeball, zmniejszając go i chowając w dłoni. Westchnął głośno, przewracając się na plecy i patrząc w gwieździste niebo. Misdreavus także się rozluźniła. Obleciała obóz kilkakrotnie dookoła, a kiedy niczego już nie wyryła, wleciała do namiotu, który jakimś cudem ciągle trwał niewzruszony na przekopanej przez kopyta polanie.
- Dzięki - powiedział nie patrząc na ciebie. - Jesteś równie uroczy co pomocny - zaśmiał się. Widać kilka procentów rozluźniło mu język bardziej niż by chciał. - Nie sądziłem, że pojawi się dziś, ale ...- urwał, przeciągając się. - Teraz nic mnie już to nie trzyma. Odbiorę kasę i ... - ponownie przerwał, zamyślając się.
Ty również pół siedziałeś pół leżałeś na ziemi ciesząc się, że zdążyłeś na czas. Gdybyś się zawahał albo spóźnił ... wolałeś o tym nie myśleć. Nie ma lepszego początku podróży niż widok rozszarpywanego człowieka. Jednak dzięki refleksowi udało ci się na czas. Przez chwilę znów czułeś się jak w trakcie meczu i wszystko znów zależało od rzutu - jednego, celnego.
Powrót do góry Go down
Garret B.

Garret B.


Liczba postów : 168
Dołączył : 30/04/2019

But I've got high hopes, it takes me back to when we started  Empty
PisanieTemat: Re: But I've got high hopes, it takes me back to when we started    But I've got high hopes, it takes me back to when we started  EmptySob Maj 18, 2019 6:23 pm

Sytuacja nie była ciekawa. Z duszą na ramieniu przesuwałem się krok za krokiem, powoli, cicho. Robiłem wszystko, żeby nie przyciągnąć uwagi tej bestii. Czas jakby spowolnił. Ach, ta adrenalina. Musiałem przyznać, że trochę za tym tęskniłem. Za adrenaliną. Nie za próbą uratowania kogoś przed pożarciem przez gigantycznego Noiverna. To wszystko trwało bardzo długo. Miałem wrażenie, że każdy mięsień mojego ciała jest spięty. W duchu dziękowałem sobie, że po wypadku wróciłem do ćwiczeń.
Nim zdążyłem cokolwiek zrobić, Misdreavus wykonała ruch, który wywołał lawinę. Widząc, jak Pokemony na siebie ruszyły, rzuciłem się w stronę Pokeballa. Usłyszałem za sobą wściekły ryk Noiverna, który chyba zrozumiał, że ducha nie zeżre. Wiedziałem, że teraz rzuci się na Zacha. Miałem tylko jedną szansę. Złapałem leżącą w trawie kulę i rzuciłem, prawie na ślepo, w kierunku źródła tych wszystkich mlaszczących, warczących dźwięków. Przez chwilę bałem się unieść wzrok, jednak nie słysząc pełnych agonii krzyków, zebrałem się w sobie.
Zach był cały i zdrowy. Trzymał w dłonie ten dziwaczny Pokeball i leżał w trawie. Odetchnąłem głęboko, próbując się uspokoić. Czułem się... świetnie. Zupełnie jakbym wrócił na boisko, jakbym wrócił do gry. No, w koszykówce może nie chodziło o ratowanie życia dopiero poznanym facetom, ale nie zamierzałem przecież narzekać.
- A Ty załatwiłeś się bardziej niż myślałem. Nie potrafisz nawet dokończyć zdania. - rzuciłem z cichym śmiechem, siadając obok chłopaka. Zdjąłem okulary i przetarłem je koszulką. Dopiero teraz zauważyłem, jak bardzo drżą mi dłonie. - Możesz mi wyjaśnić, co się tutaj właśnie wydarzyło?
Powrót do góry Go down
Chmurek

Chmurek


Liczba postów : 1058
Dołączył : 27/02/2019

But I've got high hopes, it takes me back to when we started  Empty
PisanieTemat: Re: But I've got high hopes, it takes me back to when we started    But I've got high hopes, it takes me back to when we started  EmptyNie Maj 19, 2019 5:22 pm

Przyczołgałeś się ku Zachowi, także przewracając się na plecy. Oboje patrzyliście w niebo, obserwując gwiazdy. Były jasne, odległe i w jakiś dziwny sposób kojące. Nagle mężczyzna zaczął się śmiać w pijackim szale i nie mógł przestać. Skręcał się na ziemi, a jego śmiech był czysty, radosny i wolny. Słyszałeś w nim pogłos przygód, które przeżył. Zdążyłeś się zorientować, że Zach podróżował od bardzo dawna i widział rzeczy, w których tobie dotąd tylko się marzyło.
- Wszystko - powiedział, wyciągając się w trawie. - Wypełniłem zadanie i wreszcie mogę ruszyć dalej. Zbyt długo już tutaj siedziałem. Czuję niepokój, a na świecie jest tyle pracy dla takich jak ja. Choć nie jest nas wielu - przewrócił oczy, spoglądając na ciebie. - Dawno nie byłem w Kanto. Byłeś tam kiedyś? Albo Johto! Widziałem chyba zlecenie na Mareanie, które dziesiątkowały stada Corsoli ... - urwał zamyślając się. Choć teoretycznie patrzył na ciebie, wiedziałeś, że nie widzi ciebie. W jego oczach odbijał się krajobraz na który spoglądał. Błękitne wody oceanu, żółć nagrzanego piasku, uderzające wolno o brzeg fale, latające na tle słońca pokeptaki.
- Świat jest taki piękny - ponownie odwrócił wzrok w kierunku gwiazd. - Trzeba tylko patrzeć we właściwy sposób i pozwolić mu takim pozostać ... ludzie ... oni ... - przerwał, zamykając oczy i wyszukując ręką twojej. Nim zdążyłeś ją zabrać, chwycił cię. Poczułeś jego ciepło i przez chwilę cały ból ustąpił. Nie tylko to niewygodne, widmowe odczucie w nodze, ale zniknął cały niepokój, strach. - Wydarzyło się tutaj ... wszystko - odpowiedział, zasypiając.
Widziałeś jak jego klatka piersiowa unosi się i opada, a podciągnięta bluza odsłania gołą skórę twardego brzucha, gdzie rysowała się cienka linia czarnych włosów, prowadząca ku bardziej intymnym częścią ciała. Mężczyzna wyglądał spokojnie i niegroźnie. W jego ręką nadal spoczywała kula, która w jednej chwili pochwyciła ogromnego, rozwścieczonego pokemona, jakby był polnym Patratem.
Spojrzałeś na zegarek. Zbliżała się trzecia nad ranem. Powinieneś się zbierać, aby chociaż zmrużyć oczy przed wyruszeniem w podróż. Nie spodziewałeś się takich wrażeń, kiedy tego popołudnia opuściłeś dom, aby po raz ostatni odwiedzić wesołe miasteczko. Twoja dłoń wciąż była spleciona z dłonią Zacha. Zdałeś sobie sprawę, że świat wokół ucichł, kładł się powoli spać. Dźwięki nocnych pokemonów były coraz rzadsze, nie wybijały się niepokojące ryki.
- Dobrze nie bałeś się strasznego wiedźmina - wyszeptał przez sen, mocniej ściskając cię za rękę.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





But I've got high hopes, it takes me back to when we started  Empty
PisanieTemat: Re: But I've got high hopes, it takes me back to when we started    But I've got high hopes, it takes me back to when we started  Empty

Powrót do góry Go down
 
But I've got high hopes, it takes me back to when we started
Powrót do góry 
Strona 1 z 3Idź do strony : 1, 2, 3  Next
 Similar topics
-
» Hopes, desires, passions wrapped up with a ribbon
» Always Forward, Never Back
» back from the dead

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
PokeKingdom :: Stare przygody-
Skocz do: